Związkowcy bronią lekarza siemianowickiej oparzeniówki
Z prośbą o wszczęcie postępowania wyjaśniającego w sprawie zwolnienia z pracy lekarza siemianowickiej oparzeniówki zwrócił się dziś do wojewody śląskiego Wolny Związek Zawodowy Sierpień '80
Związkowcy przypuszczają, że zwolnienie lekarza z pracy ma ścisły związek z tym, co powiedział on prokuraturze badającej przyczyny i okoliczności pierwszego wypadku w kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej, do którego doszło 23 lutego.
Przedstawiciele kopalni przez kilka dni utrzymywali, że górnik został poparzony przez strumień gorącego powietrza. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach ujawniła później, że górnika poparzył zapalony metan.
Prokuratorzy ujawnili, że prawdziwe powody wypadku udało się im ustalić dzięki zeznaniom rannego górnika i lekarza, który przyjmował rannego do szpitala. Kilka dni później lekarz został zwolniony z pracy.
"Podejrzewamy, że tego człowieka zmuszono do złożenia rezygnacji, ponieważ odważył się powiedzieć prawdę" – mówili podczas spotkania z wojewodą związkowcy.
Członkowie Sierpnia '80 chcą by wojewoda powołał specjalną komisja, która szczegółowo wyjaśniłaby tę sprawę. Jak powiedział Radiu Katowice Krzysztof Mejer, rzecznik wojewody o sprawie został poinformowany marszałek województwa śląskiego, któremu podlega siemianowicka oparzeniówka.
Pod koniec ubiegłego miesiąca w kopalni "Bielszowice" doszło do dwóch wypadków. W pierwszym, do którego doszło w 23 lutego, ranny został jeden górnik. Dyrekcja kopalni nie zgłosiła tego wydarzenia do Okręgowego Urzędu Górniczego w Gliwicach.
Do drugiego wypadku doszło następnego dnia. W wyniku zapalenia się metanu w tym samym miejscu, co dzień wcześniej, rannych zostało 17 górników.
Komentarze