Stracili środki do życia
- Wpuścili mnie w maliny. Najpierw przyznali emeryturę na chore dziecko, a teraz nagle doszli do wniosku, że mi się nie należy. Z dnia na dzień zostałem bez środków do życia - mówi Antoni Dudzik spod Mielca. Jest on jedną z tysiąca osób na Podkarpaciu, którym ZUS zawiesił wypłatę emerytury.
Antoni Dudzik odwołał się od decyzji ZUS do sądu. Czeka na rozprawę.
Foto | Tomasz Jagodziński
W Mielcu i Rzeszowie wrze. Rodzice dzieci specjalnej troski są zbulwersowani metodami stosowanymi przez miejscowy ZUS. Po kilku latach pobierania przez nich wcześniejszych emerytur Zakład nieoczekiwanie wstrzymał wypłaty.
- To skandal. Urzędnicy robią co chcą. Jak można nagle zabrać ludziom jedyne źródło utrzymania - burzą się rodziny z Mielca.
Emerytury zawieszono tam około 400 osobom. W rejonie Rzeszowa - kilkuset następnym. W sumie problem dotyczy prawie tysiąca osób. W ich obronę zaangażowała się poseł Krystyna Skowrońska z Platformy Obywatelskiej i rzecznik praw obywatelskich.
Dali mu emeryturę
Antoni Dudzik mieszka z żoną i sześciorgiem dzieci we wsi Trześń pod Mielcem. Dom jest nieduży, skromny, zadbany. - Z Dorotką od małego były problemy - opowiada. - Kaszel, duszności, uczulenie. W końcu lekarze powiedzieli: astma i alergia - opowiada Dudzik. - Jak się rozchoruje, trwa to tygodniami - dodaje żona Antoniego, Maria Dudzik.
Dorota chodzi do szóstej klasy. Nie jest tak samodzielna jak jej rówieśnicy. Trzeba ją codziennie zawozić na lekcje i odbierać. - Może dostać ataku, a wtedy dusi się. Potrzebuje ciągłej opieki - mówi mama Doroty.
Właśnie z tego powodu Antoni Dudzik przestał pracować. Gdy przepisy na to pozwoliły, przeszedł na wcześniejszą emeryturę z tytułu opieki nad dzieckiem. Miał wymagany staż pracy i zaświadczenie od specjalisty o chorym dziecku, które potrzebuje opieki.
- Złożyłem w ZUS-ie zaświadczenie od lekarza specjalisty, u którego leczymy córkę. Urzędnicy nie mieli zastrzeżeń. W zeszłym roku przyznali mi 1100 złotych emerytury - opowiada Antoni Dudzik. - Mówili, że to świadczenie dożywotnie.
Dwa miesiące temu Dudzikowie nagle dostali z ZUS wezwanie, żeby doręczyć karty chorobowe córki, ponieważ "weryfikują świadczenia".
- Zebrałam 127 stron dokumentacji lekarskiej Dorotki i im zaniosłam - mówi żona Dudzika.
Przestali płacić
Pismo, które dostali nazajutrz, ścięło ich z nóg. - ZUS zabierał mężowi emeryturę - opowiada nasza rozmówczyni. - Przecież oni nawet nie zdążyli przejrzeć tej dokumentacji - mówi wzburzona.
Pod pozorem weryfikacji ZUS zabrał świadczenia kilkuset innym osobom.
- Ta weryfikacja to kpiny. Nie badali dzieci, a tylko sprawdzali zaświadczenia lekarskie wydane kilka lat temu - mówią poruszeni ludzie.
Dlaczego ZUS nagle zmienił zdanie? - Tak nam kazała centrala - słyszymy w Mielcu i w Rzeszowie.
- Wydało nam się podejrzane, że na Podkarpaciu wcześniejsze emerytury z tytułu opieki nad dziećmi dostało aż tysiąc osób - mówi Anna Warchoł, rzecznik centrali ZUS. - Przyjrzeliśmy się im i uznaliśmy, że wielu osobom te świadczenia po prostu się nie należą. Rozumiem, że w Mielcu jest bezrobocie, ale ZUS nie może być remedium na brak pracy.
To bezprawie
Pokrzywdzeni poszli po pomoc do poseł Krystyny Skowrońskiej (PO). To ona zorganizowała niedawno w Mielcu spotkanie z przedstawicielem biura RPO. Przyszły tłumy.
- Te osoby spełniły wszystkie warunki potrzebne do uzyskania wcześniejszej emerytury - miały staż pracy i wymagane dokumenty. Poddały się weryfikacji i uzyskały świadczenie - mówi poseł Krystyna Skowrońska. - ZUS odbierając im teraz emerytury łamie ich niezbywalne prawo do tego świadczenia. W państwie prawa to niedopuszczalne.
Zdaniem rzecznika praw obywatelskich zabieranie emerytur jest bezprawne. Według niego ZUS nie może bez podstaw zmieniać wydanych przez siebie decyzji.
Dudzikowie żyją z kilkuset złotych rodzinnego i zasiłku z pomocy społecznej. Antoni Dudzik odwołał się do sądu i czeka na rozprawę. To samo zrobili inni.
Grażyna Zawadka
Komentarze