Czy woda z naszych kranów nadaje sie do picia ? [1]

Autor : edward Dodano: 01-07-2002 - 06:58
Ciekawe Tematy [2]
NIK - co leci z naszych kranów



Kontrolerzy NIK przebadali zaopatrzenie w wodę miast powyżej 200 tys. mieszkańców. Oceniają, że choć generalnie w ciągu ostatnich 10 lat nieco się poprawiło, to wciąż aż w dwóch trzecich przypadków wodę, którą pijemy, trudno nazwać pitną.

Gdy mieszkałem w Warszawie, moi rodzice wysyłali mnie z kilkoma plastikowymi kanisterkami do pobliskiego ujęcia wody oligoceńskiej. Nie lubiłem tego łażenia, stania w kolejce i dźwigania. Ale jeszcze bardziej nie cierpiałem smaku ohydnej "kranówy". Znosiłem więc te wyprawy z pokorą. Dziś, gdy mieszkam pod Białowieżą w małej wsi Teremiski, mam wodę z kranu o niebo lepszą od tej warszawskiej, której nie pomaga nawet filtr założony w końcu przez moich rodziców. Ale i tak to, co piję w Teremiskach, pozostawia wiele do życzenia, np. woda bieleje, gdy napełnia się nią szklankę. Problem wydaje się błahy. No, bo w końcu co złego w tym, że woda niezbyt dobrze smakuje albo dziwnie wygląda? Ale warto pamiętać, że woda to jedna z najważniejszych rzeczy, jakich potrzebujemy do życia. 60-90 proc. naszego organizmu to właśnie woda... Metale w wodzie Kontrolerzy NIK przebadali zaopatrzenie w wodę miast powyżej 200 tys. mieszkańców. Oceniają, że choć generalnie w ciągu ostatnich 10 lat nieco się poprawiło, to wciąż aż w dwóch trzecich przypadków wodę, którą pijemy, trudno nazwać pitną. W 12 spośród 20 objętych kontrolą miast jej jakość (albo raczej bylejakość) przekraczała wszelkie dopuszczalne normy, np. w pięciu próbach dopuszczalna zawartość żelaza była przekroczona od jednej trzeciej raza do aż dziewięciu razy. Trafiały się nawet siedmiokrotne przekroczenia zawartości manganu. Niezwykle groźnego ołowiu w jednej z prób wykryto dwukrotnie więcej, niż go powinno być, a bakterii nawet dziewięciokrotnie więcej! Trudno się więc dziwić, że u pewnego mieszkańca Sosnowca zawartość ołowiu w kranówie była o 60 proc. wyższa od dopuszczalnej, a pewien szczecinianin miał w wodzie pitnej ponad dwukrotnie za dużo żelaza. Inny mieszkaniec tego miasta pił wodę czternaście razy mętniejszą, niż powinna być, z dziewięciokrotnie większą od dopuszczalnej zawartością żelaza. Do rekordzistek można zaliczyć wodę z radomskiego kranu, gdzie badania wykazały dziewięciokrotnie przekroczoną dopuszczalną ilość bakterii. Rekord ten został pobity we Wrocławiu, gdzie liczba bakterii w kilku próbach przekroczyła normę 35 razy. Prehistoryczne wodociągi Problem kończy się w kranie i w naszych żołądkach, ale zaczyna się w momencie, gdy woda pobierana jest do uzdatnienia z rzeki czy jeziora. Tę wodę kontrolerzy NIK również zbadali. Okazało się, że w większości była ona trzeciej klasy czystości lub w ogóle pozaklasowa. To oznacza, że zgodnie z przepisami powinna być wykorzystana co najwyżej dla celów przemysłowych. Taka woda nawet po uzdatnieniu w wielu wypadkach miała nieprzyjemny zapach chloru oraz większą niż powinna zawartość bakterii E.coli (przedostających się do wody wraz z kałem). Okazało się że w 65 proc. badanych przypadków jakość wody po uzdatnieniu nie odpowiadała normom. Gdyby to, co uzdatniono, znalazło się od razu w naszych kranach, to byłoby jeszcze nieźle. Niestety! Zanim woda do nas dotrze, jej jakość ulega pogorszeniu. Nasze wodociągi to prehistoria - średnio mają od 50 do 100 lat. Większość, bo ponad połowa, to wciąż rury żeliwne, stalowe to jedna piąta. Odpowiadające jako takim normom rury z tworzyw sztucznych nie przekraczają jednej piątej wszystkich, jakimi jest dostarczana woda. Stara sieć wodociągowa ciągle ulega awariom, np. we Wrocławiu jest średnio 15 awarii dziennie. A każda awaria to pogorszenie jakości wody. No bo przecież do sieci dostają się wtedy substancje z gleby, a poza tym rury muszą być dezynfekowane. Na dodatek przy okazji awarii tracimy masę cennej wody - średnio blisko 20 proc. Im dalej odbiorca mieszka od ujęcia, tym gorzej dla niego. A w dużych miastach, w których sytuację badał NIK, z wodociągów korzysta 93 proc. odbiorców wody.O tych, co czerpią wodę ze studni lub hydrantów, lepiej w ogóle nie wspominać. Tu zła jakość wody jeszcze się pogorszyła. W 2000 r. woda z 71 proc. studni i zaworów ogólnodostępnych nie nadawała się do spożycia. Za trzynaście lat będzie lepiej? Nasza woda nie spełnia w większości wypadków nowych polskich norm ustanowionych rozporządzeniem ministra zdrowia z 2000 r. Rozporządzenie to wciąż jednak jest o wiele łagodniejsze niż te, które będziemy musieli spełnić w Unii. Jednak nie od razu. Polska wynegocjowała bowiem okres przejściowy i na odpowiadającą europejskim standardom dobrą wodę będziemy musieli poczekać do 2015 r. Na razie pozostaje nam więc albo stanie w kolejkach po wodę oligoceńską, albo zakładanie filtrów, albo domaganie się badań i poprawy jakości wody od samorządów.

Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się [3]
Links
  [1] http://bhpekspert.pl/index.php?name=News&file=article&sid=34
  [2] http://bhpekspert.pl/index.php?name=News&catid=&topic=60
  [3] http://bhpekspert.pl/user.php