Afery [1]: Pralnia barona [2]

Autor : kierowcy Dodano: 13-02-2004 - 15:21
Przestępstwa [3]
Wielomilionowe malwersacje, oszustwa podatkowe i pranie pieniędzy - takie zarzuty postawiła gdańska Prokuratura Apelacyjna szefowi pomorskiego SLD Jerzemu Jędykiewiczowi. Grozi mu nawet 10 lat więzienia. Baron nie zostanie aresztowany, jeżeli wpłaci 700 tysięcy złotych kaucji.



Jędykiewicz jest 22 podejrzanym w aferze Stelli Maris - kościelnego wydawnictwa, pod szyldem którego funkcjonowała pralnia pieniędzy. Szef pomorskiego Sojuszu został w środę wieczorem zatrzymany przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Do północy był przesłuchiwany w prokuraturze. Nie było to zaskoczeniem, bo od kilku miesięcy wiadomo było o jego związkach z tą głośną sprawą.

Prokuratura uważa, że Jędykiewicz, będąc prezesem Energobudowy (spółki zależnej Prokom Investments), przywłaszczył ponad 30 milionów na szkodę spółki. Jej zdaniem w latach 1999 - 2002 Jędykiewicz popełnił sporo przestępstw, m.in. nie płacił podatków. - Zarzucamy mu też wypranie ok. 14 milionów złotych - mówi Krzysztof Trynka, rzecznik gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej.

Przestępcze operacje polegały na tym, że Jędykiewicz w imieniu Energobudowy zlecał usługi doradcze gdyńskiej firmie Biuro Obsługi Inwestycji, należącej do Janusza B. (także podejrzanego w sprawie Stelli Maris). Ta z kolei podzlecała wykonanie tych usług wydawnictwu Stella Maris. Ale usługi widniały tylko na papierze. W rzeczywistości nie było żadnego konsultingu. Faktury były pretekstem do wyprowadzania gotówki.

Drugim podejrzanym w tym wątku afery jest Piotr S., dyrektor opolskiego oddziału Energobudowy i były członek zarządu Energobudowy. Prokuratura zarzuca mu współudział w przywłaszczeniu 9,8 mln zł.

Mimo że zarzuty wobec szefa pomorskiego SLD są poważne, prokuratura nie wystąpiła o aresztowanie go. - Mamy wystarczający materiał dowodowy, dlatego nie występowaliśmy o areszt - tłumaczy Krzysztof Trynka. Jędykiewicz, żeby pozostać na wolności, musi wpłacić 700 tysięcy złotych kaucji.

Musiał też zostawić w prokuraturze swój paszport. Zgodnie z wolą kierownictwa Sojuszu najpóźniej w sobotę ma obowiązek zawiesić swoje członkostwo w partii.

Głównym poszkodowanym w tej sprawie jest Prokom Investments Ryszarda Krauzego. Prokom był do niedawna właścicielem większości udziałów w Energobudowie, a Krauze stał na czele rady nadzorczej. W grudniu Energobudowa połączyła się z Polnordem - inną spółką związaną z Prokomem. W nowej spółce Jędykiewicz nie został zatrudniony.

Oficjalnie przedstawiciele Prokomu nie komentują afery w Energobudowie. - Za kilka dni przedstawimy nasze stanowisko - zapowiada rzecznik spółki Agnieszka Dziedzic.

Władze Prokomu są zaskoczone zarzutami wobec Jędykiewicza. - Ta spółka była badana przez audytora, który nie wykazał poważniejszych nieprawidłowości - mówi w rozmowie z "Rz", proszący o zachowanie anonimowości, pracownik Prokomu. - Dopiero po sygnałach o aferze zaczęliśmy jeszcze raz badać finanse Energobudowy.

Nie wiadomo, na co zostały przeznaczone pieniądze ani czy poszkodowana spółka będzie mogła je odzyskać. - Sprawdzamy informacje, że w ostatnim czasie Jędykiewicz kupił willę wartą kilka milionów złotych i stał się właścicielem nieruchomości na terenie Trójmiasta - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie. Prokuratura nie wyklucza, że część wyprowadzonych pieniędzy została przeznaczona na łapówki za wygrane kontrakty.

W czasie, gdy, zdaniem prokuratury, doszło do malwersacji, Energobudowa zdobyła kilka intratnych kontraktów. Jednym z nich była opiewająca na ponad 80 milionów złotych umowa z PZU Development na budowę 14 centrów likwidacji szkód i oceny ryzyka. Ten kontrakt nie został ukończony, ponieważ po odejściu z PZU Władysława Jamrożego i Grzegorza Wieczerzaka, nowe władze renegocjowały i zmniejszyły wartość kontraktu o połowę. Budowała też m in. biurowiec Zielony Zakątek w Warszawie. Właśnie ta inwestycja jest wymieniana przez prokuraturę w kontekście wyprowadzenia pieniędzy.

Jędykiewicz nie chciał wczoraj komentować zarzutów prokuratury. Ostatnio Jędykiewicz angażował się w projekt budowy elektrowni wiatrowej. W tekście pt. "Jak baron SLD wiatraki buduje" ("Rz" z 5 stycznia 2004 r.) ujawniliśmy, że przedsięwzięcie miały sfinansować spółki skarbu państwa. W sumie chodzi o ponad 130 milionów złotych.

Afera Stella Maris jest dziś jedną z największych afer gospodarczych województwa pomorskiego. Do tej pory prokuratura postawiła zarzuty 22 osobom. Planuje przedstawienie zarzutów kilkunastu kolejnym.

Stella Maris to kościelne wydawnictwo, pod szyldem którego funkcjonowała ogromna pralnia pieniędzy. Byłym szefom wydawnictwa, w tym byłemu kapelanowi metropolity gdańskiego Zbigniewowi B., gdańska Prokuratura Apelacyjna zarzuca, że w latach 1998 - 2001 wystawiali faktury VAT za fikcyjne usługi konsultingowe i doradcze. Jak ustalono, kwota, na którą wystawili takie faktury, sięga 65 milionów złotych. Faktury były podstawą do wyprowadzania gotówki z firm, dzięki nim można było także zawyżać koszty działalności i unikać płacenia podatków. Wśród podejrzanych są także m.in.: były wiceminister infrastruktury odpowiedzialny za sprawy łączności Krzysztof H., były wiceprezes spółki El-Net Eugeniusz G., były cenzor Janusz B. Zarzuty ciążą także na byłej wiceprezydent Szczecina z ramienia SLD Elżbiecie M., która we wrześniu 2003 r. zrezygnowała z członkostwa w klubie radnych Sojuszu w szczecińskiej Radzie Miejskiej. Podejrzanymi są też szefowie znanych firm. Prokuratura zapowiada, że pierwsze akty oskarżenia w tej sprawie wpłyną do sądu w czerwcu.

Piotr Adamowicz, Bertold Kittel

Źródło:Rzeczpospolita

Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się [4]
Links
  [1] http://bhpekspert.pl/index.php?name=News&catid=2
  [2] http://bhpekspert.pl/index.php?name=News&file=article&sid=866
  [3] http://bhpekspert.pl/index.php?name=News&catid=&topic=73
  [4] http://bhpekspert.pl/user.php