Pierwsza Praca - Straceni Na Starcie [1]

Autor : ubezpieczenie Dodano: 12-12-2002 - 00:52
Praca [2]
Niech pani zaszczeka

Praca dla młodych

Młodzi, inteligentni ludzie po studiach zatrudniają się jako sprzedawcy w sklepach, pomoce biurowe, mieszają margarynę w zakładach tłuszczowych. Przyjmą każdą pracę. Szefowie firm wiedzą o tym i umieją to wykorzystać.
Niedawno Rafineria Gdańska zatrudniła na rok 14 absolwentów nie korzystając z państwowej dotacji. Będzie to ją kosztowało blisko 500 tys. zł. Takich firm, które wierzą w przyszłość, jest jednak niewiele. Młodych to się raczej omija, zwalnia i oszukuje.
– Urodziliśmy się 5 lat za późno – ocenia Marcin Ziuzia, student V roku socjologii na Uniwersytecie Gdańskim, od dwóch lat godzący studia z pracą na umowę zlecenie w Instytucie Promocji Kadr, firmie doradztwa personalnego. – W latach 90. wystarczyło wyższe wykształcenie i znajomość języka obcego. Ludzie po leśnictwie, weterynarii, agronomii i innych osobliwych kierunkach od ręki zostawali kierownikami. Potem porobili studia podyplomowe z zarządzania i finansów. Mają doświadczenie, którego my nie mamy. I tak dobrze, że jesteśmy z czoła wyżu.

W jednym z pomieszczeń IPK szafy i stoły zalegają stosy ankiet. Porządkuje je kilkoro absolwentów studiów wyższych i studentów ostatnich roczników. Żartują, że robią fakultet z dziurkowania i drukowania. Te stosy to oferty, które napłynęły na ogłoszenie o rekrutacji pracowników do GE Capital Banku. Na 300 miejsc w całej Polsce zgłosiło się ok. 10 tys. chętnych. W ogłoszeniu był wymóg „wykształcenie minimum średnie”, bo chodzi o stosunkowo proste czynności. Tymczasem 90 proc. zainteresowanych legitymuje się wyższym wykształceniem, a są i posiadacze doktoratów.

Do niedawna, jeśli młody człowiek z wyższym wykształceniem nie mógł znaleźć pracy, zwykle był to pechowiec, nieudacznik, ktoś z defektem. Teraz jest inaczej. – Rozmawiałem z osobami, którym nic nie brakuje, a nie mogą znaleźć innej pracy jak dorywczą, krótkoterminową, pomocniczą, niewymagającą kwalifikacji, na zasadach leasingu pracowniczego – wylicza szef IPK dr Marek Suchar, psycholog społeczny. – Nieźle wykształceni młodzi ludzie dają korepetycje z matematyki, lekcje gry na gitarze, wprowadzają informacje do bazy danych. Są inteligentni, elastyczni. Podejmują się zajęć, przy których wystarczyłby niższy potencjał intelektualny, niższe kwalifikacje. Oczywiście traktują to jako fazę przejściową.

Szefostwo pewnej dużej agencji pracy czasowej, dostarczającej pracowników między innymi do zakładów tłuszczowych na Wybrzeżu, odkryło nagle, że margarynę mieszają skończeni licencjaci i magistrowie, którzy wcześniej jako studenci dorabiali tu, by opłacić edukację. Po studiach nie znaleźli zatrudnienia. Agencja nie była zainteresowana przedłużeniem z nimi umów, bo musiałaby teraz od ich płac odprowadzać ZUS. Stali się drożsi jako siła robocza. Więc dogadali się z lokalnym przedstawicielem agencji. Żeby w papierach wszystko grało, dostarczyli dokumenty młodszych, wciąż studiujących kolegów. Za przysługę rewanżowali się jakąś dolą. Gdy rzecz się wydała, i ów przedstawiciel, i jego podopieczni stracili pracę.

Komornik przy Sądzie Okręgowym w Białymstoku Tomasz Kalinowski opowiedział dziennikarzom „Gazety Wyborczej”, że coraz częściej trafiają do niego sprawy absolwentów, którzy zachęcani przez państwo brali pożyczki na opłacenie studiów. Teraz nie mają pracy i pieniędzy na spłatę.


– Obecnie przeciętny absolwent wyższej uczelni, czyli 80–90 proc. z tej grupy, spodziewa się pensji 800–1200 zł netto – mówi dr Suchar. – A jeszcze dwa lata temu, gdy zaproponowałem studentom psychologii po 10 zł za godzinę pracy, to połowa wstała i wyszła. Gdańska rafineria, która niedawno zatrudniła na rok 14 absolwentów, od kandydatów do pracy oczekiwała dobrych wyników na studiach magisterskich, dodatkowych kursów z finansów, rachunkowości, wiedzy z teorii kosztów, dobrej znajomości języka obcego. Mile widziane były osoby po studiach podyplomowych. Tym, z którymi podpisano umowy, zaoferowano wynagrodzenie miesięczne ok. 1600 zł brutto. Mogli się poczuć wybrańcami losu, bo ich kolegom nierzadko na starcie proponuje się pracę za darmo, na próbę. Kluczem stało się bowiem doświadczenie zawodowe. Jego brak to wygodne uzasadnienie odmowy, gdy kandydat nie przypadnie pracodawcy do gustu, ale także doskonały pretekst, by mieć bezpłatną siłę roboczą. Niekoniecznie w celu sprawdzenia, czy się nada. W Powiatowym Urzędzie Pracy w Gdańsku znają sklepy, których właściciele testują kolejne partie sprzedawców i wciąż nie mogą znaleźć tych, którzy spełnialiby wymagania. Joanna, 24 lata, magisterium z psychologii, ucieszyła się, gdy szef firmy, w której złożyła ofertę, odpowiedział już na drugi dzień. Firma wabiła posadą „konsultanta” dla absolwenta psychologii. Okazało się, że de facto chodzi o nieodpłatną opiekę nad dziećmi podczas imprezy organizowanej w plenerze. Szef niby miał obserwować, jak kto sobie radzi i ewentualnie przyjąć kogoś na staż, może od razu, a może za parę miesięcy. Termin imprezy wypadał za trzy dni. Każda opiekunka miała się zajmować dziesięciorgiem dzieci. Tak ustalono rano. Do wieczora łączna liczba dzieci wzrosła z planowanych 50 do 130, a liczba opiekunów z pięciu zmalała do trzech, Joanna zrezygnowała. Nawymyślano jej od osób nieodpowiedzialnych. Bóg zapłać Praca za darmo, na próbę, jest szeroko stosowana i akceptowana. Zaczyna się od nieodpłatnych praktyk i stażów w czasie studiów. Pracodawcy na ogół nie rekompensują praktykantom nawet kosztów dojazdu czy wynajmu stancji. Dobrze, jeśli dają w zamian szansę na nauczenie się czegoś, często jednak potrzebują wyrobników do najprostszych posług, segregowania przelewów, ewidencjonowania faktur. Ale można do curriculum vitae wpisać staż. I liczyć, że przyszły pracodawca nie zapyta: co tam konkretnie robiłeś? Nie brak też firm, w których trudno nawet o bezpłatny staż. Uczniom szkół zawodowych zdarza się płacić pracodawcom za to, że pozwolą im u siebie terminować. Z takim zjawiskiem zetknęły się dr Ewa Giermanowska i Mariola Racław-Markowska z Instytutu Spraw Publicznych, kiedy, przygotowując pracę „Społeczności lokalne wobec problemu bezrobocia młodzieży”, prowadziły badania w trzech powiatach: lidzbarskim, puławskim i skierniewickim grodzkim. – Pracodawcy pobierają nieformalne opłaty, bo mają nadmiar chętnych na praktyki – objaśnia dr Giermanowska. Zdaniem badaczki, młodzi nierzadko są przegrani na starcie, bo opuszczają szkoły zawodowe ze świadectwem ich ukończenia, ale bez uprawnień, jakie są niezbędne, aby podjąć pracę w wyuczonym zawodzie. Potwierdza te obserwacje Irena Klemberg, kierowniczka Powiatowego Urzędu Pracy w Tczewie. Absolwenci zawodówek często nie mają egzaminów czeladniczych, bo to kosztuje. Do PUP w Tczewie trafiają elektrycy bez uprawnień, inżynierowie, którzy nie zetknęli się z projektowaniem komputerowym, sprzedawcy bez znajomości kas fiskalnych i tzw. minimum sanitarnego, technicy budowlani, których nie uczono kosztorysowania budowlanego, panie po średniej szkole ekonomicznej nie znające programu Płatnik. PUP wysyła tych młodych na szkolenia podwyższające kwalifikacje. Oczywiście, jeżeli ma pieniądze. Tak czy siak, to oddala start zawodowy. Został akwizytor Absolwenci szkół wyższych, studenci ostatnich roczników, jak Polska długa i szeroka, z wrogością lub głęboką pogardą reagują na firmy trudniące się akwizycją, z towarzystwami ubezpieczeniowymi włącznie. Mają im za złe oszukańcze szyldy, nabór na niby-doradców personalnych, finansowych, konsultantów... Właściwie chyba nie sposób spotkać młodego jako tako wykształconego człowieka, który nie miałby doświadczeń z tego typu ofertą, który nie straciłby czasu na jej rozpoznanie. Bo też firmy akwizycyjne na dzisiejszym postnym rynku są jednym z nielicznych oferentów pracy. Katarzyna Kowal, 22 lata, studentka IV roku ekonomii na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, żeby zdobyć doświadczenie, po trzech latach studiów dziennych, jak spora część jej rocznika, przeniosła się na zaoczne i zaczęła pogoń za pracą. Przeczytawszy anons: „Agencja reklamowa zatrudni młodych ludzi, kreatywnych, chętnych do pracy w dziale reklamy”, Katarzyna Kowal już na starcie, telefonicznie dopytywała się, czy aby nie chodzi o akwizycję. Zaprzeczano, zapraszano na spotkania informacyjne. Poddano ją testom psychologicznym, na inteligencję oraz z marketingu, oczekiwano znajomości dwóch, trzech języków, jakby starała się o pracę w banku. Po tym spotkaniu wyznaczono następne, dopiero na trzecim wyszło szydło z worka. Jej koleżankę, po podobnym wstępie, w ramach „szkolenia” zawieziono do Ząbkowic Śląskich, dano na ramię torbę pełną dziwnych jarmarcznych urządzeń typu latarka wygrywająca melodyjkę i przez trzy dni z rzędu kazano sprzedawać coś, czego hurtownia od lat nie mogła się pozbyć. Poza darmową pracą „na próbę”, sytuacje, z jakimi stykają się młodzi, nie odbiegają od tych, jakie dotykają starsze generacje. Tyle że młodych próbuje się jeszcze wykorzystać. Choćby dlatego, że stopa bezrobocia w grupie wiekowej do 24 lat oscyluje obecnie w granicach 43–45,5 proc. i jest 3 razy wyższa niż u osób powyżej 45 roku życia. Bogna, 24 lata, magisterium z ekonomii (rachunkowość i finanse), ostatnio była zatrudniona w Poznaniu w firmie handlującej samochodami, gdzie młodzi stanowili 90 proc. kadry. – Każdy z nas – opowiada – co najmniej raz w tygodniu słyszał tekst, że na jego miejsce czekają setki chętnych, że kierownictwo może przebierać do bólu. Pracowaliśmy w wielkim stresie. Barbara nie wie, co się stało. Nic nie zapowiadało upadku firmy. Teraz chce tylko jednego – świadectwa pracy, żeby móc się w przyszłości wylegitymować jakimś stażem. Jeszcze nie sprawdziła, czy pracodawca odprowadzał za nią składki do ZUS. Cieszy się, że rodzice jej nie winią, tylko tłumaczą, że tak w życiu bywa. – Boję się, nie mogę spać z tego wszystkiego – opowiada. – Ale niektóre koleżanki pokończyły studia i też miesiącami szukają. Byle do ożywienia Kilka koleżanek Katarzyny Kowal, nie mogąc znaleźć zatrudnienia, przerwało studia. Wyjechały do Londynu, pracują na czarno jako kelnerki, manikiurzystki. Ktoś pracuje w Finlandii jako cieć, maluje ogrodzenia, myje okna, szkoli język. Powyjeżdżała też za granicę część znajomych Aleksandry Kuźmin, 24 lata, absolwentki Wydziału Zarządzania i Marketingu UMK w Toruniu, specjalność: rachunkowość i finanse. – Stwierdzili, że nic ich tu nie trzyma, nie mają żadnej przyszłości – relacjonuje. – Ja wierzę, że powolutku... Aleksandra, jak część znajomych, którzy nie wyjechali, pracuje na stażu refundowanym w ramach programu „Pierwsza praca”. Jest sekretarką w Urzędzie Marszałkowskim w Gdańsku, za 460 zł. Dodatkowo uczęszcza na 9-miesięczny kurs samodzielnych księgowych za 3700 zł. Ten kurs to jej nadzieja. Marcin Kuźmin, mąż Aleksandry, absolwent tego samego wydziału, specjalista od metod ilościowych w ekonomii, szuka pracy od początku tego roku. Zarejestrował się w dwóch biurach doradztwa personalnego. Tygodniowo wysyła 15–20 zgłoszeń na oferty gazetowe i internetowe. Zwykle brzmią one „doradztwo finansowe”, a w praktyce chodzi o akwizycję. A nie to chciałby robić. Wolałby pracować za mniejsze pieniądze, ale w większej firmie, gdzie jest możliwość szkoleń, rozwoju, awansu. Przeniósł się z żoną do Gdańska w nadziei, że zwiększą swoje szanse. W Warszawie o pracę byłoby łatwiej, ale koszty utrzymania są o niebo większe. Tu udało się im załatwić pokój w akademiku za 400 zł miesięcznie. To ich ratuje, bo za stancję zapłaciliby 500 zł plus świadczenia. Na życie wydają 600 zł miesięcznie. Mają jeszcze, jak to określa – „ślubne pieniądze”. – Starcza – wylicza – na chleb, na jogurt, o kinie można zapomnieć. Paweł Blachowski, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy Łódź Wschód, zaobserwował, że spora grupa absolwentów tak naprawdę nie chce podjąć pracy, bo tatuś z mamusią utrzymują ich na dobrym poziomie. Doktor Elżbieta Zubrzycka, psycholog, dostrzegła jeszcze coś innego – grupę młodych, którzy nie chcą ukończyć studiów, starają się powtarzać rok, popadają w depresje, nerwice, robią wszystko, by nie dorosnąć do bezrobocia. Ci, którzy dorośli i nie mają już wyjścia, wypatrują ożywienia w gospodarce.

Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się [3]
Links
  [1] http://bhpekspert.pl/index.php?name=News&file=article&sid=357
  [2] http://bhpekspert.pl/index.php?name=News&catid=&topic=52
  [3] http://bhpekspert.pl/user.php