Tajemnice ojca Rydzyka (II) [1]

Autor : emerytura1 Dodano: 27-11-2002 - 07:16
Religia-Kościół [2]
Radio Maryja obraca rocznie milionami złotych, ale nikt nigdy nie przeprowadził w nim kontroli skrabowej. O tym, co się dzieje w finansach rozgłośni, nie wie nawet zarząd Prowincji Redemptorystów, któremu radio formalnie podlega JERZY MORAWSKI Kariera Rydzyka jest równie zastanawiająca, co tajemnicza. Kiedy ten skromny i prosty zakonnik (jak mówią o nim inni ojcowie redemptoryści) wpadł na pomysł założenia radia? W drugiej połowie lat osiemdziesiątych ojciec Tadeusz Rydzyk wyjechał z Polski na wycieczkę do Rzymu z grupą studentów. Zamiast wrócić do klasztoru w Toruniu, pojechał do Niemiec zachodnich. Nie wiadomo, czym się tam zajmował. Poszukiwali go polscy ojcowie redemptoryści w Niemczech. Rydzyk jednak przepadł, nie dawał znaku życia. Po ponad pół roku zgłosił się do polskiej misji katolickiej w Monachium. Kierował nią wówczas redemptorysta ojciec Jerzy Galiński. Współpracował on przez wiele lat z Radiem Wolna Europa w Monachium. Odpowiadał za niedzielne transmisje mszy świętych do Polski dzięki rozgłośni polskiej RWE. - Jesienią 1987 roku zjawił się u mnie ojciec Rydzyk - wspomina ojciec Galiński. - Prosił o pomoc w uzyskaniu legalnego pobytu w Niemczech. Powiedział mi, że mieszkał w Norymberdze u pastora ewangelickiego, ale się z nim pokłócił. Był zdenerwowany. Biegał po pokoju, gestykulował. Zaczynał coś mówić, nie kończył myśli. Ojciec Galiński podejrzewał, że Rydzyk był w sytuacji jakiegoś kolosalnego zagrożenia egzystencjonalnego. Nie chodziło o sprawy materialne. Sprawiał wrażenie człowieka, który stracił grunt pod nogami. Zamierzał złożyć wniosek o azyl polityczny. Galiński mu to odradzał. - Powody wystąpienia o azyl polityczny, jakie wymieniał ojciec Tadeusz, były błahe. Nie miały nic wspólnego z działalnością opozycyjną w kraju, bo takiej nie prowadził - wspomina ojciec Galiński. Gdy ojciec Rydzyk zrozumiał, że nie ma co liczyć na azyl polityczny, postanowił wystąpić z zakonu redemptorystów. Zwrócił się do diecezji Bamberg i monachijskiej, aby przyjęły go jako księdza. Dostał odmowę. - To w Niemczech rzecz niesłychana. Diecezje przyjmują każdego księdza, zbyt mało jest bowiem kapłanów. Przypuszczam, że powodem odmowy była zła opinią, jaką ojciec Tadeusz otrzymał od przełożonych w zakonie redemptorystów - mówi ojciec Jerzy Galiński. Prowincjał Warszawskiej Prowincji Redemptorystów przysłał do Niemiec suspensę dla ojca Tadeusza Rydzyka, czyli dokument zawieszający go w czynnościach kapłańskich. Opiekun polskich redemptorystów w Niemczech po konsultacji z prowincjałem postanowił jednak nie wręczać suspensy zagubionemu zakonnikowi, ale poszukać innego rozwiązania. Pomyślano, że ojciec Rydzyk odnajdzie się jako kapelan w jakimś zakonie niemieckim. Trafił do klasztoru sióstr niemieckich w Oberstaufen. Oberstaufen leży w Alpach Bawarskich. Siostry pamiętają Rydzyka. - Jesteśmy wspólnotą sióstr i prowadzimy dom dziecka - mówi jedna z zakonnic. - Tutaj rok czy dwa lata mieszkał ojciec Tadeusz Rydzyk, redemptorysta. Organizował wysyłki do Polski. Nie wiem dokładnie, co wysyłał. Na pewno były to samochody. Prosił mnie o pieczątki. Chodziło o sprawy celne. Tutaj odprawiał msze święte, również dla mieszkańców. Przyjeżdżało do niego wiele osób i coś zabierały do Polski. Wiem, że podczas pobytu tutaj ojciec Rydzyk kontaktował się z niemieckim Radiem Maryja w pobliskim Balderschwang, gdzie obecnie mieści się Radio Horeb. W Balderschwang Rydzyk odwiedzał lokalne Radio Maryja. Tam zapewne narodził się jego pomysł polskiego Radia Maryja. Niemieckie Radio Maryja nie cieszyło się dobrą opinią, zagrażało jedności diecezji augsburskiej; zarzucano mu głoszenie skrajnych poglądów politycznych. - Diecezja augsburska odrzuciła niemieckie Radio Maryja jako rozgłośnię katolicką - relacjonuje dziennikarz Radia Wolna Europa w Monachium, który śledził losy rozgłośni. (Wolał pozostać anonimowy, gdyż kontaktuje się z polską misją katolicką w Monachium, opanowaną - jak mówi - przez zwolenników ojca Rydzyka.) - Lokalna prasa bawarska publikowała wiele nazwisk polityków, które stały za tym radiem. Trudno je zaliczyć do grona polityków sprzyjających Polsce. Dziś w Balderschwang na miejscu niemieckiego Radia Maryja działa Radio Horeb. Mieści się w tym samym budynku. Skromne warunki: jedno studio, konsoleta, archiwum. Kieruje nim profesor teologii, proboszcz Richard Kocher. Nie ukrywa, że diecezja augsburska miała sporo problemów z Radiem Maryja. - Pierwotna nazwa Radio Maryja International musiała zostać zmieniona - mówi proboszcz Kocher. - Biskup augsburski ustanowił nowego kapłana dla radia, który podjął działalność zgodną z linią ordynariusza augsburskiego. Wyjaśnię to na przykładzie. W ostatnich tygodniach prowadzi się w Niemczech dyskusję o antysemityzmie. Jako radio przedstawiamy problem z punktu widzenia Biblii i Kościoła katolickiego. W statucie Radia Horeb jest zapis o tym, że radio nie może uprawiać polityki. Bunt w toruńskiej rozgłośni Podczas gdy niemiecki Kościół katolicki doprowadził do zamilknięcia Radia Maryja, "siostrzane radio" w Toruniu kwitło. Ojciec Rydzyk stworzył w rozgłośni atmosferę bezwzględnego posłuszeństwa. W maju 1995 roku z radia jednej nocy odeszło kilkanaście osób - wolontariuszy prowadzących audycje i redagujących programy. Był to protest przeciwko niewpuszczeniu do rozgłośni przez ojca Rydzyka współpracownika, również redemptorysty - ojca Eugeniusza Karpiela. Karpiel miał wypadek, leżał w gipsie, po roku zamierzał wrócić do radia. - Nasza grupa wolontariuszy w radiu była związana wcześniej z ojcem Karpielem, jeszcze w czasach PRL. W większości studiowaliśmy w Toruniu, a ojciec był naszym przewodnikiem duchowym. To on, a nie ojciec Rydzyk stanowił dla nas punkt odniesienia. Gdy dowiedzieliśmy się, że nie wolno mu po chorobie wrócić do pracy w radiu, odeszliśmy - mówi jedna z osób dawniej pracująca w rozgłośni. Ojciec Karpiel przebywa w klasztorze redemptorystów w Krakowie. - To było dla mnie ciężkie przeżycie, gdy okazało się, że po wyzdrowieniu nie mogę wrócić do Radia Maryja - mówi ojciec Karpiel. - Tak postanowił ojciec Rydzyk, a ojciec prowincjał to zaakceptował. Wtedy też z radia odeszło chyba dwanaście osób, które chciały jak ja wiele rzeczy tam zmienić. Ojciec Karpiel nie chce mówić o szczegółach, o nieporozumieniach z ojcem dyrektorem. To sprawy wewnątrzzakonne. - Byłem w toruńskim radiu od początku - wyjaśnia ojciec Karpiel. - Uważałem, że wiele rzeczy może wyglądać inaczej. Mój stosunek do rozgłośni jest krytyczny. Programom trzeba by dodać świeżości, aby zrobić radio bardziej otwarte, żywe, dla ludzi Długi ojca dyrektora Radio Maryja mieści się w Toruniu. Podlega zarządowi Prowincji Redemptorystów w Warszawie przy ulicy Pieszej 1. To zakon otrzymał koncesję na nadawanie programu o nazwie Radio Maryja. Gdzie więc państwowe urzędy powinny kierować korespondencję? Nikt tego nie wie. To pozwala ojcu Tadeuszowi Rydzykowi na uniki i milczenie, jeśli jakaś sprawa jest dla niego niewygodna. Nie odpowiada też na wezwania. Jako zakonnik ojciec Rydzyk podlega zarządowi Warszawskiej Prowincji Redemptorystów. Zdawałoby się, że sprawia jej kłopoty. Ale zarząd redemptorystów stoi za nim murem. W sprawozdaniu z pierwszej sesji XII Kapituły Prowincjonalnej Prowincji Warszawskiej Redemptorystów, obradującej w lutym tego roku, odnotowano: "ojciec prowincjał życzył, by ojciec T. Rydzyk był jak najdłużej dyrektorem Radia Maryja i były jak najlepsze relacje z nowym o. prowincjałem". Dlaczego mimo nacisków ze strony Episkopatu, powołania specjalnej komisji do spraw Radia Maryja pod przewodnictwem generała biskupa Leszka Sławoja Głódzia władze zakonu wspierają Rydzyka? W relacji jednego z zakonników straszy on zarząd prowincji, że jeśli zostanie odwołany z funkcji dyrektora Radia Maryja, to na pokrycie długów związanych z działalnością Rydzyka zarząd będzie musiał sprzedawać klasztory. Szantażowany zarząd redemptorystów od lat usiłuje dowiedzieć się czegoś o stanie finansów Radia Maryja. Robi to nieśmiało. Dyrektor radia, obecny na lutowym posiedzeniu Kapituły, "zauważył, że rozmawiał w cztery oczy z ojcem prowincjałem o finansach, dał też rachunki". Ojciec prowincjał kurtuazyjnie odparł, że "nie chce odwoływać zdania na temat braku odpowiednich sprawozdań finansowych". W dokumencie z posiedzenia Kapituły znajduje się sprawozdanie z działalności Radia Maryja. Roi się tam od spotkań opłatkowych i koncertów charytatywno-patriotycznych "Kolędujmy Małemu". Nie ma jednak ani słowa o finansach. Na pytanie członka zarządu zakonu, co z funduszami zebranymi na ratowanie stoczni, ojciec Rydzyk odparł: "Zbiórką zajmowali się świeccy (nikt z ojców), a radio udostępniało jedynie subkonto. Ci, którzy chcieli, otrzymali pieniądze z powrotem (jeśli ktoś wykazał wpłatę)". W sprawozdaniu finansowym Radia Maryja za 2001 rok, przekazanym Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, niecałą stronę zajął rachunek zysków i strat. Wynika z niego, że toruńskie radio miało przychodów 16 milionów 71 złotych i 60 groszy. Co do grosza pieniądze te wydało. W rubryce podatki figuruje zero. Radio Maryja nie płaci podatków. Dyrektor Rydzyk uważa, że jako instytucja kościelna, nieprowadząca działalności gospodarczej, nie musi tego robić. Jednak w akcie erygowania (założenia) rozgłośni ojciec prowincjał ustanowił, że Radio Maryja jako "jednostka wyodrębniona z zakonu redemptorystów jest odrębnym podmiotem podatkowym". Czyli powinno płacić podatki. W cytowanym już sprawozdaniu z posiedzenia Kapituły redemptorystów ojciec Jacek Dembek, przewodniczący wewnętrznej komisji ds. Radia Maryja, powiedział, że trzyletnie prace nad regulaminem radia się załamały przy ustalaniu osobowości prawnej toruńskiej rozgłośni. Chodzi przede wszystkim o niemożność ustalenia prawnej odpowiedzialności za sprawy finansowe. A ojciec prowincjał wywodził: "Istnieją problemy, które inaczej były widziane przez zarząd prowincji, a inaczej przez dyrektora radia. Miała być podpisana umowa między prowincją a radiem. Niestety, do tego nie doszło". Ojciec Rydzyk rozmawia z zarządem prowincji z pozycji siły. Ma pieniądze, radio, gazetę, sprzyjających polityków i poparcie części biskupów. Upiera się, by za finanse Radia Maryja odpowiedzialny był dalej zarząd Prowincji Redemptorystów, a nie on sam. Zakon więc odpowiada za pieniądze Rydzyka, o których nie ma zielonego pojęcia. Na to nakłada się dziwna niemoc urzędów podatkowych Torunia, które Radia Maryja nie mają w swojej ewidencji. Aldona Kuzel, dyrektor Urzędu Kontroli Skarbowej, odległego o dwa kilometry od siedziby rozgłośni, jest zaskoczona pytaniem o przeprowadzane tam kontrole. - W Radiu Maryja nigdy nie prowadziliśmy kontroli finansowych, bo nie jest ono objęte właściwością naszego województwa. Nie jest też we właściwości miejscowych organów podatkowych - mówi dyrektor Aldona Kuzel. - A kto kontroluje radio, gdzie jest ten urząd? - Może w stolicy - odpowiada pani dyrektor. Zamieszanie wynika zapewne z tego, że radio zarejestrowane jest jako działalność Prowincji Redemptorystów w Warszawie. A kontrola skarbowa w stolicy uważa, że kontrole przeprowadzają koledzy z Torunia. I radio ojca dyrektora, jako jedyna chyba instytucja w kraju, obracająca milionami złotych, od dziesięciu lat nie było poddane kontroli skarbowej. Nasza przyszłość, moja przyszłość Marzeniem ojca Rydzyka jest własna Telewizja Maryja i miasteczko akademickie. Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej mieszcząca się przy klasztorze oo. Redemptorystów w Toruniu, jak twierdzi jej założyciel i rektor ojciec Tadeusz Rydzyk, jest za mała. Rydzykowi jawi się miasteczko akademickie na dwadzieścia tysięcy osób. Ojciec dyrektor stara się o zdobycie terenów i obiektów, które pomieściłyby uczelnię i miasteczko akademickie. Chciałby je otrzymać za symboliczną złotówkę. O uczelnię i miasteczko zabiega formalnie pod szyldem fundacji Nasza Przyszłość. Rok temu w Toruniu rozegrała się batalia o tereny po byłej bazie radzieckiej "Jar". Wystąpił o nie, tj. o blisko pięćdziesiąt hektarów gruntu, do Rady Miasta ojciec Rydzyk. Zmobilizował "swoich" radnych, a słuchaczy radia wezwał w audycjach do wywierania nacisków i przybycie na obrady w Urzędzie Miasta. Odbyły się burzliwe posiedzenia radnych, na których ojciec dyrektor osobiście czuwał nad rozwojem sytuacji. Wspomina radny Wincenty Fijołek: - Budowę uczelni i miasta akademickiego wyliczano na grubo ponad jeden miliard nowych złotych. Ogromne przedsięwzięcie ojca dyrektora. Zapytaliśmy ojca Rydzyka, skąd na to weźmie pieniądze? Odpowiedział, że mamy kilkadziesiąt milionów Polaków za granicą i czterdzieści milionów w Polsce, a wszyscy pchają się z pieniędzmi. Osoby z otoczenia ojca dyrektora zaprezentowały na planszach świetlaną przyszłość terenów po bazie radzieckiej. Próby zabrania głosu przez radnych podających w wątpliwość realność przedsięwzięcia były wytupywane przez tłum słuchaczy Radia Maryja. Jedna z radnych, związana wcześniej z toruńską rozgłośnią, przeżywała rozterki. Z jednej strony radio, wobec którego chciała być lojalna, a z drugiej - zadłużone miasto. - Ojciec dyrektor za grosze chciał wyrwać pięćdziesiąt hektarów z serca Torunia, pogrążyć miasto w bankructwie - mówi radna. - Pytałam siebie, co mam zrobić, jak głosować? W głosowaniu radni nie przyznali ojcu Rydzykowi na "szczególnie preferencyjnych warunkach" terenów po bazie radzieckiej. Na tych, którzy głosowali inaczej, niż chciał ojciec Rydzyk, posypały się wyrazy potępienia w audycjach Radia Maryja. W październiku tego roku odbył się przetarg na zakup dwudziestu dwóch hektarów gruntu na obrzeżach Torunia, w pobliżu tzw. martwej Wisły. Pojawił się na nim ojciec Jan Król z pełnomocnictwem prowincjała Warszawskiej Prowincji Redemptorystów. Ojciec Król jako jedyny oferent do ceny wywoławczej 4 miliony złotych dołożył 50 tysięcy złotych i w imieniu zakonu redemptorystów kupił teren. Ojciec Król jest proboszczem toruńskiej parafii redemptorystów, zatrudnionym w Radiu Maryja i najbliższym współpracownikiem Tadeusza Rydzyka. Ojciec Rydzyk zamierza nabyć helikopter. Odbył już próbne loty nad Toruniem. Nowy helikopter Bell, którym interesuje się zakonnik, kosztuje w wersji podstawowej około miliona dolarów. Od Uralu po Wyspy Kanaryjskie Na początku tego roku niemieckie władze wojskowe złożyły skargę do Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, że Radio Maryja nadaje na niedozwolonej częstotliwości 7400 kHz na falach krótkich, co zakłóca niemiecką radiokomunikację wojskową. Sztab Generalny WP wystąpił z interwencją do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, stojącej na straży ładu w eterze. Ojciec Rydzyk zapytany, dlaczego jego radio zakłóca fale oddane wojsku niemieckiemu, przedstawił umowę o retransmisji programów Radia Maryja z Rosją zawartą w 1997 roku. Częstotliwości, które zagłuszają sygnały Bundeswery, przydzieliło Warszawskiej Prowincji Redemptorystów Główne Centrum Zarządzania Sieciami Radiofonii Ministerstwa Łączności Federacji Rosyjskiej. Dzięki temu Radio Maryja nadaje na falach krótkich od Uralu po Wyspy Kanaryjskie. Toruńska rozgłośnia jest emitowana na częstotliwości 7380 kHz przez przekaźniki w Samarze i Krasnodarze. Według jednego ze specjalistów w eterze nic nie dzieje się przypadkowo. Trudno przypuszczać, żeby zarządzający sieciami radiofonii w Rosji nie wiedzieli, iż - wpuszczając Radio Maryja na częstotliwość Bundeswehry - doprowadzą do zakłócania rozmów prowadzonych przez niemieckich wojskowych. Umowę podpisał ojciec Rydzyk, a ze strony rosyjskiej A. T. Titow, generalny dyrektor Głównego Centrum. Na umowie znalazł się dopisek, że wszystko uzgodniono z A. S. Batiuszkinem, zastępcą prezesa Głównego Centrum. Wśród zobowiązań Radia Maryja wymieniono pokrywanie kosztów poniesionych przez stronę rosyjską w łatwo wymienialnej walucie. Toruńskie radio dokonuje zapłaty należności przelewem na rachunek "w dowolnym powszechnie znanym międzynarodowym banku". "Numery kont niezbędne dla wzajemnych działań podano w załączniku nr 4". W załącznikach są zapisane szczegóły tego dziwnego porozumienia. A załączników ojciec Rydzyk nie przedstawił, choć powinien, Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Jak udało się zawrzeć umowę z Rosją? - to kolejna tajemnica ojca Rydzyka. Ojciec dyrektor publicznie dziękował ambasadzie rosyjskiej. Jego radość z umowy z Rosją budzi wątpliwości. Krzysztof Gajewski, naczelnik Wydziału Kontroli w bydgoskim oddziale Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty (dawna Państwowa Agencja Radiokomunikacji), m.in. dokonujący pomiarów nadawania przez toruńską rozgłośnię, człowiek z branży, ma zastrzeżenia ogólniejsze. - Księża katoliccy nie są wpuszczani do Rosji, spadają na nich represje. A ojciec Rydzyk działa tam swobodnie. Jest pewnie ich przyjacielem - mówi Krzysztof Gajewski. Jak to możliwe, że w obszar radiowy Rosji zostało wpuszczone polskie, katolickie Radio Maryja? Jedna z osób znających dobrze mechanizmy zapadania podobnych decyzji jest przekonana, że odbyło się to też za wiedzą i akceptacją federacyjnych służb bezpieczeństwa Rosji. - Tam bez ich wiedzy nic się nie dzieje - dodaje. Rachunki w małej filii W apelach do słuchaczy o wpłacanie pieniężnych ofiar Radio Maryja podaje kilka adresów banków na świecie. Ofiarodawców z Niemiec i Europy Zachodniej prosi o wpłacanie ofiar na adres banku w niemieckiej miejscowości Grossbardorf. Nazwę miejscowości można przetłumaczyć jako Wielka Gotówka. Grossbardorf - niewielka rolnicza miejscowość leżąca osiemdziesiąt kilometrów od Frankfurtu nad Menem, centrum finansowego Niemiec. Filia banku mieści się w kamienicy przy bocznej ulicy. W środku dwa okienka kasowe, jak na naszej wiejskiej poczcie. Ojciec Rydzyk wybrał prowincjonalną filię na miejsce finansowych operacji. Unika rozgłosu czy coś chce ukryć? Czy kontrahentów rosyjskich zasila przelewami z tej wiejskiej filii? Pytania dotyczące interesów ojca Rydzyka można mnożyć. -

Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się [3]
Links
  [1] http://bhpekspert.pl/index.php?name=News&file=article&sid=325
  [2] http://bhpekspert.pl/index.php?name=News&catid=&topic=64
  [3] http://bhpekspert.pl/user.php