CAŁY TEKST ZAMIEŚCILIŚMY W ORYGINALE
Witam! chciałbym przestrzec wszystkich łatwowiernych pracobiorców "Z tym zaufaniem do pracodawcy to raczej ostroźnie!" przez ostatnie 10 lat swojej aktywności zawodowej pracowałem jako kierowca tzw. TIR-a w transporcie międzynarodowym. Byłem zawsze dyspozycyjnym pracownikiem /silny-wierny ale bierny/nigdy nie dopominałem się o podwyźkę.jednak gdy poraz pierwszy to uczyniłem Pani Prezes firmy w której pracowałem orzekła źe przecieź mogę się zwolnić bo jak twierdziła"na twoje miejsce jest juź 10 chętnych" w trosce o los swojej rodziny pracowałem dalej ,gryząc w sobie wszelkie złości . W 1996r. Pani prezes wymyśliła źe skoro nadal pracuję to raczej nie mam dokąd się zwolnić i "pod rygorem utraty pracy wprowadziła w firmie ryczałty na godziny nadliczbowe jak teź na delegacje krajowe i zagraniczne wprowadzając śmieszne stawki i powiedziała tylko podpiszecie to pracujecie jeśli nie to drzwi otwarte/ co miałem zrobić? podpisałem! i pracowałem dalej .notując sobie ilości przepracowanych godzin w kalendarzach. jednak co miesiąc składałem na ręce Dyrektora d/s spedycji wykaz przepracowanych godzin oczywiście w 2 egzemplarzach i jeden z nich po potwierdzeniu przez w/w dyr. zabierałem sobie . Często bywało tak,ze pracowałem po 400 godzin w miesiącu.Kiedy szefowa firmy wprowadziła nam kierowcom nakaz zdawania tarcz tachografów do biura firmy,myśleliśmy ze ta praca ponad ludzkie siły się skończy ,bo będzie się bała trzymać takie tarcze tacho z przekroczonymi limitami godzin. i tu zaskoczenie "przeciez mozecie wymieniać tarcze na terenie kraju tak aby do niemiec wjezdzać niby wypoczęci tzn niby ktoś inny jeździł na terenie kraju a np.ja wsiadałem za kierownicę dopiero na granicy , i wszystko trwało tak parę lat . Az do lutego 2003r.Po dojechaniu do kolejki na granicy "D"-"PL" Ludwiksdorf-Jędrzychowice doznałem udaru krwotocznego mózgu.Nieprzytomnego zabrały mnie niemieckie słuzby ratunkowe do szpitalaw w Goerlitz a następnie przetransportowano mnie do szpitala w Zgorzelcu a później na oddział neurochirurgii szpitala w Nowej Soli. Zaraz po tym moim zajściu moja zona o wszystkim poinformowała firmę. Szefowa a jakze obiecywała- szeroko idącą pomoc -mojej zonie i rodzinie /chyba tylko w organizacji ewentualnego pogrzebu/ Jak tylko firma odzyskała od niemieckiej policji cięzarówkę to wszelki kontakt został przez firmę zerwany Przez parę m-cy moja rodzina była bez środków do zycia firma nie płaciła zadnych świadczeń.ZUS takze.Długi powstałe wskutek braku funduszy rosły w zastraszającym tempie. Dopiero gdy w kwietniu 2003r zawitałem ze szpitala rehabilitacyjnego do domu na 3 dniową przepustkę pojawił się takze specjalista od BHP aby spisać protokół wypadkowy.ZUS uznał ten mój przypadek jako wypadek przy pracy.Ale firma i tak za pierwsze 33 dni zwolnienia lekarskiego wypłaciła mi w kwietniu 2003r tylko 80% świadczenia.W lipcu 2003r. kiedy było juz wiadomo ze juz nigdy do firmy nie powrócę lekarz orzecznik ZUS skierował mnie na rentę Pani Prezes zaprosiła mnie na szumne pozegnanie.Zjawiłem się w firmie w sierpniu po uprzednim ustaleniu terminu. Na tym całym spotkaniu z kadrą firmy wręczyła mi w ramach podziękowania za 10 lat pracy kopertę a w niej zdjęcia najnowszej cięzarówki jaką firma zakupiła ze słowami" Mogłeś nią jeździć" /Strasznie to było dla mnie budujące! Pod koniec 2003r w skutek pogarszającej się sytuacji materialnej mojej rodziny zwróciłem się pisemnie do Pani Prezes o zapomogę pienięzną na opłacenie zaległych rachunków i a jakze otrzymałem kolosalną kwotę 826 PLN.A gdy zwróciłem się o naliczenie i wypłacenie pieniędzy z tyt. przepracowanych nadgodzin dostałem odpowiedź ze od firmy juz mi się nic nie nalezy i przeciez podarowano mi zapomogę i nie chciano zwrotu ostatniej zaliczki z której się nie rozliczyłem . Pani Prezes nie wzięła pod uwagę nawet tego ze ja nieprzytomny wypadłem w ręce policji niemieckiej z kabiny cięzarówki i nigdy juz do niej nie wróciłem a z tego co się poprzez Polski Konsulat dowiedziałem zawartość kabiny samochodu przekazano pracownikom firmy w 2 dni po całym zdarzeniu były tam pieniądze ,rzeczy osobiste, kalendarze ikopie pokwitowań zgłoszenia przepracowanych godzin.Jeszcze 2 razy pisałem do firmy w formie prośby roszczenie owypłatę za nadgodziny w ostatnim piśmie poinformowałem byłą Panią prezes ze jeśli odmówi wypłaty to sprawę kieruję do sądu pracy.Czekam teraz na kolejną rozprawę. Po 2 pierwszych prawnik firmy proponował ugodę z gratyfikacją finansową i byłem nawet skory przystać na jego propozycję gdyby nie opiewała na śmieszne pieniądze w stosunku do tego co wyliczył mi biegły sądowy. Jak wspomniałem czekam na kolejną juz 4-tą sprawę a prawnik firmy nadal nie dostarczył do sądu wnioskowanych z mojej strony dokumentów.Moze juz niedługo sprawa ruszy dalej , a póki co zaciągam kredyty na prawników i zyję dalej i nie zamierzam się poddać.Ten mój artykół polecam wszystkim tym co jak ja wierzą bezgranicznie w uczciwość swoich szefów.Po przeczytaniu pomyślcie Czy naprawdę warto stawiać pracę ponad wszystko,ponad rodzinę, dom,przyjaciól? Ja juz wiem NIE WARTO!!
Komentarze
Witam ponownie!Przez ostatnie 10 lat do chwili doznania udaru krwotocznego mózgu byłem kierowcą w firmie transportowej w przewozach międzynarodowych.Kiedy przyjmowałem się do pracy polecono mi zrobić wszystkie badania i przedstawić opinię lekarza dopuszczającego do wykonywania zawodu.Pracowałem ,pracowałem ,pracowałem y się chyba wykonać badania kontrolne tzn.okresowe. I tu szok!Pani Prezes stwierdziła ze /tzw badania okresowe to bzdura i relikt czasów komunistycznych teraz takowych się juz nie przeprowadza bo wazne są te z chwili przyjęcia do pracy a jak mi się nie podoba to mogę przeciez zmienić pracę "na twoje miejsce czeka 10 chętnych"-mówiła.W trose o dochody dla rodziny zamykałem "buzię na kłódkę" i pracowałem dalej.Dopiero w 1999r. na moje usilne prośby zapoznano nas z międzynarodowymi przepisami ADR odnośnie czasu pracy kierowców.Jednak temat odpoczynków tygodniowych i międzykursowych skrzętnie pomijano,a na nasze ządania odpowiedź była jedna -tzn. taka jak w przypadku badań okresowych.Niestety dopiero teraz wiem ze popełniłem błąd godząc się na takie traktowanie.
Teraz jest juz trochę za późno! Jestem niepełnosprawnym rencistą a Pani Prezes pławi się w palącym słońcu Egiptu lub gdzieś na Kanarach drwiąc sobie ze wszystkich przepisów Prawa Pracy inabija dalej naiwnych w" butelkę" ,bo takich jak ja w naszym kochanym Kraju nie brakuje i to w kazdym zawodzie.Ludzie !ocknijcie się przeciez podobno niewolnictwo zostało zniesione!Pozdrawiam.Tomek_a
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się [5]