VORTAL BHP
Aktualnie jest 860 Linki i 253 kategori(e) w naszej bazie
WARTE ODWIEDZENIA
 Co nowego Pierwsza 10 Zarekomenduj nas Nowe konto "" Zaloguj 16 kwietnia 2024
KONTAKT Z NAMI

Robert Łabuzek
+48501700846
 
Masz problem z BHP
szukasz odpowiedzi ?
Szybko i gratisowo otrzymasz poradę
zadzwoń lub napisz na maila.

Na stronie przebywa obecnie....

Obecnie jest 31 gości i 0 użytkowników online.

Możesz zalogować się lub zarejestrować nowe konto.

Menu główne


Google

Przeszukuj WWW
Szukaj z www.bhpekspert.pl

Temat: Ciekawe tematy - Nie tylko BHP

Teksty opublikowane w tym temacie.

    12   >

Autor : God _DNIA 25-08-2023 - 13:10 | 464 raz(y) oglądano.
NIE DO WIARY : RED PIL NEWS Rafał Kędzierski 22 sierpnia 2023
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP
RED PIL NEWS  Wiadomości W Czerwonej Pigułce  Rafał Kędzierski 22 sierpnia 2023

Szukasz prawdy ? no to masz

Zadziwiające - Na Hawajach spłonęło wszystko oprócz domów miliarderów i celebrytów, pozostawały nietykalne dla ognia




Autor : God _DNIA 19-08-2023 - 10:11 | 508 raz(y) oglądano.
NIE DO WIARY : RED PIL NEWS Rafał Kędzierski 17 sierpnia 2023
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP
RED PILL NEWS Rafał Kędzierski

Szukasz prawdy ? No to masz





Autor : God _DNIA 15-08-2023 - 07:56 | 483 raz(y) oglądano.
NIE DO WIARY : RED PIL NEWS Rafał Kędzierski 13 sierpnia 2023
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP
Szukasz prawdy ? No to masz RED  PILL NEWS

Miliardy dolarów na hodowli niemowląt

Wiadomości w Czerwonej Pigułce

Rafał Kędzierski





Autor : God _DNIA 09-08-2023 - 15:14 | 518 raz(y) oglądano.
NIE DO WIARY : Red PILL News 8 08 2023 Eksperymenty neurologiczne
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP
Red Pill News Wiadomości W Czerwonej Pigułce Rafał Kędzierski

Szukasz prawdy ? no to masz

Eksperymenty neurologiczne




Autor : God _DNIA 04-08-2023 - 07:38 | 501 raz(y) oglądano.
NIE DO WIARY : RED PIL NEWS Rafał Kędzierski
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP

Szukasz prawdy ? No to masz - Rafał Kędzierski i RED PIL NEWS

Wiadomości z 3.08.2023



Autor : God _DNIA 29-01-2023 - 10:19 | 901 raz(y) oglądano.
NIE DO WIARY : BHP EKSPERT
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP
Dzisiaj zadałem sobie pytanie jak długo nasza www.bhpekspert.pl strona jest w internecie ?

Zakładając działalność gospodarczą 1 sierpnia 1999 roku, zastanawiałem się jaką nadać firmie nazwę ?

Ponieważ już wtedy w 1999 roku miałem bardzo dużo wiedzy na temat bhp i praktyki  zdobytej na etacie Inspektora BHP w  Zakładzie Materiałów Ogniotrwałych Huty im Lenina, z czystym sumieniem firmie nadałem nazwę Agencja Usług BHP BHP EKSPERT

Strona , którą teraz oglądacie to nasza pierwsza strona firmowa, która powstała  w 2002 roku.



Robert Łabuzek

Gratisowo, natychmiastowo udzielę porady z BHP

bhpekspert@gmail.com

501 700 846



(Cały artykuł: ' BHP EKSPERT' |338 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : God _DNIA 10-12-2014 - 09:15 | 4390 raz(y) oglądano.
Nie tylko BHP : Młodzi Polacy nie chcą żyć w POLSCE
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP
Praca. Rząd chwali się stałym spadkiem bezrobocia, a tymczasem co trzeci młody Polak chce wyjechać za pracą na obczyznę. To druga fala emigracji w ostatnich 25 latach. W innych krajach ludzie czują się o wiele bezpieczniejsi.
Litr mleka za 15 zł, chleb za 10, małe piwo za 8… Norweskie ceny mogą dobić. Ale nie kogoś, kto dostaje norweską pensję. Czyli od 10 tys. zł w górę. Tyle zarabia sprzątaczka. Trzypokojowe mieszkanie wynajmie za 5 tysięcy, jedzenie „w prawie polskich cenach” kupi w taniej sieci (wychodzi tysiąc miesięcznie), jeśli dołożyć hojne skandynawskie zasiłki, ulgi itp. – spokojnie odłoży od 3 do 4 tysięcy miesięcznie. Rodzina spod Gorlic – on tynkuje, ona maluje ściany – zaoszczędziła w siedem lat 750 tys. zł na norweski dom. I nie zamierza wracać. Bo i po co?




Autor : God _DNIA 09-11-2007 - 06:15 | 4039 raz(y) oglądano.
Gospodarka : INFORMATOR PRZEMYSŁOWY
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP

INFORMATOR PRZEMYSŁOWY


Logistyka, magazynowanie, opakowania



(|16 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : bhpekspert _DNIA 15-05-2006 - 10:20 | 6372 raz(y) oglądano.
Nie tylko BHP : BANK BPH - TWÓJ PARTNER W UNII EUROPEJSKIEJ
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP 1 maja 2004 roku Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Bank BPH, jako instytucja europejska, zaznaczył swoje silne zaangażowanie w przedsięwzięcia związane z akcesją, wspierając referendum unijne oraz aktywnie uczestnicząc w kampanii europejskiej.

Przystąpienie do grona państw Wspólnoty Europejskiej oznacza, iż wiele decyzji dotyczących naszego codziennego życia jest podejmowanych w Brukseli. Warto zatem wiedzieć, jak funkcjonują główne instytucje Unii Europejskiej. Informacje o nich, a także o politykach unijnych znajdą Państwo w ABC Unii Europejskiej.



Autor : bhpekspert _DNIA 26-03-2006 - 10:22 | 9668 raz(y) oglądano.
Nie tylko BHP : Lista Najbogatszych znad Wisły
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP

Forbes doliczył się w Polsce dwunastu miliarderów


Niedawno amerykański "Forbes" ogłosił listę najbogatszych ludzi świata. Wśród nich znalazła się trójka Polaków. Tymczasem polska edycja pisma opublikowała właśnie listę stu najbogatszych Polaków. Największym majątkiem, szacowanym na 6,2 mld zł dysponuje Zygmunt Solorz-Żak, właściciel telewizji Polsat.




Autor : bhpekspert _DNIA 28-10-2005 - 06:23 | 4602 raz(y) oglądano.
Wypadki : Zaginął uczciwy chłopak
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Zaginął  uczciwy chłopak - rodzina prosi o pomoc.


ZAGINĄŁ UCZCIWY CHŁOPAK RODZINA PROSI O POMOC RODZINA PROSI O POMOC


(|24 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : abecadlo _DNIA 10-07-2004 - 03:57 | 6800 raz(y) oglądano.
Nie tylko BHP : PRZEŚCIGNĄĆ ŚMIERĆ
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Motocykliści terroryzują Warszawę!

Jazda pod prąd, szaleńcze wyczyny na osiedlowych uliczkach i wyścigi z prędkością dwustu kilometrów na godzinę w centrum miasta, to codzienność. Są ofiary śmiertelne!



Autor : roman _DNIA 25-04-2004 - 19:13 | 5972 raz(y) oglądano.
artykułów : Agenci WSI w kręgach władzy: Sprawa dla komisji ds. specsłużb
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Opisaną przez "Rzeczpospolitą" sprawą funkcjonowania domniemanych agentów WSI w kręgach władzy, w tym w otoczeniu prezydenta i premiera, najprawdopodobniej zajmie się sejmowa komisja do spraw służb specjalnych.

W niedzielę przedstawiciele prezydenta zapewnili, że w kancelarii głowy państwa nie działają oficerowie Wojskowych Służb Informacyjnych.



Autor : Roman _DNIA 25-04-2004 - 18:44 | 10845 raz(y) oglądano.
Afery : Wojskowe Służby Informacyjne, CZYLI PAŃSTWO W PAŃSTWIE
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Niedotykalni
Źródło Rzeczpospolita 24.04.2004
Mówi Marek Dukaczewski. Słyszałem, że piszecie artykuł o WSI - odzywa się głos w moim telefonie komórkowym. Mimo że jest wieczór, rzeczywiście taki tekst piszę. - Słyszałem też, że pani kolega szuka o nas samych złych rzeczy - kontynuuje generał. Na moje pytanie, od kogo to wszystko wie, pada odpowiedź: - Zdziwiłaby się pani.

Szef Wojskowych Służb Informacyjnych nie dał mi jednak szansy, abym mogła się zdziwić. Dalszy przebieg rozmowy był już bardzo pokojowy. Generał z kurtuazją zaprosił nas na spotkanie ("nie wyobrażam sobie, byście mogli napisać ten tekst bez tego") i poświęcił nam ponad cztery godziny. Żegnając się powiedział: - To porozmawialiśmy. Może was przekonałem. Po czym patrząc na nas dodał: - Chyba jednak nie?



Autor : kierowcy _DNIA 07-01-2004 - 09:13 | 6303 raz(y) oglądano.
Afery : List Huszczy do Prezydenta Kwaśniewskiego
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Rzeczpospolita dotarła do listu, który w grudniu Wiesław Huszcza napisał do Aleksandra Kwaśniewskiego
Panie Prezydencie, nie akceptuję takich zachowań




Autor : Anita _DNIA 16-07-2003 - 00:37 | 6283 raz(y) oglądano.
Afery : TO TYLKO MAFIA Zeznania świadka koronnego
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP To tylko mafia
Tygodnik "Wprost", Nr 1077 (20 lipca 2003)


Sekuła, Dziewulski, Goryszewski i inni politycy brali pieniądze od mafii - zeznał Jarosław Sokołowski (Masa), lecz prokuratura nie podjęła tych wątków

W Polsce nie ma mafii - twierdzili kolejni ministrowie spraw wewnętrznych III RP. To kłamstwo: polska mafia powstała w latach 1989-1992 i od tego czasu jej wpływy rosną. Mafia rządzi obecnie wielkimi obszarami polskiego życia i gospodarki. Po raz pierwszy publikujemy dowody istnienia mafii:



Autor : kobiety17 _DNIA 16-05-2003 - 04:44 | 5492 raz(y) oglądano.
artykułów : Korupcja, łapówkarze, złodzieje - Rywingate po krakowsku.
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Niewielka spółka jest nadal legalnym dzierżawcą jednego z najbardziej atrakcyjnych terenów w Krakowie. Zarobi miliony, nie ruszając palcem w bucie.



Autor : inspekcjapracy _DNIA 24-02-2003 - 19:44 | 5976 raz(y) oglądano.
artykułów : Lista psów uznawanych za agresywne 24.02.2003
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Wydłużona zostanie lista psów uznawanych za agresywne - ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zamierza dołączyć do listy niebezpiecznych ras także ich mieszańce. Kategorię "rasy agresywne" wprowadzono w 1998 roku. Od tego czasu, kto chce zostać właścicielem takiego groźnego czworonoga musi ubiegać się o zezwolenie.



Autor : gabriela _DNIA 15-01-2003 - 15:53 | 4942 raz(y) oglądano.
artykułów : Kto zyska na aferze Rywina? Rozmowa z JERZYM URBANEM
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Rozmowa z JERZYM URBANEM

Kto zyska na aferze Rywina?




Autor : urlop _DNIA 18-12-2002 - 05:35 | 4743 raz(y) oglądano.
artykułów : Kto naprawdę zabił księdza Jerzego Popiełuszkę? 18.12.2002
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Kto naprawdę zabił księdza Jerzego Popiełuszkę? Tylko trzy fakty są pewne w sprawie zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki: data porwania (19 października 1984 r.), śmierć księdza i data wyłowienia ciała z wody (30 października 1984 r.). Wszystko inne zostało w różnym stopniu sfingowane lub zafałszowane. Dowodzą tego zeznania kilkudziesięciu świadków, których przesłuchali prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej pracujący pod nadzorem prokuratora Andrzeja Witkowskiego. Z tych zeznań oraz z analizy dokumentów procesu toruńskiego (z 1984 r.), a także z nowych ekspertyz, wynika, że w zbrodnię było uwikłanych kilkadziesiąt osób, a nie tylko cztery skazane w procesie. Kiedy milicja poszukiwała zwłok księdza Popiełuszki, kapłan najprawdopodobniej jeszcze żył. Wiele wskazuje na to, że zamordowano go tydzień po porwaniu. Przez ten czas był prawdopodobnie przesłuchiwany w jednym z bunkrów w Kazuniu. Możliwe, że skazani w procesie toruńskim Piotrowski, Pękala i Chmielewski siedzieli już w areszcie, gdy w centrali SB dopiero podjęto decyzję o zabiciu księdza.
Uwolnienie Jerzego Popiełuszki mogłoby doprowadzić do oskarżenia znacznie większej liczby osób zaangażowanych w porwanie. Mogłoby też odsłonić metody działania grupy D, która składała się ze specjalnych komand z nieograniczonymi pełnomocnictwami. Czy zabicie kapłana uznano za mniejsze zło? Jedna z wersji śledztwa zakłada, że gdy w Warszawie zastanawiano się, co zrobić z porwanym, przesłuchujący księdza funkcjonariusze zbyt mocno go pobili i już nie odzyskał przytomności. Potem cała aktywność centrali SB skupiła się na ukrywaniu i fałszowaniu tego, co się naprawdę wydarzyło. W dwóch operacjach - o kryptonimach "Teresa" i "Robot" - kilkudziesięciu funkcjonariuszy SB zacierało ślady, niszczyło dokumenty, zastraszało świadków. Jedna z ekip miała się udać do Kazunia, gdzie zdezynfekowano wnętrze bunkra, w którym przetrzymywano księdza Popiełuszkę. To funkcjonariusze z tej grupy mieli sprawdzać, na jakich drogach nie było posterunków milicji, a potem tamtędy wyznaczyli trasę, którą rzekomo mieli się poruszać Piotrowski i jego ludzie.

"Skręcone" śledztwo
Świadkowie, których od maja 2002 r. przesłuchują prokuratorzy z lubelskiego oddziału IPN, w tym byli funkcjonariusze SB, obawiają się o własne życie. Twierdzą, że osoby zamieszane w porwanie i zabójstwo wciąż mają długie ręce. - Jeśli w przeddzień przesłuchania w najpilniej strzeżonym areszcie ginie człowiek podejrzany o zabójstwo ministra sportu Jacka Dębskiego, to jest to wyraźny sygnał, że nikt nie powinien się czuć bezpieczny - mówi Jan Olszewski, oskarżyciel posiłkowy podczas procesu toruńskiego. - To nie jest pierwsza lepsza sprawa kryminalna. Tu przeciwko świadkom staje aparat bezpieczeństwa PRL ze strukturami i powiązaniami funkcjonującymi do dzisiaj - mówi "Wprost" prokurator Andrzej Witkowski.
- Wiele wpływowych osób nadal nie jest zainteresowanych, by prawda ujrzała światło dzienne, bo za tą zbrodnią stało MSW. Gdy dowiedziałem się, jak zostało "skręcone" śledztwo w sprawie ustalenia wszystkich winnych zabójstwa księdza Popiełuszki, nakazałem Instytutowi Pamięci Narodowej wszczęcie śledztwa - mówi Zbigniew Wasserman, szef Prokuratury Krajowej, gdy ministrem sprawiedliwości był Lech Kaczyński.

Kiedy naprawdę zginął ksiądz Popiełuszko?
Z zeznań nowych świadków wynika, że ciało księdza Popiełuszki wrzucono do zbiornika we Włocławku dopiero 25 lub 26 października. Grzegorza Piotrowskiego, Waldemara Chmielewskiego i Leszka Pękalę zatrzymano 23 października. Dzień po aresztowaniu Chmielewski wskazał miejsce, gdzie miały się znajdować zwłoki księdza. Ciało znaleziono jednak dopiero 30 października, czyli po pięciu dniach poszukiwań. Jeden z nurków ponoć zeznał, że gdyby ciało rzeczywiście było tam, gdzie je w końcu znaleziono, to zostałoby odkryte już 26 października. Zdaniem tego świadka oraz innych uczestników poszukiwań, przed 30 października zwłok nie było w miejscu wskazanym przez Chmielewskiego. Oznaczałoby to, że nie wiedział on, gdzie razem z Piotrowskim i Pękalą wrzucili zwłoki do wody! W żadnej z kilku opinii lekarskich nie określono daty śmierci. Nie ustalono też, jak długo zwłoki księdza znajdowały się w wodzie.
Hipotezę, że ksiądz Popiełuszko zginął tydzień później, niż dotychczas sądzono, i tydzień później wrzucono jego ciało do wody, weryfikują trzej profesorowie medycyny sądowej, powołani przez prowadzących śledztwo. Sprawdzają zawartość żołądka i stopień rozkładu pokarmów, co pomoże ustalić faktyczną datę śmierci. - Przyznaję, że mamy nowe ustalenia dotyczące śmierci księdza Popiełuszki, ale za wcześnie, by mówić o przełomie. Te nowe ustalenia mogą jednak oznaczać przełom - przyznaje "Wprost" prokurator Andrzej Witkowski. - Mamy materiał dowodowy na sto procent, a musimy mieć na dwieście, żeby nie było wokół sprawy żadnych wątpliwości.

Co ukrywa Grzegorz Piotrowski?
Jedna z hipotez śledztwa zakłada, że ksiądz Popiełuszko został uprowadzony przez Piotrowskiego, Pękalę i Chmielewskiego, a następnie przekazany innym funkcjonariuszom, którzy działali w ramach grupy D. To oni przez kilka dni przesłuchiwali, bili i torturowali księdza w bunkrze w Kazuniu, a potem wrzucili ciało do zbiornika we Włocławku. Funkcjonariusze z grupy D prawdopodobnie torturami chcieli nakłonić księdza do podpisania oświadczenia o współpracy z SB. Wówczas można byłoby go uwolnić i szantażować. Śmierć księdza mogła być "wypadkiem przy pracy". Popiełuszko zmarł w wyniku wstrząsu po długotrwałym biciu i dręczeniu. Może to potwierdzać fakt, że wielu poważnych ran odkrytych na ciele zamordowanego księdza w toku śledztwa i procesu nie udało się przypisać żadnemu z oskarżonych o tę zbrodnię, mimo że szczegółowo opisywali, w jaki sposób bili ofiarę.
Od momentu ucieczki Waldemara Chrostowskiego, kierowcy księdza, cała wiedza o tym, co się działo z Popiełuszką, jest oparta na zeznaniach oskarżonych w procesie toruńskim. - Podczas procesu mogliśmy szukać dowodów wyłącznie w materiałach dostarczonych przez MSW, które ściśle kontrolowało zarówno zawartość akt śledztwa, jak i to, co się działo w toku samej rozprawy - wspomina Jan Olszewski. MSW wybrało też obrońców dla Piotrowskiego, Pękali i Chmielewskiego. W listopadzie 1984 r. podczas posiedzenia Biura Politycznego KC PZPR gen. Kiszczak mówił: "Nam zależy z różnych względów, żeby to byli obrońcy, którzy by, że tak powiem, nie poszerzali sprawy poza fakt uprowadzenia i zabójstwa". "W 1984 r., aby udowodnić dokonanie tej zbrodni czterem i tylko czterem osobom, użyto całej potęgi MSW. Wielka liczba ludzi, nieograniczone środki finansowe i techniczne umożliwiły realizację tego zadania" - mówił w 1992 r. sędzia Jarosław Góral na procesie generałów Władysława Ciastonia i Zenona Płatka, oskarżonych o kierowanie zabójstwem księdza (w ubiegłym tygodniu Ciastoń został uniewinniony).
Wspomniane operacje pod kryptonimami "Teresa" i "Robot" rozpoczęto natychmiast po aresztowaniu grupy Piotrowskiego. Nadano im klauzulę najwyższej tajności, a nadzór nad nimi sprawowało ścisłe kierownictwo MSW. Fakt, że takie operacje prowadzono, wyszedł na jaw dopiero w 1992 r., po odtajnieniu materiałów MSW, które były potrzebne podczas procesu generałów Ciastonia i Płatka. Szczegółów operacji możemy nie poznać nigdy, bo większość materiałów została zniszczona. Jednym z elementów operacji "Teresa" było skłonienie oskarżonych do złożenia konkretnych zeznań, a potem pilnowanie, by nie rozmawiali oni z nikim o szczegółach porwania i zabójstwa księdza. W trakcie ich pobytu w więzieniu podczas każdego widzenia z rodziną był obecny funkcjonariusz SB, który uprzedzał, że przerwie widzenie, jeśli rozmowa będzie dotyczyć okoliczności zabójstwa.
- Kluczem do poznania prawdy o zabójstwie księdza Popiełuszki jest Grzegorz Piotrowski. Przez cały proces znakomicie grał swoją rolę: swobodnie, z aktorskim talentem składał ustalone wcześniej, co dało się wyczuć, zeznania. Dopiero gdy prokurator zażądał kary śmierci, wyraźnie się zdenerwował - pot wręcz lał mu się z czoła. Widać było, że wtedy się bał, iż przełożeni z resortu go oszukają i nie dotrzymają przyrzeczonych gwarancji - opowiada Jan Olszewski. Amnestia, jak mówił Piotrowski w rozmowie z dziennikarką "Wprost" w 1997 r., na mocy której zmniejszono mu wyrok do 15 lat, została przez niego wymuszona, a wręcz "zrobiona pod niego".

Kto kierował zabójstwem księdza Popiełuszki?
Nadzorujący obecne dochodzenie prokurator Andrzej Witkowski już na początku lat 90. prowadził śledztwo i próbował ustalić, kto rzeczywiście kierował zabójstwem księdza Popiełuszki. Wówczas śledztwo zostało wszczęte na podstawie zawiadomienia, jakie złożył w prokuraturze płk Adam Pietruszka, jedyny oskarżony i skazany przełożony Piotrowskiego i jego ludzi. Oskarżył on gen. Czesława Kiszczaka, ówczesnego szefa MSW, oraz gen. Zbigniewa Pudysza, dyrektora Biura Śledczego MSW, o inspirowanie zabójstwa księdza Popiełuszki.
Witkowski uważa, że działania prowadzone wobec księdza Popiełuszki nie były niczym wyjątkowym. Była to działalność rutynowa. - Ludzie sobie wyobrażają, że bezpieka to było zbiorowisko ludzi, którzy robili, co im się podobało. Że jakichś trzech ubeków mogło na własną rękę kogoś pobić czy uprowadzić. To bzdura. Tam każda czynność była zaplanowana, a plany zatwierdzane przez przełożonych. Potem kogoś wyznaczano do realizacji, a ktoś inny pisał sprawozdanie. Tam nic nie działo się w sposób spontaniczny - opowiada prof. Jan Widacki, były wiceminister spraw wewnętrznych. - Kiedy Witkowski prowadził śledztwo, to wiedziałem od niego, że pewne ustalenia wskazywały, iż odpowiedzialność sięgała poza generałów Ciastonia i Płatka.

Dynamit, który mógł wysadzić MSW i władze partyjne
W 1991 r. prokurator Witkowski aresztował generałów Ciastonia i Płatka. Potem Witkowski planował przedstawić zarzuty gen. Czesławowi Kiszczakowi. Poinformował o tym ówczesne kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości. Kilka dni później, 3 grudnia 1991 r., Witkowski został wezwany do ministerstwa, gdzie otrzymał polecenie, by następnego dnia o ósmej rano rozpoczął pracę w prokuraturze w Lublinie. - Kiedy szukałem wsparcia, by móc dalej prowadzić śledztwo, poszedłem do prezydenta Wałęsy. Od prof. Lecha Falandysza usłyszałem wtedy: "Ja pana bardzo wysoko oceniam, ale jednocześnie jest mi pana bardzo szkoda. Bo widzi pan, u nas nie było rewolucji, tylko ewolucja". Długo się nam tym zastanawiałem i coraz więcej rozumiem z tamtej wypowiedzi - mówi dziś Witkowski. - W MSW byliśmy kompletnie zaskoczeni odwołaniem Witkowskiego. Zdawaliśmy sobie sprawę, że odwołanie prokuratora w takim momencie i przekazanie materiału, który on zbierał przez 2-3 lata, komuś, kto nie zna sprawy, rokuje jak najgorzej - wspomina prof. Widacki.
W 1992 r. podczas procesu Ciastonia i Płatka oskarżyciele posiłkowi Krzysztof Piesiewicz i Edward Wende wnioskowali o ponowne skierowanie sprawy do prokuratury, gdyż chcieli, by oskarżeniem objęto inne osoby, w tym gen. Kiszczaka. Sąd oddalił jednak ten wniosek, a później wydał wyrok uniewinniający. Podczas nowego procesu, po apelacji oskarżycieli posiłkowych, Wende podkreślał, że gdyby oskarżeni w Toruniu zaczęli mówić na procesie prawdę, to byłby to "dynamit, który mógł wysadzić zarówno MSW, jak i władze partyjne". Przed sądem Wende powtarzał: "Odpowiedzialność za zbrodnię zamordowania księdza spada także na inne osoby, w tym na ówczesne kierownictwo MSW z gen. Kiszczakiem na czele oraz na kierownictwo Biura Politycznego PZPR".

Violetta Krasnowska

(|1612 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : bhpekspert _DNIA 13-12-2002 - 20:17 | 3447 raz(y) oglądano.
artykułów : Świat szybkich numerków 13.12.2002
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Świat szybkich numerków

Szybki seks i zero odpowiedzialności za przyszłość - do czego może prowadzić takie życie?
Codzienny wyścig z czasem, szybka kariera, szybkie pieniądze - wszystko to powoduje, że szybkie stają się także inne sfery naszego życia, łącznie z tymi najbardziej intymnymi. Krótkie związki, przelotne znajomości, nie zobowiązujące kontakty... jak to wszystko wpływa na naszą psychikę? Czy pozostawia trwały ślad na naszej osobowości? I wreszcie: czy musimy tej szybkości ulegać?

Piątek wieczorem. Jesteś po całym tygodniu harówki do upadłego, po 10, 12 godzin. Codziennie rano musiałaś być przed 8.00 w biurze - elegancka, pachnąca, wypoczęta. Potem non stop klienci, prezesi, spotkania, rozmowy, plany, pisma. Około 20.00 udawało ci się zwykle jakoś dostać do domu. Po kąpieli i lekkim jedzeniu jeszcze trochę pracy i sen, bo następnego dnia trzeba być niezmiennie świeżym i oddanym firmie pracownikiem. Dobrze, że jeszcze nie ma dzieci... A tu nagle piątek i ta impreza. Dałaś się zaprosić, chociaż tak naprawdę chciałaś się po prostu wreszcie porządnie wyspać.

Nagle słyszysz, jak ktoś szepcze ci do ucha: "Jesteś spox laska...". Koleś, hmm, niczego... "Ja? Laska? No tak, przecież świat składa się z lasek i facetów"... Jeszcze jakiś dowcip, jeszcze szklaneczka... "Kiedy ty ostatni raz byłaś z facetem?" - sama już nie wiesz. Przypominasz sobie coś. Zaczyna pracować podświadomość. "Podobam się? Ja? Czy to jeszcze możliwe...". Jeszcze jeden taniec, krótka wymiana niedwuznacznych refleksji, kilka męsko-damskich dowcipów, zabawa w odgadywanie koloru bielizny... I finał: jest ci już wszystko jedno, jest przyjemnie, zapominasz o tym, co wypełnia twoje życie bez reszty...

I sobotnie południe w jakimś obcym mieszkaniu. Jakiś facet obok, boli głowa. Próba odtworzenia filmu. Jak on ma na imię? Jak to było z tym... Szybka kąpiel. "Cześć! Idziesz już?" - słyszysz jego głos. "Muszę lecieć, jestem już spóźniona" - rzucasz od drzwi i szybko wracasz do siebie. Śpisz do niedzieli i ... tak naprawdę nie wiesz, co to wszystko może znaczyć. Czy ta szybkość musi cię tak prześladować? Czy jest w tym jakikolwiek sens?

Tak żyje obecnie wiele młodych kobiet, młodych mężczyzn zresztą też: tydzień zasuwania i przyspieszone życie erotyczno-alkoholowe w weekendy. Dla wielu jest to również niestety kanon zachowania, poza którym nie widzą innych sposobów na życie. I to właśnie przeraża najbardziej. W tym swoistym świecie szybkich numerków nikt już nawet nie pyta o rodzinę, o dzieci czy o inne wartości. Pieniądze, przyjemności, szybki seks i zero odpowiedzialności za przyszłość - do czego może prowadzić takie życie?

Wg badaczy zachowań społecznych, w obliczu AIDS wzrósł nieco strach przed przypadkowym seksem. Nie na tyle jednak, by został on wyeliminowany z życia rozpędzonych w pogoni za sukcesem młodych ludzi. Przecież takie dorywcze, przypadkowe konsumowanie stosunków międzyludzkich, szybkie przeżywanie tego, co należałoby łączyć z uczuciami, z odpowiedzialnością, może nawet z przyszłą rodziną, skutkuje wyłącznie frustracjami, rozgoryczeniem, nieprzespanymi nocami i w konsekwencji zniechęceniem do poszukiwań partnera lub partnerki na całe życie.

Coraz więcej młodych ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że szybkie numerki to nie jest to. Że w życiu trzeba, mimo wszelkich przeciwności, postawić jednak na coś, co można w skrócie nazwać kanonem wartości: na związki, które mogą zaowocować prawdziwym uczuciem, prowadzącym do partnerskiego związku dwojga ludzi. Związku, w którym szybkie numerki będą miały całkowicie inne znaczenie...

(|535 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : Jan _DNIA 21-10-2002 - 23:08 | 5059 raz(y) oglądano.
artykułów : Kraków Nocą
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Kraków nocą Czyli nigdzie niepublikowane szczegóły z życia miasta Liczne wydawnictwa traktujące o Krakowie pomieszczają wskazówki, co w tym mieście robić w nocy, i są to na ogół informacje pobieżne, a wskazywane cele to z punktu widzenia przemysłu rozrywkowego esencja eufemizmu. Przewodniki i informatory kreślą po mieście nocne trasy natury taneczno-alkoholowej i trudno ukryć, że to maleńki wycinek tego, czym w Krakowie można nasycić zmysły. Wszędzie zabawa nocą jest, w rzeczy samej, czymś zgoła innym niż zabawa o świcie czy po południu. Przy świecącym słońcu Kraków jest miastem konserwatywnym, kawiarnianym, zgrzebnie studenckim, turystyczno-pamiątkarskim i stosunkowo trzeźwym. Noc zamienia je w obyczajowe piekło - i nie ma co ukrywać - piekło nieucywilizowane. Wielkie miasta europejskie starają się za wszelką cenę swe piekła cywilizować, a przynajmniej oświetlać, by cena, jaką przyszło im płacić za nocne ciągoty swych obywateli i przyjezdnych, była do zniesienia dla wszystkich. Kraków nocą - jak zaznaczyłem na wstępie - w oficjalnych publikacjach jest w zasadzie wiochą z paroma pubami, dyskotekami i dużym placem. Tymczasem, prócz tych banalnych miejsc, można bez specjalnego zastanawiania się wymienić kilka innych atrakcji. Dzielnica nierządu Jedną z nich jest niewątpliwie należąca do największych w tej części Europy, zaciemniona dzielnica nierządu - ciągnąca się od placu Biskupiego, poprzez plac Matejki, okolice urzędu wojewódzkiego, aż po dworzec i politechnikę. Obywateli spoza Krakowa informuję, że to jedna czwarta miasta w granicach drugiej obwodnicy. Władze Krakowa postanowiły walczyć tam z nierządem za pomocą przepisu karnego, nakładającego grzywnę na osobę rzucającą niedopałek na jezdnię. Wydaje się to najbardziej dziwną na świecie próbą sprowadzenia kobiet ulicznych na drogę moralnego ładu. Ekstrawagancją estetyczną tej dzielnicy są tereny wzdłuż torów kolejowych, przypominające kinowe amerykańskie wizje świata po eksplozji atomowej, awarii kanalizacji i totalnego strajku służb oczyszczania miasta - do kupy (nomen omen). Odbycie stosunku płciowego w tak zaaranżowanym krajobrazie może być przeżyciem rozsławiającym imię naszego miasta aż po krańce zbadanego wszechświata. Barbakan - dworzec - teatr Inną godną a zaniedbaną w bedekerach rozrywką jest towarzystwo słaniające się na plantowej trasie: Barbakan, dworzec, tyły Teatru im. Słowackiego. Dla prawdziwego zwyrodnialca wysiadającego z pociągu i zmierzającego pierwszy raz w życiu w kierunku centrum "prastarej stolicy" miejsce to przysłoni prymitywne wybryki znane z "love parade". Starsi i młodsi panowie, nie niepokojeni tu przez policyjne patrole, z zaangażowaniem obnażają narządy bądź oferują po przystępnych cenach odurzające substancje suche i ciecze o różnym stopniu skomplikowania i o różnych możliwościach paraliżowania centralnego układu nerwowego. W okolicach Barbakanu można sobie nawet zawinszować podanie ich dożylnie, za pomocą używanej strzykawki, co jest usługą niewidzianą już od dawna w zglobalizowanym świecie, a przypominającą sławne szwejkowskie wstrzykiwanie nafty pod skórę. Władze Krakowa starają się na to wszystko nie patrzyć, co nie przychodzi im trudno, bo wszędzie tam jest ciemno jak w Smoczej Jamie.

(Cały artykuł: 'Kraków Nocą' |740 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : Jan _DNIA 21-10-2002 - 00:30 | 4855 raz(y) oglądano.
artykułów : Pod napięciem
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP WIESŁAW ZIOBRO

Pod napięciem

Na kilku posesjach druty wiszą w tak bliskiej odległości od zabudowań, że można wieszać na nich pranie





Do tej pory mało kto wie w Tarnowie, że linia wysokiego napięcia, 110 kV, biegnąca wzdłuż wałów na Białej, przez niemal ćwierć wieku była użytkowana bez pozwolenia. Zdaniem okolicznych mieszkańców, nadal jest ona przykładem samowoli budowlanej. Co ciekawe, nie chodzi o jakiś budowany na dziko budyneczek, ale o kosztowną, poważną inwestycję, o wielkie stalowe słupy i kilometrowej długości przewody, którymi płynie prąd pod wysokim napięciem...
-W 1975 r., gdy linię zaczęto budować, my w ogóle nie byliśmy stroną w sprawie. Nikt o nic nas wtedy nie pytał, robiono, co chciano. Jeśli człowiek odważył się o coś zapytać, otrzymywał odpowiedź, że wszystkie dokumenty są tajne, poufne itp. i że nie ma do nich wglądu - mówi Barbara Kowalczewska, mieszkanka ul. Krakowskiej. Tuż za ogrodzeniem jej posesji stoi jeden z ogromnych słupów. Dom, w którym mieszka jej rodzina, powstał w 1951 r.

Ludzi nawet specjalnie nie dziwiła tajemnicza aura roztaczana wokół nowej linii, gdyż wiedzieli, że zasila ona zlokalizowane w kierunku północnym Zakłady Mechaniczne "Ponar", jeden z największych zakładów przemysłowych miasta. Do lat 90. oficjalnie mówiło się, że "Ponar" to wytwórca obrabiarek numerycznie sterowanych, ale przede wszystkim przedsiębiorstwo żyło z produkcji zbrojeniowej. W Tarnowie wszyscy o tym wiedzieli, dlatego mieszkańcy budynków, o które zahaczała niemal linia 110 kV, zdawali sobie sprawę z tego, że rzecz jest nie do ruszenia...

Ale w 1992 r., gdy już na dobre zawitała demokracja, niepogodzeni z sytuacją mieszkańcy ulic Krakowskiej, Dąbala i Wiosennej postanowili protestować. Wielkie ożywienie w ruchu oporu przeciwko linii energetycznej wywołała wiadomość, że na tych samych słupach ma być zawieszona jeszcze jedna nitka przewodów, tym razem do Zakładów Azotowych w Mościcach.

- To było w listopadzie 1992 r. - wspomina pani Barbara. - Zaczęliśmy alarmować wszystkie urzędy, w końcu sprawa trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Nim jednak zapadły jakiekolwiek decyzje, ekipy monterów już przystępowały do pracy. Zdecydowaliśmy się przeciwstawić temu dosłownie fizycznie. Weszliśmy na teren budowy i rozpoczęliśmy pikietę. Straszono nas policją, prokuratorem, sądem, tym, że zamkną nas na 24 godziny w areszcie, ale w oporze wytrwaliśmy. Nie ruszyliśmy się z miejsca. Skutecznie zablokowaliśmy dowóz sprzętu.

Nowa nitka została zawieszona tylko częściowo. W 1992 r. ówczesny zarząd Zakładów Azotowych tracił nerwy. Publicznie informował członków pikiety, że zakład zwróci się do nich o wysokie odszkodowanie. - Nawet gdzieś miałam fakturę, którą nam dostarczono, ale ta sprawa ostatecznie ucichła.

Za to głośne stały się okoliczności, w jakich - w epoce Gierka - powstawała linia wysokiego napięcia nad Białą.

Dwunastu mieszkańców pobliskich domów informowało urzędy, a potem także NSA, iż w chwili budowy linii inwestor (zakłady "Ponar") nie miał pozwolenia na budowę, a jedynie zatwierdzony plan realizacyjny. Wskazywano, iż rzeczywisty przebieg linii różni się od obowiązującego planu zagospodarowania przestrzennego miasta. Mieszkańcy zaczęli domagać się przesunięcia słupów z przewodami tak, aby realizowana przed laty bez pozwolenia inwestycja przestała im szkodzić, również w sensie zdrowotnym.

Dociekliwa grupa protestacyjna ustaliła poza tym, że inwestor w 1973 r. nie spełnił nawet warunku polegającego na uzyskaniu prawa do terenu. Część słupów - podkreślano wielokrotnie w pismach - posadowiona została na prywatnych działkach, a także - jak pisano jeszcze w listopadzie 1996 r. do Zarządu Miasta w Tarnowie - brakowało pozwolenia na użytkowanie linii.

- W 1992 r., gdy występowałam do Urzędu Miasta z wnioskiem o zagospodarowanie mojej działki, dowiedziałam się, że będzie to niemożliwe, gdyż działka znajduje się w strefie wysokich napięć. Strefa ochronna przebiega w obrębie 30 metrów - oznajmia Barbara Kowalczewska. - Nad niektórymi posesjami druty wiszą w tak bliskiej odległości od zabudowań, że można wieszać na nich pranie.

- Ja mam dom wzniesiony przed 1973 r., przed zbudowaniem tej nieszczęsnej linii. Czekaliśmy z mężem aż dorosną nasze dzieci i być może zechcą nadbudować piętro. Dzisiaj wiadomo, że nie otrzymają na to zezwolenia ze względu na obowiązującą strefę. To, co ja powinnam zrobić? Zbudować dzieciom gdzie indziej nowy dom, od fundamentów? - pyta Monika Pikul, mieszkanka ul. Wiosennej.

- Mnie nie interesuje sprawa wywłaszczenia, gdyby taka kwestia się pojawiła, bo miejsce, w którym stoi mój dom, podoba mi się. I nie zamierzam się z niego ruszyć. To linia, a nie mój dom, była budowana z naruszeniem prawa - powiada Bożena Wójcik z ul. Porannej.

W październiku 1995 r. Wydział Urbanistyki, Architektury i Nadzoru Budowlanego UM w Tarnowie złożył wniosek o korektę planu zagospodarowania przestrzennego, aby trasa przebiegu linii wraz ze strefą ochronną odpowiadała rzeczywistej trasie i granicom strefy. Chodziło zapewne o to, by starającym się o rozbudowę linii "Azotom" udało się wreszcie uzyskać pozytywną decyzję, uchylaną wcześniej kilkakrotnie przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Tarnowie lub NSA.

- Zmiana planu została przeprowadzona tylko w celu uzyskania możliwości prawnych dla zalegalizowania samowoli budowlanej - uważają mieszkańcy.

Zarząd Miasta przystał na propozycję zmian w planie. Nie sprzeciwiła się im również Rada Miasta. Odrzucono wszystkie zarzuty mieszkańców. W uzasadnieniu uchwały RM z 28 stycznia 1997 r. napisano, że po analizie materiałów uhonorowano trasę przebiegu linii elektromagnetycznej zgodną ze stanem istniejącym, dodając także, że ekspertyza przygotowana przez spółkę z o.o. "Elektryka" w Gliwicach w kwestii rozbudowy istniejącej linii i jej zagrożenia dla środowiska jest pozytywna.

Samorząd miejski, broniąc zmian w planie zagospodarowania przestrzennego, informował wszelkie instytucje odwoławcze, że projekt zawiera wszystkie wymagane uzgodnienia i opinie, a chociaż linia została w latach 70. wybudowana bez pozwolenia na budowę, prezydent Tarnowa wydał decyzję zatwierdzającą projekt wykonawczy i udzielił pozwolenia na jej użytkowanie.

W grudniu 1997 r. Oddział Zamiejscowy NSA w Krakowie stwierdził nieważność wspomnianej uchwały RM. W następnych latach akta sprawy znowu wędrowały od urzędu do urzędu, od sądu do sądu, gdyż każda ze stron - nie usatysfakcjonowana decyzją bądź orzeczeniami - odwoływała się.

W urzędach, instytucjach i w NSA do dzisiaj toczy się postępowanie administracyjne w trzech kwestiach: legalności planu zatwierdzającego budowę linii napowietrznej, zmian w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego i pozwolenia na użytkowanie linii.

Pozytywną decyzję prezydenta Tarnowa z lutego 1998 r. w ostatniej sprawie utrzymał w mocy wojewoda tarnowski. Argumentował, iż linia została wybudowana zgodnie z planem realizacyjnym na terenie niebudowlanym przeznaczonym w ówczesnym planie pod uprawy rolne. Osiedle "Nad Białą" - wedle słów wojewody - było wówczas w realizacji i brak jest podstaw do uznania, że linia wybudowana została z naruszeniem ustaleń planu zagospodarowania przestrzennego. Decyzję prezydenta Tarnowa wojewoda określił jako prawidłowe czynności zmierzające do doprowadzenia stanu istniejącego do zgodności z prawem. Wojewoda doszedł do wniosku, iż brakuje prawnych przesłanek do tego, by nie można było zalegalizować inwestycji, na którą wcześniej nie było pozwolenia.

- Wojewoda w ogóle nie odniósł się do wielu innych naszych zarzutów - mówi Barbara Kowalczewska. - Nie interesował go problem braku nabycia prawa do terenu przez właściciela linii, naruszenia prawa własności i swobody gospodarowania na skutek samowoli budowlanej, uciążliwości linii dla środowiska i życia mieszkańców.

Końcem maja ub.r. NSA uchylił decyzje wojewody i prezydenta Tarnowa wskazując, że brak przesłanek do zalegalizowania samowoli budowlanej w postaci linii energetycznej nie został dostatecznie udowodniony. Po drugie, z dostarczonej dokumentacji nie wynika, czy na tym terenie była dopuszczalna tego rodzaju inwestycja. NSA zauważył też, że organy wydające decyzję nie odniosły się do rozbieżności pomiędzy przebiegiem linii wynikającym z planu realizacyjnego a rzeczywistym jej usytuowaniem w terenie. Naczelny Sąd był także zdania, iż nie wykazano w stopniu dostatecznym, czy inwestycja nie ma ujemnego wpływu na zdrowie mieszkańców.

- W tej sytuacji wystąpiliśmy do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Tarnowie z wnioskiem o rozbiórkę linii - informują mieszkańcy.

Dziś nikt nie potrafi dokładnie wyliczyć, ile razy akta sprawy były już u wojewody (początkowo tarnowskiego, obecnie małopolskiego), w inspektoracie nadzoru budowlanego, tarnowskim magistracie, w Samorządowym Kolegium Odwoławczym, w NSA. Do sporu włączono także Główny inspektorat nadzoru budowlanego. Akta krążą z jednego miejsca w drugie - w Tarnowie, Krakowie i Warszawie - gdyż ostatnio instytucje i urzędy zajmujące się tą sprawą ogarnęła niemoc decyzyjna.

Sprawa po 10 latach wyrasta na monstrum, gdyż zaczyna chodzić w niej nie tylko o decyzje ściśle merytoryczne. Pism przybywa również z tego powodu, że któryś z organów administracji nie zajmuje stanowiska, umarza postępowanie, a zainteresowane strony pisząc odwołania, chcą szanowny organ przymusić do działania. Nic więc dziwnego, że tylko jedna ze spraw przyjęła także imponujący symbol i numer: OR/OA/ORZ/NJA/4412/16/00/01/02...

- Widać wyraźnie, że unika się podjęcia ostatecznych decyzji, gdyż mogłyby one nieść ze sobą poważne konsekwencje dla stron, które kiedyś nie przestrzegały prawa. Również finansowe - przypuszcza Barbara Kowalczewska. - Największe problemy mogłoby mieć miasto.

Piotr Rękas, któryś z kolejnych naczelników Wydziału Urbanistyki, Architektury i Nadzoru Budowlanego UM w Tarnowie zajmujących się sprawą linii, nie chce jej komentować. Józef Zygiel, główny inżynier utrzymania ruchu w Zakładach Mechanicznych, twierdzi, że zakłady nigdy nie uczestniczyły w sporze. - Dostarczaliśmy tylko żądaną dokumentację i otrzymywaliśmy na bieżąco informacje o przebiegu sporu. W latach 70. nie pracowałem tutaj, ale z tego, co mi wiadomo, zakład miał wszystkie potrzebne pozwolenia.

Zakład Energetyczny SA w Tarnowie, który przed laty przejął linię od "Ponaru", także jest przekonany, iż pod względem prawnym wszystko jest w porządku. - Nasz zakład został wciągnięty w spór na początku lat 90., gdy zaszła konieczność otrzymania pozwolenia na użytkowanie linii, niezbędnego do uzyskania dokumentacji prawnej inwestycji realizowanej przez "Azoty". Decyzja taka została wydana w 1998 r. przez prezydenta Tarnowa, ale nie zgodzili się z nią protestujący mieszkańcy i zaskarżyli legalność jej wydania. W świetle posiadanych opinii i dokumentów, linia została wybudowana zgodnie z obowiązującymi normami i nie stanowi zagrożenia dla środowiska - informuje Beata Boryczko, rzecznik prasowy ZET SA.

- Wkrótce będziemy obchodzić jubileusz dziesięciolecia naszej walki o sprawiedliwość - mówią panie Kowalczewska, Pikul i Wójcik. - Chcielibyśmy wszyscy, żeby fragment tej linii przeniesiono w inne miejsce, to jest możliwe. Od kiedy są tutaj te słupy z przewodami, wielu z nas lęka się, że w czasie wichury zerwą się przewody, spadną na ziemię i nas pozabijają. Pani Kowalczewska mówi, że być może dręczy ich coś, co się nazywa lękami elektromagnetycznymi.

Nie pomagają zapewnienia ZE, iż w razie tego typu awarii automatyka zabezpieczeń w ułamku sekundy wyłącza napięcie w uszkodzonej linii.

Bożena Wójcik jest zdania, że jeśli nie uda się przenieść stąd słupów, powinny być rekompensaty. - Wartość naszych działek, przeznaczonych pod budowę, w ewidentny sposób została zaniżona.

Tymczasem sprawa gmatwa się coraz bardziej. Co rusz zajmują się nią inni urzędnicy, nie mogąc się w tym wszystkim połapać. - Okazało się w przeszłości, że ochrona środowiska nic nie wie o istnieniu linii, tak jak milczą o niej księgi wieczyste nieruchomości. Nie ma tam mowy ani o jednym stojącym słupie! - dodaje pani Bożena.

Niekiedy w wielkim sporze pojawiają się jego odpryski, małe spory w prostych z pozoru kwestiach. Przykładowo - Urząd Miasta w Tarnowie twierdzi, iż w chwili budowy linii teren był nie zabudowany, a trzech właścicieli znajdujących się tam domów udowadnia, iż domy te stały już przed postawieniem słupów.

Możliwe, że przyjdzie rozstrzygnąć inny dylemat: czy napowietrzna linia energetyczna jest rodzajem... uprawy rolnej. Samorząd Tarnowa wielokrotnie podkreślał, iż inwestycję zrealizowano na terenach przeznaczonych pod uprawy rolne, więc mieszkańcy pytają urzędy, czy linia może mieć z nimi cokolwiek wspólnego.

Dwóch właścicieli domów ze spornej strefy nie doczekało rozstrzygnięcia problemu. Zmarli. Ale wszelkie urzędowe wyjaśnienia ciągle przez pocztę są do nich kierowane. Nadesłane dokumenty odbierają dzieci zmarłych rodziców.

Sprawą zaczyna się zajmować już drugie pokolenie. Ale do końca wydaje się równie daleko, jak na samym początku.


(|1896 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : choroby _DNIA 12-09-2002 - 00:32 | 5086 raz(y) oglądano.
artykułów : Jak postępować gdy obsługiwany klient jest naszą udręką
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP OBSŁUGA TRUDNEGO KLIENTA Awanturnicy i pieniacze mogą być własnym wytworem firmy nie potrafiącej postępować z



Autor : bhpekspert _DNIA 04-09-2002 - 07:46 | 3404 raz(y) oglądano.
artykułów : Skazana za mycie szyb
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Skazana za mycie szyb Surowy wyrok Sądu Grodzkiego w Krakowie dla 19-letniej bezrobotnej Ewy R. Na 30 dni trafi do aresztu bezrobotna 19-letnia Ewa R. - zdecydował we wtorek Sąd Grodzki dla Krakowa Podgórze. Surowa kara spotkała ją za "naruszanie bezpieczeństwa na drodze" podczas mycia szyb aut stojących przed rondem Matecznym w Krakowie. To pierwszy taki wyrok w Polsce. Kraków Władze miasta już dawno wypowiedziały wojnę grupom młodych ludzi, którzy myli okna aut stojących na światłach w centrum miasta. Straż miejska wielokrotnie karała mandatami takie osoby, ale bez rezultatu. We wtorek krakowski sąd rozpatrywał hurtowo 16 takich wniosków przeciwko jednej z myjących - Ewie R. Bezrobotna, bez zawodu, 19-letnia panna przyznawała się, że dziennie zarabiała w ten sposób 30-40 zł. Piją i brudzą - Używanie wulgarnych słów, zanieczyszczanie trawników pojemnikami po płynach do mycia szyb, stwarzanie zagrożenia dla kierowców, którzy musieli gwałtownie hamować widząc na jezdni dziewczynę, która nie zdążyła uciec przed ruszającymi pojazdami - wyliczała zarzuty na rozprawie przedstawicielka straży miejskiej. Wszystko działo się od lutego do czerwca br. na ul. Konopnickiej. Także pensjonariusze i pracownicy pobliskiego Uzdrowiska Mateczny poskarżyli się w liście do komendanta straży miejskiej, że myjący szyby zanieczyszczają cały teren, piją alkohol, zażywają narkotyki, terroryzują starsze osoby. Ewy R. nie było na procesie, wyrok zapadł bez jej udziału. Choć straż miejska wnioskowała dla niej karę 3 tys. zł, to sąd był bardziej surowy. - Nie można tolerować chuligaństwa, lekceważenia prawa, funkcjonariuszy publicznych i przechwalania się, że nie można nic zrobić obwinionej, która była przekonana o swojej bezkarności. Dlatego wymierzamy karę 30 dni aresztu, najwyższą, jaką może dać sąd grodzki - argumentowała sędzia Monika Nawara-Chodak. Podkreśliła, że rondo Mateczne jest ważnym węzłem komunikacyjnym miasta i to, co się tam dzieje, jest istotne dla wizerunku Krakowa. - Nie ma okoliczności łagodzących w tej sprawie. Ewa R. w ub.r. była karana 11 mandatami za podobną działalność, w tym roku czterema, w sumie na kwotę 1900 zł, i nie przyniosło to żadnych rezultatów - dodała sędzia. Wyrok nie jest prawomocny. Jeszcze w tym miesiącu sąd grodzki rozpatrzy kolejnych 60 tego typu skarg na myjących szyby aut. - Oby takich wyroków było więcej - komentuje Witold Gadowski, rzecznik prasowy prezydenta Krakowa. Podkreśla, że strażnicy miejscy dobrze wiedzą, kto zajmuje się myciem szyb na skrzyżowaniach w Krakowie i często karzą ich mandatami. Nieletni szef - To młodzi ludzie, w większości nieletni, jest ich nie więcej niż 20. Jedną z grup kieruje 17-latek. On kupuje ścierki i wiaderka - mówi Gadowski. - Trudno z nimi walczyć. Widząc strażnika po prostu uciekają. Do tej pory, gdy dostawali mandat, tylko się z tego śmiali. Wiedzieli, że najbliższe posiedzenie sądu w ich sprawie będzie za wiele miesięcy. Dobrze, że wreszcie wyrok w sprawie takiej osoby był surowy. Najlepiej, gdyby takie kary wymierzane były po tygodniu od wykroczenia... Zdaniem Gadowskiego, myjących szyby nastolatków powinna też bardziej nękać policja. - Zatrzymać na kilka godzin, przewozić do odległego komisariatu - podpowiada Gadowski. Karać to nie wszystko Prof. Jan Widacki, adwokat, były minister spraw wewnętrznych: Kara musi być surowa jeśli ktoś notorycznie popełnia przestępstwo, ale z drugiej strony społecznie wychowawcze byłoby odpracowanie kary przez winowajcę. Karać to nie wszystko. Brakuje współdziałania administracji rządowej i samorządowej, by zapewnić winnym front robót. Należało się Lech Kaczyński, poseł PiS, były minister sprawiedliwości: Rozumiem, że ta kobieta zachowywała się skandalicznie, lekceważyła prawo. Zwłaszcza za ubliżanie strażnikom należała się kara. Dobrze, że sąd działał stanowczo i wydał surowy wyrok. Z drugiej strony wolałbym, żeby równie surowo sądy postępowały z groźniejszymi chuliganami.

(|561 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : atest94 _DNIA 12-08-2002 - 09:20 | 5832 raz(y) oglądano.
artykułów : Ulewne Deszcze -podsumowanie ostatnich tygodni.
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Nowa powódź w Czechach?

Czescy meteorolodzy zapowiadają na najbliższą dobę ulewy i silne wiatry. Może to spowodować kolejne powodzie, szczególnie na południu kraju.

Synoptycy twierdzą, że w niektórych regionach może spaść 10 centymetrów deszczu na metr kwadratowy. Najbardziej zagrożone są Czeskie Budziejowice, które powódź nawiedziła już kilka dni temu. Teraz miasto może zostać jeszcze bardziej zniszczone.

Wysoka woda spodziewana jest też na Wełtawie w Pradze. Służby ratownicze zostały postawione w stan gotowości, podobnie jak w wielu innych miejscowościach Czech.Gwałtowne opady w Holandii

W Holandii w wielu miejscach na wschodzie kraju doszło w nocy i rano do gwałtownych opadów. Holenderski Instytut Meteorologii zapowiada dalsze groźne burze, z intensywnymi opadami deszczu.

Woda zalała kilka miejscowości, na wielu ulicach jej poziom sięgał 75 centymetrów.

Ulice miejscowości Rijssen, Enter i Putten na wschodzie kraju zamieniły się w rwące potoki. Zalane zostały piwnice i domy. Strażacy nie nadążali z wypompowywaniem wody. Tylko w samym Rijssen otrzymali ponad 300 wezwań. Rzecznik straży okreslił straty spowodowane ulewami jako "gigantyczne".

Burze przeszły także nad Groningen na północy Holandii. Zalane zostały ulice, od pioruna zniszczony został dach sklepu meblowego. Usuwanie szkód trwało kilka godzin.
Europa czeka na kolejne deszcze

Przynajmniej 58 osób, z czego w większości turyści, zginęło w powodziach nad rosyjskim wybrzeżem Morza Czarnego - poinformowało Ministerstwo Spraw Nadzwyczajnych. Burze wyrządziły poważne szkody także w Niemczech, Włoszech i Austrii.

Według rosyjskich agencji informacyjnych, wiele osób jest jednak wciąż uznawanych za zaginione i liczba ofiar na pewno wzrośnie. Jednocześnie setki turystów utknęło w regionie nie mogąc, z powodu zniszczonych przez powodzie dróg i mostów, wyjechać do domów.

Tymczasem na Dunaju poziom wody przekroczył zwykły stan o ponad 6 metrów - fala kulminacyjna ma dzisiejszej nocy przejść przez Budapeszt.

W Czechach w wyniku powodzi na południu kraju zginęło 5 osób. Czescy meteorolodzy zapowiadają na najbliższą dobę ulewy. Może to spowodować kolejne powodzie. Najbardziej zagrożone są Czeskie Budziejowice, które powódź nawiedziła już kilka dni temu.

W Niemczech najsilniej dotknięte przez żywioł zostały Bawaria, Badenia Wirtembergia i częściowo Dolna Saksonia, w której zginęła jedna osoba. Wiele miejscowości znalazło się pod wodą. Najsilniejsze opady wystąpiły w północnej części gór Harzu, gdzie w ciągu 24 godzin spadło 80 litrów deszczu na metr kwadratowy.

We Włoszech na północy i w centrum kraju w ciągu kilku godzin spadło do 120 litrów deszczu na metr kwadratowy. W Piemoncie i w alpejskiej Dolinie Aosty z brzegów wystąpiły rzeki. Na wielu ulicach Rzymu stoi do 80 centymetrów wody, w niektórych miejscach z brzegów wystąpił Tybr.

W Austrii trwa usuwanie skutków powodzi stulecia. Meteorolodzy zapowiadają, że w nocy spadną znowu ulewne deszcze, które mogą doprowadzić do kolejnego zalania dotkniętych powodzią Dolnej i Górnej Austrii.
Niemcy: Utrzymuje się zagrożenie powodziowe

W południowych i wschodnich Niemczech utrzymuje się zagrożenie powodziowe. Niemiecki Instytut Meteorologii w Offenbach zapowiedział na poniedziałek kolejną falę intensywnych opadów deszDotyczy to Bawarii, Badenii-Wirtembergii i wschodu Niemiec. Służby meteorologiczne spodziewają się poprawy pogody dopiero od wtorku. Jak podała w niedzielę stacja telewizyjna n-tv, poziom wody w Łabie wzrósł w okolicach Drezna do 5,62 m i nadal podnosi się.

O północy w sobotę zawieszono żeglugę na odcinku Łaby pomiędzy granicą z Czechami a miejscowością Riesa, leżącą ok. 35 km na północ od Drezna. Gwałtowne ulewy i burze przeszły w nocy z soboty na niedzielę nad Niemcami południowymi oraz Dolną Saksonią. Miejscami spadło 80 litrów deszczu na jeden metr kwadratowy.

W wypadku na zalanej przez wodę drodze w Wolfenbuettel, w Dolnej Saksonii zginął 31-letni kierowca karetki Czerwonego Krzyża, biorący udział w akcji ratunkowej. Na skutek intensywnych opadów w Górnej Bawarii woda wdarła się do wielu domów, zalewając piwnice i inne nisko położone pomieszczenia. W kilku miejscowościach płynąca ulicami woda sięgała przechodniom do piersi.
czu.

Burze i ulewy dają się we znaki Europie

Silne deszcze i burze, które w ciągu ostatnich 24 godzin przeszły nad Europą wyrządziły poważne szkody w Niemczech, Włoszech i na hiszpańskiej Majorce.
W Niemczech najsilniej dotknięte przez żywioł zostały Bawaria, Badenia Wirtembergia i częściowo Dolna Saksonia, w której zginęła jedna osoba. Wiele miejscowości znalazło się pod wodą, która zalała jezdnie, domy i piwnice. Najsilniejsze opady wystąpiły w północnej części gór Harzu, gdzie w ciągu 24 godzin spadło 80 litrów deszczu na metr kwadratowy.

Meteorolodzy zapowiadają kolejne silne opady przede wszystkim w Górnej i Dolnej Bawarii oraz w Górnym Palatynacie.

We Włoszech na północy i w centrum kraju w ciągu kilku godzin spadło do 120 litrów deszczu na metr kwadratowy. W Piemoncie i w alpejskiej Dolinie Aosty z brzegów wystąpiły rzeki, a w górach, na wysokości ponad 2000 metrów spadł śnieg.

Burze dotknęły także Rzym. W Wiecznym Mieści spadł deszcz i grad, a woda zalała liczne piwnice i stacje metra, a także wtargnęła do dwóch rzymskich szpitali. W Klinice Uniwersyteckiej zalanych zostało kilka sal operacyjnych, a w innej miejskiej klinice strażacy ewakuowali pacjentów z niższych pięter.

Na wielu ulicach zalega do 80 centymetrów wody, w niektórych miejscach z brzegów wystąpił Tybr. Z powodu silnych opadów zakłócony został ruch na rzymskim lotnisku, wiele samolotów ma opóźnienie.

W prowincji Viterbo na północ od Rzymu trąby powietrzne zerwały dachy z domów, a ulice są zablokowane powyrywanymi przez burze drzewami i fragmentami murów. Na wybrzeżu ewakuowano dwa place kempingowe zagrożone powodzią.

Także na Sardynii i na Capri burza wyrządziła poważne straty, a z powodu wysokich fal zawieszono częściowo kursowanie promów.

Pogoda we Włoszech ma poprawić się jutro bądź we wtorek. W przyszły weekend jednak spaść mają kolejne deszcze.

Także na hiszpańskiej Majorce zalane zostały garaże i ulice. Meteorolodzy zapowiadają jednak, że pogoda na Balearach poprawi się. W Hiszpanii silniejsze opady mogą wystąpić jedynie na Costa Brava i na północnym wschodzie Katalonii.

Powodzi obawiają się także Austriacy. Meteorolodzy zapowiadają, że w nocy spadną znowu ulewne deszcze, które mogą doprowadzić do kolejnych zalań w dotkniętych powodzią stulecia Dolnej i Górnej Austrii. Oddziały ratownicze szykują plan działania na wypadek powodzi.
Daleki Wschód: Tam również powodzie

Kilkadziesiąt osób zginęło wskutek powodzi i osunięć ziemi w Chinach i na Półwyspie Koreańskim. Przyczyną kataklizmu były ulewne deszcze.

W Południowej Korei trwają poszukiwania dwóch osób zaginionych w czasie powodzi. Łącznie zginęło lub zaginęło 20 ludzi, a jeśli doliczyć ofiary wypadków drogowych spowodowanych przez ulewy, liczba ta wzrośnie do 31. Deszcz nie jest już bardzo intensywny i poziom wód opada. Straty szacuje się na wiele milionów dolarów.

Na skutek powodzi i osunięć ziemi w Korei Północnej zostało rannych przeszło 400 osób, a prawie 23 tysiące straciło dach nad głową. Według oficjalnej agencji prasowej KCNA jest też kilkudziesięciu zabitych. Nad prowincjami Phenian Południe i Hwanghae Południe, a także na zachodzie kraju przeszły trąby powietrzne. Międzynarodowy Czerwony Krzyż apeluje o 600 tysięcy dolarów na pomoc dla poszkodowanych.

Co najmniej 70 osób zginęło wskutek osunięć ziemi w prowincji Hunan w środkowych Chinach. Od początku roku powodzie i osunięcia ziemi pochłonęły w tym kraju prawie 900 ofiar śmiertelnych.
Grad i burze nad Rzymem

W sobotę po południu i wieczorem nad Rzymem przeszła wielka burza połączona z gradobiciem, wyrządzając sporo szkód. Zalanych zostało wiele piwnic, a obalone przez wichurę drzewa tarasowały ulice.

Ulewne deszcze i burze dotknęły w sobotę i inne regiony Włoch, zarówno na północy, jak na południu. Przy tym tradycyjnie o tej porze sierpnia tysiące Włochów wyruszają na wypoczynek letni.
Wciąż leje w Niemczech

Silne opady deszczu minionej nocy spowodowały zalanie ulic i piwnic wielu domów w Niemczech. Najbardziej dotknięte są Bawaria, Badenia-Wirtembergia i Dolna Saksonia.

W Saksonii wstrzymano o północy żeglugę na Łabie, ponieważ poziom wody w rzece przekroczył stan alarmowy.

W niektórych bawarskich miejscowościach ogłoszono alarm przeciwpowodziowy. W okręgu Ebersberg w Górnej Bawarii woda zalała domy do wysokości metra.

W Brunszwiku w Dolnej Saksonii w ciągu godziny spadło 35 litrów deszczu na metr kwadratowy.
Indie: Wyjątkowo groźne monsuny

Co najmniej 15 osób zginęło w ciągu ostatniej doby w dotkniętym powodzią stanie Uttaranchal na północy Indii. Wyjątkowo ulewne monsunowe deszcze spowodowały tam powódź i osunięcia się mas ziemi.
Od początku sezonu monsunowego w wyniku powodzi w całych Indiach zginęło już łącznie ponad 440 osób. Najwięcej śmiertelnych ofiar - 221 - jest w stanie Bihar we wschodnich Indiach. Powodzie zniszczyły w tym stanie ponad 100 tysięcy domów oraz ponad milion hektarów upraw rolnych.
Nowe ofiary nawałnicy nad Morzem Czarnym

Liczba ofiar kataklizmu w Kraju Krasnodarskim, na południu Rosji, wzrosła do co najmniej 58 osób - podała w niedzielę rano agencja ITAR-TASS. Większość ofiar to turyści, którzy wypoczywali na górzystym wybrzeżu Morza Czarnego.
Tylko w rejonie Noworosyjska ratownicy odnaleźli 49 ciał ofiar czwartkowej nawałnicy. Nie udało się ustalić tożsamości co najmniej 16 zabitych. Zdaniem rosyjskich źródeł, ostateczny tragiczny bilans uderzenia żywiołu z pewnością okaże się jeszcze wyższy - ekipy ratownicze nadal nie dotarły do wielu punktów, gdzie grupy turystów odpoczywały pod namiotami; nie wydobyto też z morza ciał utopionych ludzi, zabranych przez falę powodziową.

Zdaniem lokalnych władz, większość ofiar to jednak przede wszystkim stali mieszkańcy Kraju Krasnodarskiego. Liczba osób, uznanych za zaginione oficjalnie wynosi "od stu do czterystu" ludzi.

Władze Noworosyjska podały też w niedzielę pierwsze, szacunkowe dane na temat zniszczeń, jakie spowodował żywioł. W mieście i okolicach podtopionych zostało 12 tysięcy domów, 379 jest całkowicie zniszczonych a 1823 poważnie uszkodzonych. Ponad jedna piąta Noworosyjska nadal pozbawiona jest dostaw prądu.

W czwartek nad czarnomorskim wybrzeżem Kraju Krasnodarskiego przeszła potężna nawałnica. Wezbrane wody górskich rzek i potoków zmywały ludzi do morza. Z kolei w piątek spustoszenie siała tam ogromna trąba powietrzna.
Powodzie w Europie

W północnej Austrii trwa usuwanie skutków powodzi, która przedwczoraj nawiedziła kraje związkowe Dolną i Górną Austrię. Ratownicy przygotowują się do odparcia drugiej fali powodziowej, która pojutrze może ponownie zagrozić zalanym rejonom.
Tysiące strażaków, żołnierzy i mieszkańców zalanych miejscowości oczyszczają budynki i drogi z błota i wody. Na zniszczone tereny napływa pomoc z sąsiednich regionów. Przybyli też strażacy z Czech ze specjalnymi pojazdami i sprzętem.

Przypadki plądrowania opuszczonych domów i sklepów zmusiły żandarmerię do patrolowania zagrożonych terenów. W kilku miejscowościach założono prowizoryczne wodociągi i linie elektryczne, by zaopatrzyć mieszkańców w wodę pitną i prąd. Gubernator Dolnej Austrii Erwin Koehl zapowiedział, że już w przyszłym tygodniu powodzianie otrzymają pomoc finansową.

W Czechach najwyższy stopień zagrożenia powodziowego obowiązuje już tylko w 4 miejscowościach. Najgroźniejsza sytuacja panuje na północy kraju, gdzie fala kulminacyjna na Łabie minęła Usti. Na zalanych terenach znaleziono ciała 4 ofiar żywiołu, dwie dalsze osoby uważa się za zaginione. Dziś wieczorem i jutro meteorolodzy spodziewają się kolejnych deszczów, które mogą spowodować przybór wód w dorzeczach Łaby i Dunaju.

Fala powodziowa na Łabie zbliża się tymczasem do Drezna. Władze obawiają się zalania niektórych ulic.

Ulewne deszcze zalały autostrady i tunele w północnych Włoszech. Najtrudniejsza sytuacja panuje na autostradach A-12 i A-15 prowadzących do Genui. Pod Turynem wykoleił się pociąg, ale na szczęście nie było ofiar. Po deszczach i burzach temperatura jest dużo niższa, niż zwykle o tej porze roku.
Włoscy turyści kontra ulewy

Tradycyjny exodus urlopowy, który we Włoszech przypada na ostatni weekend przed Świętem Wniebowzięcia 15 sierpnia, w tym roku urozmaiciła woda zalewająca autostrady i tunele w północnej Italii.
Z powodu ulewnych deszczów olbrzymie korki utworzyły się w sobotę od rana przy wyjeździe z Turynu, wykoleił się (nie ma ofiar) pociąg z Ventimilii na granicy z Francją do Mediolanu, a na niektórych drogach woda wlewa się przez progi do wnętrza samochodów.

Potoki wody zalewające szosy spowodowały w sobotę rano chwilowe zamknięcie przez policję niektórych tuneli, wiaduktów i odcinków autostrad A-15 i A-12 prowadzących do Genui.

Sytuację skomplikowała fatalna widoczność oraz niemożność ominięcia zalanych odcinków autostrad bocznymi drogami, na których warunki były jeszcze gorsze.

Nadawane co pół godziny specjalne informacje radiowe dla kierowców wzywają do opóźnienia wyjazdów urlopowych. Włoskie Radio Kierowców ostrzega: Jeśli nie posłuchacie apelu, sześciu milionom samochodów, które zwykle o tej poprze wyjeżdżają na drogi Italii, grozi utknięcie w wielokilometrowych korkach.

Leje, błyska i grzmi nie tylko od Genui po Wenecję, ale także na Sardynii i na Sycylii, na adriatyckim wybrzeżu Włoch i na wybrzeżu Morza Tyrreńskiego, od Ventimilii po Rzym, a temperatura jest o 5- 7 stopni niższa od zazwyczaj panującej o tej porze roku.

Włoskie służby meteorologiczne podały w sobotę wieczorem, że w ciągu ostatniego tygodnia w północnych Włoszech uderzyło 30.000 piorunów. Włoscy hotelarze, którzy w sierpniu wywieszają zazwyczaj tabliczki z napisem "completo", tym razem biją na alarm i domagają się od rządu ogłoszenia stanu "klęski żywiołowej" dla przemysłu turystycznego. Na sierpień sprzedano tylko 70 proc. miejsc w najatrakcyjniejszych kąpieliskach i miejscowościach wypoczynkowych. Przerwane wały przeciwpowodziowe w Bawarii Długotrwałe opady deszczu spowodowały gwałtowny wzrost poziomu wielu niemieckich rzek, doprowadzając do przerwania w poniedziałek wałów przeciwpowodziowych w Bawarii i Saksonii. Wezbrane wody górskiego potoku przerwały tamę w bawarskim Obernzell pod Pasawą (Passau), zalewając znaczną część miejscowości. "Straż pożarna uratowała sześć osób odciętych przez wodę" - poinformował rzecznik policji. Silny nurt porwał jeden z pojazdów ratowniczych oraz dwa inne samochody i poważnie uszkodził je. Do podobnej sytuacji doszło w położonym niedaleko granicy z Austrią Traunstein. Rzeka Traun przerwała tam wał przeciwpowodziowy i zerwała most. Z domów położonych w dolnej części miasta ewakuowano mieszkańców. Całkowicie odcięta od świata jest także położona w sąsiedztwie miejscowość Ruhpolding. Władze Pasawy spodziewają się wzrostu poziomu wody w Dunaju do rekordowego stanu 10,4 m. Podczas "powodzi stulecia" w 1999 r. poziom Dunaju był o metr niższy. Aby zapewnić mieszkańcom zalanych terenów regularne zaopatrzenie do akcji skierowano osiem łodzi. Ze względu na wdzierającą się wodę zamknięto na kilka godzin autostradę A 8 (Monachium-Salzburg) na odcinku między Bad Reichenhall i Neukirchen. Stan klęski żywiołowej ogłoszono łącznie dla sześciu bawarskich powiatów: Traunstein, Berchtesgaden, Rosenheim, Weilheim-Schongau, Passau und Ebersberg. W Lipsku i Dreźnie zalaniu uległy liczne piwnice domów, przejścia podziemne oraz ulice. Gwałtowna burza przeszła nad Rudawami - łańcuchem górskim nad granicą między Saksonią i Republiką Czeską. Jak podała telewizja ZDF, podczas burzy w okolicach Monachium zginęła 8-letnia dziewczynka, przygnieciona drzewem wyrwanym przez wiatr. Na podtopionych drogach doszło do kilku tragicznych wypadków. W Meklemburgii-Pomorzu Przednim zginęła 30-letnia policjantka. Jej samochód wypadł podczas silnego deszczu z trasy i kilkakrotnie przekoziołkował. W kolizji autostradzie A 4 w okolicach Jeny, do którego doszło podczas silnej ulewy, zginął mężczyzna, a dziewięć dalszych osób zostało rannych - podała dpa. Niemieckie koleje Deutsche Bahn zawiesiły kilka regionalnych połączeń w południowej Bawarii. Deszcz oraz osuwająca się ziemia spowodowały podmycie i uszkodzenie torów. 12.08.2002 Powodzie w Polsce: Najgorzej w czwartek W dwóch miejscach na Dolnym Śląsku rzeki przekroczyły stany ostrzegawcze. Centrum Zarządzania Kryzysowego we Wrocławiu przewiduje w regionie największe opady w czwartek. Stany ostrzegawcze przekroczyła o 2 cm rzeka Bystrzyca w punkcie pomiarowym w Mietkowie i o 16 cm rzeka Strzegomka. "To niewiele i przynajmniej na razie nie ma na Dolnym Śląsku powodów do niepokoju. Ciągle spływają do nas informacje meteorologiczne, największe opady przewidujemy w czwartek" - powiedział Henryk Przybylok, szef wydziału zarządzania kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu. Zdaniem pracowników Centrum Zarządzania Kryzysowego, Dolnemu Śląskowi nie grozi powodziowa woda z Czech i Austrii. Opadami najbardziej zagrożone są powiaty kłodzki, ząbkowicki, jeleniogórski i kamiennogórski. Tam w czwartek ma spaść od 5 do 20 milimetrów wody na metr kwadratowy na dobę. Lokalnie rzeki mogą przekroczyć stany alarmowe na Nysie Łużyckiej, Nysie Kłodzkiej, Kaczawie i Bystrzycy. Na odcinku od Nysy Łużyckiej do Nysy Kłodzkej może spaść nawet 70 milimetrów wody. "Tam wody nie przybędzie drastycznie, ale ta ilość już daje do myślenia. Wzmocnimy tam kontrolę powodziową" - dodał Przybylok. Jego zdaniem, nie ma żadnego zagrożenia dla Wrocławia. W Centrum Zarządzania Kryzysowego bez przerwy dzwonią telefony. Mieszkańcy miasta w związku z niepokojącą sytuacją w Czechach i Austrii pytają o zabezpieczenia przeciwpowodziowe. 12.08.2002 Praga: Przygotowania do wielkiej fali W związku z groźbą powodzi władze stolicy Czech zamknęły nabrzeże Wełtawy na odcinku między zabytkowymi budowlami Teatru Narodowego i Rudolfinum. Ekipy ratownicze usuwają samochody z ulic dzielnicy Mała Strana na drugim brzegu Wełtawy. W drodze do Pragi są ratownicy z miasta Kutna Hora w środkowych Czechach, a do pomocy w walce z następstwami powodzi w stolicy ściągnięto też 70 żołnierzy - podał burmistrz Igor Niemec. Fala kulminacyjna na Wełtawie jest spodziewana w poniedziałek wieczorem lub w nocy na wtorek. 12.08.2002 Możliwe lokalne powodzie i podtopienia W Polsce może dojść do lokalnych powodzi i podtopień, które mogą być wynikiem nadejścia deszczowego frontu znad Europy południowej. Dyżurny synoptyk Jerzy Bednarek z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej powiedział, że największych opadów należy się spodziewać w południowo-zachodniej części kraju, wzdłuż Odry i w Sudetach. Opady będą się przemieszczać w kierunku północno-wschodnim. Kierownik Biura Prognoz Hydrologicznych Marianna Sasim, przewiduje, że w wyniku ulewnych opadów doszło już do przekroczenia stanów ostrzegawczych a miejscami także alarmowych. Marianna Sasim przestrzegła, że dalsze opady mogą stworzyć poważne zagrożenie powodziowe, dlatego zaleca czujność i obserwację poziomu wody. Podkreśliła, że można zapobiegać spiętrzaniu się wody, szczególnie w małych miejscowościach, przez udrażnianie studzienek kanalizacyjnych i przygotowanie rowów melioracyjnych. Ważne jest również, by nie było zatkanych przejść pod mostkami czy drogami gdzie są przepusty wodne. Synoptycy przewidują, że dzisiaj na Dolnym Śląsku może spaść około 50 milimetrów wody na metr kwadratowy. Ulewne deszcze mogą występować do środy.










Autor : atest94 _DNIA 10-08-2002 - 10:01 | 7076 raz(y) oglądano.
artykułów : Goło i smutno
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP



Moda, reklama, media, show - biznes - współczesna kultura masowa natarczywie korzysta z ludzkiej skłonności do myślenia o seksie.

Ostatnio - można odnieść wrażenie - żywi się wyłącznie erotyką. Podsyca małe i duże tęsknoty, grzeczne i niegrzeczne fantazje. Jak daleko posunie się komercyjna machina? Czy jest jeszcze jakieś tabu, jakaś granica, którą przekroczy kultura popularna? A może nastąpi odwrót od obecnej tendencji?







To już kolejny letni sezon, kiedy moda masowa każe odkrywać coraz więcej. Całe zastępy kobiet, często pomijając względy estetyczne, posłusznie i bez skrępowania kupują słodkie, przyciasne, zmiętoszone, odpowiednie dla lolitek fatałaszki. Ideał to słodka kobietka, wieczna szesnastolatka, seksowna i smakowita.

Moda: figi na wierzch


W cieniu Pałacu Kultury w Warszawie, w przypominających labirynt halach targowych – imponujący przegląd dekoltów, przezroczystości, zwiewności, drastycznych wycięć i skosów. Pani Bożena, sprzedawczyni od kilku sezonów, prezentuje hit swojego stoiska: spodnium, czerń i złoto, cętki a la pantera. Z przodu dekolt aż do pępka, z tyłu też niewiele materiału, jeśli nie liczyć wąskich pasków w poprzek pleców. – Klientki mierzą i kupują, mówią, że świetne na lato – zachwala pani Bożena. – Ale najczęściej to panowie namawiają swoje kobiety do noszenia takich sexy ciuszków. Choć bywa i na odwrót. Pani Bożena pamięta, jak niedawno przed stoiskiem zatrzymało się młode małżeństwo. Ona wybrała zwiewną i skąpą czerwoną sukienkę na ramiączkach. Mąż zareagował gwałtownie: – Wybierz coś innego. Mam dosyć facetów śliniących się na twój widok i ich świńskich odzywek. Gdyby nie fachowa porada pani Bożeny (mała narzutka), pewnie byłyby to ostatnie wspólne zakupy.

– Teraz modny jest sexyfolk – objaśnia pani Marzena, kilka stoisk dalej. – Frędzle, pognieciony len, prześwitujące wdzianka. Kobieta musi się trochę pokazać, musi być sexy. Folk w wydaniu masowym to wcale nie – jak by się mogło wydawać – długie, falbaniaste spódnice w rustykalne wzorki, ale lniane obcisłe bluzeczki zawiązywane na troczki. Do tego – jeśli ma to być zestaw obowiązkowy tego lata – wąska i krótka spódniczka z dżinsu.

Pani Elżbieta, księgowa, zbliża się do pięćdziesiątki i jest zachwycona propozycjami tego sezonu. – Podobają mi się te przezroczyste bluzki, może wybiorę taką białą, ażurową – waha się. – W moim wieku chyba powinnam się trochę pilnować, ale mój mąż lubi, kiedy wyglądam kobieco.

Czegoś zaskakującego i kobiecego szukają na wakacyjny wyjazd dwie przyjaciółki: Agnieszka i Beata. Obie mają po 18 lat, buty na wyczynowych obcasach, odsłonięte pępki i wyrazisty makijaż. – Teraz poluję na bluzkę z odkrytymi plecami, do noszenia bez stanika – mówi Agnieszka. – Ostatnio kupiłam krótką spódnicę biodrówkę. Od razu mi się spodobała. Jest sexy, ale jednocześnie sportowa. Nie lubię klasyki, dla mnie liczy się fajny wygląd.

Popularna moda bazarowa ma własne trendy, hity i nowości; podchwytuje pewne elementy z firmowych sklepów i je wyjaskrawia. Zdaniem Natalii Jaroszewskiej, projektantki z Łodzi, te ubrania są przerysowane, kiepsko wykonane. – Tam zawsze sprzedaje się to samo: byle było krótko, kolorowo, błyszcząco i prowokująco. Takie wzory zaszczepia kultura masowa. Im więcej pokażesz, tym szybciej cię zauważą.

Projektanci mody na pytanie o rozerotyzowanie ich twórczości odpowiadają ze spokojem i poczuciem oczywistości: moda napędza erotykę, a erotyka modę, jedno bez drugiego nie istnieje. – Od kilku lat lansuje się superkobiecość – wyjaśnia Natalia Jaroszewska.

– Jest dużo rozdarć, skosów, wszystko jest blisko ciała. Figi i stanik wychodzą na wierzch, stają się elementem ubioru jak bluzka lub spodnie.

Chociaż projektanci w odkrywaniu i uwypuklaniu nie ustępują ofercie bazarowej, to jednak zgodnie twierdzą: erotyka tak, ale nie po to, żeby prowokować. – Modne są przezroczystości – tłumaczy Maciej Zień, projektant z atelier Dochnal i Zień. – To widać na pokazach. Gołe piersi to jednak tylko wizja estetyczna. Nagość wyolbrzymia się, żeby zwrócić uwagę na tendencje, uwydatnić trendy w modzie. Dzięki temu nikt nie zapomni, że modne są prześwitujące tkaniny.


Niektórym paniom zdarza się zbyt dosłownie potraktować te subtelne sugestie projektantów. Zamiłowanie do kusych strojów okrutnie zemściło się na Edycie Górniak podczas występu na uroczystości rozdania tegorocznych Wiktorów. Sensację wywołała posłanka Aleksandra Jakubowska, która pokazała się na wybiegu z biustem mocno prześwitującym spod sukienki. A wieść o nadrukach „sexy, pretty, love, romance” na sukni pani premierowej podczas wizyty japońskiej pary cesarskiej poszła w świat dzięki korespondentowi francuskiej agencji AFP.

Estrada: dosadnie i dosłownie

Tak jak przyodziewek gwiazd kultury masowej, tak i utwory przez nich wykonywane ku uciesze masowej publiczności charakteryzują się erotyczną dosłownością. „Baśka miała fajny biust, Ela całowała cudnie, nawet już po swoim ślubie, z Kaśką można było konie kraść, chociaż wiem, że chciała przeżyć swój pierwszy raz” – śpiewają Wilki w wielkim hicie tegorocznych wakacji.

– W tekstach polskich piosenek erotyka skończyła się wraz z piosenkami Starszych Panów – twierdzi Andrzej Głowacki, reżyser estradowy. – Później zaczęły się prostackie opowiadania. Problemem jest prymitywna obrazkowość naszej estrady. Artyści są zapatrzeni w silikonowe wzory ze scen zachodnich. Wydaje im się, że publiczność oczekuje dosłowności słów i gestów.

Trudno znaleźć w polskiej piosence dobrą frazę erotyczną w stylu Starszych Panów: „już kąpiesz się nie dla mnie” czy „bo we mnie jest seks”. Zdaniem Głowackiego sytuację ratuje subtelna erotyka w wykonaniu Anny Marii Jopek. Jej piosenki uruchamiają wyobraźnię, inspirują do szukania nowych znaczeń słów. Delikatnie opisują to, co opisać najtrudniej: intymne doznanie bliskości ludzi. Wybijają się ponad wyznania typu: „za ten papieros tuż po, i ten szampan tuż przed, za pocałunek w tę noc i za stosunek w dzień” (Ich Troje).






– Granica między tym, co smaczne, a tym, czego nie można przełknąć, jest ulotna – twierdzi Elżbieta Zapendowska, nauczycielka śpiewu wielu wokalistów polskich.

– Smaczna jest Kayah, Jopek. Lipnicka to też smaczny obrazek. Zdaniem Elżbiety Zapendowskiej, wielu artystów epatuje czym się da. Przed laty odważną pionierką była Danuta Stankiewicz. – Robiła wszystko, łącznie z nagimi spektaklami – wspomina Zapendowska. – Teraz się zmieniła, ale bez zmian pozostaje to, że jest bardzo kiepską wokalistką.

Polska estrada uparcie kopiuje gwiazdy i gwiazdeczki, giętkie i gibkie jak Britney Spears. – Są jak świeże mięsko, ale zjadliwe najwyżej przez tydzień – twierdzi Głowacki. – Polskie wytwórnie płytowe szukały polskich odpowiedników plastiku z Zachodu i wykreowały, nie wiadomo dlaczego, Kaję Paschalską.

Zdaniem Kuby Wojewódzkiego, dziennikarza muzycznego, rynek opanowała tandeta. – Twórcy piosenek fundują odbiorcy populistyczny koncert życzeń, którego decydentem jest zły gust, niskie wymagania estetyczne i miałkość. Głębia słowa, plastyka metafory, poszukiwanie swojej drogi w literackim pomyśle na piosenkę rozdziobały „sępy miłości”, zalały „morza łez” wylane przez „mokre oczy”. Generalnie dominuje twórcza myśl spod znaku „powiedz, że mnie kochasz albo lepiej pokaż”.

Elżbieta Zapendowska jest przekonana, że świat estrady świadomie dąży do łamania norm. Wynika to z potrzeby czasów – widz oczekuje od artysty czegoś, na co sam nigdy nie byłby w stanie się zdobyć. Ludzie się do tego przyzwyczajają i nikogo już nie bulwersuje skąpo odziana kobieta na scenie.

– Jedynie kontekst, w jakim nagość jest eksponowana, może wywołać skandal, na przykład jeśli pokaże się dwóch mężczyzn. Jedynym celem jest popularność. W tym świecie krąży powiedzenie: dobrze czy źle – ważne, by o mnie mówili.

Reklama: lubisz ten sport?

Estetyką miast i miasteczek rządzą pośladki, biusty i torsy z billboardów. Reklamują wszystko, co się da: slipy, biustonosze, dezodoranty, balsamy do ciała, szminki, samochody. Aż nudne w powtarzalnych ujęciach lub raczej wypięciach. W reklamie odbywa się letni festiwal zmysłowo depilowanych łydek, czekoladowe batony stają się obiektami erotycznego pożądania, muśliny i jedwabie opadają z ciał masowanych środkami kosmetycznymi.

Seks to najprostszy sposób na reklamę. – Seks i erotyka – tłumaczy doktor Ewa Szczęsna, semiotyk kultury z Uniwersytetu Warszawskiego i juror na konkursach reklamowych – wywołują pozytywne pobudzenie emocjonalne, wspomagają zapamiętywanie treści towarzyszących temu pobudzeniu. A zatem – pomagają sprzedawać wszystko.

Seks w reklamie może być zabawny, zaskakujący, zmysłowy, ale też wulgarny i niezrozumiały. Ocena jest sprawą subiektywną. Oto reklama prezerwatyw Pepino: na billboardzie koszykarz wrzuca piłkę do kosza-prezerwatywy, obok pytanie: „Lubisz ten sport?”. Trudno dostrzec analogię między ochroną, jaką daje kondom przed niechcianą ciążą, a strzelaniem do kosza. – Ta reklama to przykład braku finezji w potraktowaniu tematu – ocenia Jarosław Kamiński, copywriter z agencji Saatchi&Saatchi. Jego zdaniem finezyjne były reklamy Lifestyle, oparte na analogii między różnymi kształtami proponowanych prezerwatyw a wieżami znanych budowli architektonicznych.

Wyjątkowo skuteczne jest połączenie seksu i humoru. Tak potraktowano erotyczne skojarzenia w telewizyjnej reklamie Fanty. Jest gorąco, chłopcy chcą zrobić dowcip atrakcyjnej brunetce siedzącej na brzegu fontanny. Najodważniejszy z dowcipnisiów proponuje jej łyk napoju. Wcześniej wstrząsnął go tak, że wszystko tryska na dziewczynę. Ta zmysłowo zlizuje napój z warg i wciąga chłopaka do fontanny. Erotyzm wisi w powietrzu, ale jest lekki i zabawny. Przyjemny i nienapastliwy – zdaniem Kamińskiego – jest również w reklamie szamponu Herbal Essences. Atrakcyjna, długowłosa kobieta przeżywa uniesienia, myjąc włosy w łazience na pokładzie samolotu. Jęki słyszą pasażerowie. Początkowo zszokowani, później dopytują się, co to za szampon, który daje takie przeżycia. – To klasyczne przełożenie skojarzeń z jednej sfery życia na drugą. Co sugeruje, wszyscy wiemy – mówi Kamiński.

Przykłady erotycznych żartów przywołuje dr Szczęsna w książce „Poetyka reklamy”. „Co robi jeż w fabryce prezerwatyw? Kinder niespodzianki”. Albo: „Jak brzmiała reklama prezerwatyw przed wojną? Prędzej pęknie ci serce”. Jak zauważa, aluzje do seksu i erotyki pojawiają się w reklamie od początku jej istnienia. Po I wojnie światowej amerykański szampon Palmolive był erotycznie – jak na tamte czasy – reklamowany za pomocą wizerunku kobiety z rozwianym włosem i rozmarzonym spojrzeniem.

– Dziś – mówi dr Szczęsna – granice tego, co uważa się za drażniące zmysł erotyczny, znacznie się przesunęły. Na łamanie kolejnych barier wpływ ma z pewnością rozwój technik przekazu: zaawansowane techniki drukarskie, fotograficzne, rozwój radia, telewizji, Internetu. – Jeżeli możemy pokazać, że majteczki modelki są czerwone, usłyszeć jej czułe westchnienia, obejrzeć drażniącą zmysły scenkę, a na dodatek – jak to się dzieje w przypadku przekazu poprzez Internet – co nieco zmienić w skąpym ubraniu dziewczyny, to mamy gwarancję bardzo skutecznego oddziaływania.

Twórcy reklamy nie widzą w używaniu erotyki etycznego lub estetycznego problemu. Jeśli już jakiś widzą, to raczej pruderię i hipokryzję naszego społeczeństwa:

– Polska reklama bywa inteligentna i drapieżna, ale zwykle jest grzeczna – twierdzi Jarosław Kamiński. – Agencje reklamowe boją się odważnych pomysłów, bo polscy odbiorcy z jednej strony bywają wulgarni, z drugiej reagują nerwowo, gdy pokazuje im się prawdę. Pewne pomysły raczej by się u nas nie przyjęły. Na przykład reklama biura turystycznego dla samotnych w Londynie: kundelek zagląda przez okno do jakiegoś wnętrza, zrywa się, biegnie przez miasto i uprawia seks w różnych pozycjach ze wszystkimi napotkanymi suczkami. Na koniec ukazuje się logo tego biura.

– W porównaniu z niektórymi spotami zachodnimi – wtóruje dr Szczęsna – nasze są okazami delikatności. Oto w jednej z reklamówek szwedzkich seksowna blondynka zaczyna nagle, w trakcie aktu seksualnego, okładać pięściami swego partnera, przywiązanego do łóżka. Kiedy tłucze tkwiące na jego nosie okulary, pojawia się napis: w naszych szkłach kontaktowych będziesz bezpieczny.

Polska nie jest więc miejscem, w którym odbywa się przełamywanie kolejnego tabu. – Tabu ma to do siebie, że trzyma się mocno – podkreśla dr Szczęsna. – Jego naruszenie grozi potępieniem i wykluczeniem z grupy. Przykład: „numer z gejami” – chwyt, który miał odwrócić lub opóźnić upadek popkulturowego czasopisma „Machina”, wykraczał poza przyjęte w naszym kraju kanony. Przełamywanie tabu nie może być zbyt gwałtowne. To proces długotrwały. Reklamy prezerwatyw, podpasek, tamponów sprawiły, że ludzie nie czekają już z ich zakupem na moment, gdy nikogo nie będzie w sklepie czy aptece. Co więcej, panie kupują swoim panom prezerwatywy, a panowie paniom podpaski.
Media: publiczna seksoanaliza

Jeśli szukać granicy, na której się zatrzymała kultura komercyjna, jest to pewnie seks grupowy. Ale w pismach uchodzących za erotycznie poprawne, nieprzekraczające granicy pornografii, ogłoszenia par małżeńskich, które pragną nawiązać seks we czworo z innymi bezpruderyjnymi parami, są już normą. Dzwonisz pod upubliczniony numer telefonu: oni mają niekrępujące mieszkanie z lustrem na suficie. Po co? – Jak to po co – dziwi się młoda osoba w słuchawce telefonicznej. – Żeby się wydawało, że jest nas więcej.

Podobnie jest z seksem przed widownią – to też przestaje być tabu. Oto młoda para aktorów porno zwierza się w publicznej telewizji, że w trakcie zdjęć do filmu ona zaszła w ciążę. Przedtem nigdy się nie widzieli. Teraz są razem i otwarcie twierdzą, że lubią to robić w asyście widowni. Są w ich fachu tacy, którzy bez fotografów, stylistów, oświetleniowców nie potrafią osiągnąć satysfakcji.

Z tej skłonności do publicznych zwierzeń, ludzkiej ciekawości i apetytu na erotykę korzystają programy telewizyjne, próbujące przełamać wstyd mówienia o trudnych sprawach.

– Goście, którzy opowiadają o intymności, najczęściej są oswojeni ze swoją seksualnością. Mówią o tym niezależnie od wieku czy wykształcenia – twierdzi Ewa Drzyzga, prowadząca program „Rozmowy w toku”.

– Niektórzy występ w programie traktują jako terapię, mogą poradzić się obecnego w studiu specjalisty seksuologa. Studio „Rozmów w toku” służyło już za miejsce spotkania żony, męża i jego kochanki. W czasie rozmowy żona przystała na propozycję życia w trójkącie. – Na pewno tematy erotyczne są atrakcyjne dla widowni – mówi Drzyzga. – Pozycja widza jest bezpieczna: może bez żadnego ryzyka zadać kłopotliwe pytania, obserwować zachowania gości w studiu i samemu ustalać granice własnej intymności.

Być może potrzeba pewnej terapii jest silniejsza niż się nam wydaje, być może apetyt na tematy erotyczne ma źródło nie tylko w ludzkiej ciekawości.

– Mam wrażenie, że nasze społeczeństwo ma jakiś uraz seksualny, jakieś ogromne pokłady seksualnych zahamowań – zastanawia się Mariusz Szczygieł, który niegdyś prowadził program „Na każdy temat”. – Większość jest bardzo wyczulona na tematy erotyczne. Reaguje na nie silniej, ostrzej, bardziej emocjonalnie. Myślę, że jak ktoś ma udane życie seksualne, to nie jest tak wyczulony w tych kwestiach. W każdym razie jako społeczeństwo potrzebujemy psychoanalizy powszechnej.

Dostarczane bodźce to, jak je określają seksuolodzy, afrodyzjaki społeczne. Jak tłumaczy doktor Stanisław Dulko, potrzebujemy ich dla dobra naszego zdrowia psychicznego i seksualnego. Dlatego kiedy mężczyzna spaceruje ulicą, ogląda szyldy, reklamy uliczne, ale też kształtne kobiece biodra, nogi, piersi. Odbiera otoczenie zmysłami. – Wraca do domu pełen nowych wrażeń, z naładowanym akumulatorem. Dlatego sypialnia dwojga partnerów staje się często miejscem ogromnego oszustwa, obłudy i niewierności – przyznaje seksuolog. – Mężczyzna przenosi swoje fantazje seksualne ze znanymi aktorkami czy modelkami na partnerkę. Odtwarza własny film, który sam sobie wymyślił. Wszystko będzie dobrze, gdy kobieta trafnie odczyta preferencje swojego mężczyzny, trochę się dostosuje i uwzględni jego upodobania. Nawet jeśli bohaterką jego fantazji jest seksowna modelka z reklamy. Można by więc wywnioskować, że odbiorcy, oczekując od kultury komercyjnej erotycznej dosłowności, nie są nią znudzeni. Wciąż pojawiają się w niej nowi bohaterowie, którzy budzą naturalną ciekawość, którzy mogą dostarczać wciąż nowych pobudzeń i seksualnych inspiracji.

Na dodatek głód stymulującego wyobraźnię seksu jest tym większy, im więcej z nim kłopotów w rzeczywistości. Nie marzą o seksie tylko aseksualni, wyprani z niego jak albinosi z pigmentu. Jeszcze więcej jest jednak takich, którzy tylko marzą. Zainteresowanie uprawianiem seksu w Polsce spada. Tak twierdzą seksuolodzy, a potwierdzają to ostatnie badania zamówione przez firmę farmaceutyczną Pfizer. Sprzyja temu stres związany z niepewnością na rynku pracy, lęk o finanse rodzinne albo – narastający w niektórych środowiskach – pracoholizm. Wyżyłowany człowiek jest seksualnie do niczego. Ale w zakamarkach wyobraźni może się oddać erotyce mniej wyczerpującej, acz wybujałej.

A zatem erotyka w kulturze masowej to substytut. – Seks jest jedną z najsilniejszych potrzeb człowieka – tłumaczy Ewa Szczęsna – domagającą się zaspokojenia tak samo jak głód czy pragnienie. Kultura komercyjna stwarza obietnicę zaspokojenia za niewielką cenę – opłatę telewizyjną, kinowy bilet. Zapewnia satysfakcję przy okazji kupna reklamowanego produktu. Oczywiście są to obietnice, które nie mogą być spełnione. Ale człowiek jest istotą marzącą, która chętnie zawiesza swoją niewiarę, zapomina o zdrowym rozsądku dla zaspokojenia swoich potrzeb emocjonalnych.

Kłębią się w nas pragnienia, o których czasami nie mamy pojęcia. Można się zastanawiać, czy rozerotyzowana komercja sięgnie głębiej do ukrytego w ludzkich głowach kłębowiska. Z dotychczasowych doświadczeń – jeśli nie polskich, to światowych – wynika, że nie ma dla niej granicy, której nie przekroczyłaby dla pieniędzy. – Przemysł rozrywkowy, moda i reklama są ze sobą ściśle związane. Modą rządzi pieniądz, więc epatowanie seksem ma cel wyłącznie komercyjny – mówi Joanna Bojańczyk, szefowa działu mody w „Wysokich obcasach”.

Niektórzy jednak wierzą, że ta machina, zbudowana na ludzkich żądzach, może się zaciąć. – Kiedyś za seksowne uważano odsłonięcie kostki – twierdzi projektantka mody Barbara Hoff. – Ale kiedy wszyscy publicznie coś odsłaniamy, to po pewnym czasie przestaje nas to zaskakiwać i podniecać. Wielu mężczyzn uważa, że erotyczny jest kicz: minispódniczki, wypięte piersi – i wiele kobieciątek się temu poddaje. Z pewnością jednak, co obcisłe i krótkie, wkrótce się znudzi i projektanci znowu okryją kobiety. Cały czar mody polega na tej zmienności.

– Przyjdzie moment, w którym widzowie będą mieli przesyt bodźców seksualnych, kiedy pewnych rzeczy nie będzie można wyrazić już dosadniej – twierdzi Andrzej Głowacki. – Powrócimy do aluzji i metafory, która silniej działa na wyobraźnię. Erotyka znów zacznie mówić o duszy, a nie o...

















(|2871 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : Edward _DNIA 10-08-2002 - 07:10 | 3929 raz(y) oglądano.
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP

(|0 więcej słów||Wyślij artykuł do znajomych|Strona gotowa do druku)


Autor : Edward _DNIA 08-08-2002 - 14:08 | 5329 raz(y) oglądano.
artykułów : PREZESIE uważaj aby i Ciebie nie zlinczowali.
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Lincz na żywo Cała Polska widziała w telewizji samosąd na szefie szczecińskiej Odry



Autor : atest94 _DNIA 31-07-2002 - 09:06 | 4686 raz(y) oglądano.
artykułów : W w naszej stolicy SYF i MALARIA połączona z góralską muzyką
Ciekawe tematy - Nie tylko BHP Nakryj radnego



    12   >

INDIE 2015


Nasza nowa strona


Kodeks pracy


OKRESOWY Dla SŁUŻBY BHP, SZKOLENIE SIP


Kategorie


POZWOLENIA ZINTEGROWANE-HANDEL CO2


Głosowanie

Czy Państwowa Inspekcja Pracy spełnia swoją rolę

[ Wyniki | Ankiety ]

Głosów: 330
Komentarzy: 1


Polecamy ebooki



BHP EKSPERT Sp.z o.o.

NIP 678-315-47-15 KRS 0000558141 bhpekspert@gmail.com
tel.kom.(0)501-700-846
Tworzenie strony: 0,325532913208 sekund.