W październiku most na Wisle połączy Koszyce z Górką - plusy i minusy [1]

Autor : Edward Dodano: 23-09-2002 - 05:26
Praca [2]
Wyrzuceni na brzeg

Przez lata świat w maleńkiej Górce kręcił się wokół promu. Nowy most zmieni teraz niemal wszystkoWystarczy ledwie zjawić się w Górce, by od razu odnieść wrażenie, że wszyscy ludzie stąd żyli albo żyją z promu na Wiśle. Jako przewoźnicy. Akurat brzegiem Wisły idzie jakiś starszy, niewysoki mężczyzna, z kosą na ramieniu. Pierwszy napotkany tu człowiek. Wraca z łąki. Edward Nicpoń, rocznik 1928, trzydzieści sześć lat spędzonych na promie. Emeryt. Zaraz potem można spotkać na zakręcie drogi Januarego Sowińskiego, trzydzieści lat życia na promie. Pracował z Nicponiem. Chwilę później wałem w kierunku wsi podąża młody mężczyzna. Bogdan Sowiński, jak się okazuje, syn Januarego. Dwanaście lat roboty na promie. A January Sowiński od razu dodaje: - Nasi dziadkowie pływali na tym promie. Mamy rodzinnie to we krwi. Nasz dom stoi, o tam, zaraz za wałem, bliziutko rzeki. Z pozoru przynajmniej może wyglądać tak, że niemal cały świat w maleńkiej Górce kręci się wokół promu. A raczej kręcił. Prom właśnie dożywa ostatnich dni. Za kilka tygodni życie w Górce skupi się wokół mostu na Wiśle, którego budowa ma się ku końcowi. - I bardzo dobrze. Urwie się niektórym. Piękny żywot mieli na tym promie, mówię panu. Skończy się - z satysfakcją mówi jedna z mieszkanek wsi. I opowiada o różnych sprawach, których dzisiaj nie sposób potwierdzić. Stojący obok mężczyzna tylko kiwa głową. - Tutaj niektórzy pisali nawet do władz, że wiele rzeczy, które w przeszłości działy się na promie, trzeba zmienić. Nic z tego. A dwa lata temu był wypadek. Samochód wjechał na prom, nie zatrzymał się na czas i zjechał do wody. Kierowca się uratował, ale pasażer, który był w pasach, utonął. Miał 69 lat. Gdyby lina zabezpieczająca była na promie odpowiednia, to by samochód, który na pokładzie wpadł w poślizg, mógł wyhamować. A linka jest tam taka, że mój kot by się z niej zerwał... Dzisiaj w pobliżu miejsca tragedii stoi pamiątkowy krzyż, postawiony przez rodzinę ofiary. Ale może w przeszłości na promie w Górce nie było aż tak źle, skoro nie interweniowała władza, zachęcana nawet do tego przez niektórych obywateli, nie jeździła tam policja, nie zajmował się sytuacją na promie ani prokurator, ani sąd. W sprawie tragicznego wypadku, o którym wspomina się we wsi, też nikomu z obsługi nie przedstawiono zarzutów. - Za mnie nic wielkiego się nie działo. Krowa czasem albo koń wpadł do rzeki. To wszystko - wzrusza ramionami Edward Nicpoń. Mówi, że praca na promie, wbrew temu, co innym może się wydawać, nie jest rarytasem. - Ani nie tęsknię za tą robotą, ani mi nie żal promu. Narobiłem się, miałem i mam dosyć. Od piątej rano trzeba było być na chodzie. Kiedy w 1955 r. brał się za przewożenie ludzi z jednego brzegu na drugi, prom był jeszcze drewniany. Wytrzymywał 6 - 8 lat. Budka na pokładzie była nieogrzewana. Później dawano promy stalowe, robione przez stocznie rzeczne w Krakowie lub Sandomierzu. Obecny, kilkakrotnie konserwowany, ma bodaj 15 lat. - Coś słyszałem, że ma pójść do Połańca, że tam będzie nowa przeprawa. Możliwe, że tak się stanie. Ale za promem ludzie nie pójdą. - Gdzie tam - macha ręką Bronisław Nowak, który dzisiaj ma dyżur na promie. - Za daleko do Połańca, żeby dojeżdżać do pracy. Abonament na przeprawę Prom na Wiśle w Górce ma 6 ton nośności. Co chwila odbija od brzegu. Ruch dzisiaj jest średni. Najwięcej samochodów osobowych i dostawczych. Auta chcą się przedostać z Górki do Sokołowic i Koszyc w pow. proszowickim. Za osobówkę płaci się 3 zł, w jedną stronę rzecz jasna, za ciągnik 5 zł, za rower i motorower - 1,30 zł, a piechur musi wyłożyć 30 gr. Na mocy uchwały Zarządu Województwa Małopolskiego istnieje możliwość wykupienia stałego abonamentu, coś w rodzaju biletu miesięcznego. Nowak ma w budce kasę fiskalną i każdemu klientowi wręcza kwitek potwierdzenia. Ludzie z Górki już kilka lat temu gotowali się ze złości, monitując właściciela promu - Zarząd Dróg Wojewódzkich, że prom powinien być darmowy. Wszak - udowadniali - znajduje się on w ciągu dróg publicznych nr 768 i 973, a przecież korzystanie z publicznych traktów nic w Polsce nie kosztuje. Nie pomogło, musieli płacić dalej. Nowak co rusz kręci korbą, podciąga zawieszone nad korytem rzeki stalowe liny. Tak jak inni jego zmiennicy, musiał przejść w Żegludze Śródlądowej szkolenie, zaliczyć egzamin i dwa lata praktyki pod okiem mistrza. - Wypowiedzenie z pracy już mam, umowa jest tylko do końca września - oznajmia. - Piętnaście lat robiłem na tym promie. Mam 46 lat, kto mnie zechce, do jakiej roboty? Jestem jedynym żywicielem rodziny, czwórka ludzi na utrzymaniu. Gospodarstwo żadne. Ale kogo to dziś obchodzi? Człowieku, radź se sam... Sowiński użala się nad losem syna. - Chłopak ma 33 lata. Będzie żył z mojej renty. Bydło mamy, mleko oddajemy, ale w styczniu i to się skończy. Unia teraz, panie, chce od nas, byśmy chłodnie mieli, różne takie wynalazki. Bez tego mleka już od nas nie zechcą. Z pięciu przewoźników zatrudnionych w Górce tylko jeden - jak wieść niesie - powinien sobie jakoś poradzić. Dwa lata do emerytury mu zabrakło. - Może jakoś przechoruje ten czas - zastanawiają się niektórzy. Przeczuwają interes Prom w Górce nie tylko przeprawiał ludzi. Był jednym z najważniejszych punktów we wsi. Dlatego na budce przewoźnika wiszą ogłoszenia: sprzedam przyczepę, sprzedam fiata 126p, Wielki Kiermasz Odzieży i Obuwia w Szczurowej (prześcieradła, skarpetki, rajstopy)... Nicpoń twierdzi, że kiedyś i tak był większy ruch niż obecnie. W czasach, gdy kwitły końskie i krowie jarmarki w Koszycach. Na tym głównie zarabiał prom na Wiśle. Przecież w latach 50. i 60. samochód osobowy pojawiał się tu dosyć rzadko. Polska Bieruta i Gomułki indywidualną motoryzację miała w powijakach. A dzisiaj? Wszyściutko na odwrót. Samochód za samochodem, furmanek mało. Bronisław Nowak z zadumą opiera się o barierkę na promie, a za jego plecami widać wyraźnie żelazno-betonowy moloch. Nowo budowany most, którego otwarcie i tak się nieco opóźni. Sprawy jako bardzo prestiżowej pilnuje sam marszałek województwa. Do końca II wojny światowej most na Wiśle w Górce był, ale, zdaniem jednych, wysadzili go w powietrze Niemcy, a zdaniem drugich - Rosjanie. Po wojnie powstawało w różnym czasie kilka projektów budowy mostu, lecz na tym się kończyło. Dopiero rok temu ostro ruszono z pracami. Część mieszkańców długo miała wątpliwości. - Puścimy most na drugą stronę i co? Z Kieleckiego przyjadą,/Koszyce dawniej były w woj.kieleckim / zawalą nas trzodą, zbożem, odbiorą nam zarobek. Wykończą nas. - Był czas, gdy most w Górce, nie tylko z tej przyczyny, w hierarchii potrzeb gminnych był na 18.-20. miejscu - mówi Tadeusz Krzeczowski, sołtys wsi i radny gminy Szczurowa. - Potem się wysforował na czoło. I dobrze. Górka powinna na tym zyskać. Niektórzy już przeczuwają interes. Ktoś wykupił dużą parcelę, 800 metrów od mostu. Może zrobi zajazd, może stację benzynową, trudno powiedzieć. Może uda się nam sprzedać starą szkołę albo dawny dwór? Dwór w dobrym miejscu stoi. Wieś ostatnio nie miała najlepiej. Wielka woda ją dopadała. Na przykład rok temu, żeby nas nie zatopiło, blisko Wisły położyliśmy 5,5 tys. worków z piaskiem. Gleba tu licha, rolnictwo się kończy, młodzi uciekają za granicę. Jeszcze nie tak dawno mieliśmy 80 plantatorów tytoniu, uprawę ziemniaków na frytki. Pokończyło się. - Jestem przekonany, że Górka i okoliczne miejscowości przez zbudowanie mostu ożywią się gospodarczo - mówi Marian Zalewski, wójt gminy Szczurowa. - Nawet gdy mostu nie było, przez prom przeprawiało się latem sporo turystów ze środkowej i północnej Polski, z samej stolicy - na Krynicę, na Zakopane, na Słowację. Jest szansa, że pod inwestycje pójdą grunty niskiej klasy, słabo zagospodarowane. Sołtys nawet trochę boi się nagłej popularności Górki, ponieważ gdy cały ruch naraz tu uderzy, posypią się drogi, a i okoliczne domy się zatrzęsą. Pociesza się jednak, że w perspektywie przebudowana trasa ma omijać tereny zabudowane i połączyć z istniejącą już obwodnicą w Brzesku oraz planowaną autostradą A4. January Sowiński obawia się czegoś innego. Każe iść za sobą w kierunku mostu, gdyż ma do pokazania jakąś rewelację. - Patrz pan. Jak oni porobili te zjazdy z mostu, w stronę wsi i w stronę pól? Toż to trzeba było bardziej wyprostować, ściąć zakręty, podsypać bardziej, bo jest cholernie niebezpiecznie. Będą wypadki. Mówiłem o tym kierownikowi budowy, a on na to: robimy tak, jak jest w projekcie. To może projektant czy projektantka, nie wiem, kto to jest, przyjechałby tutaj, na miejscu sytuację ocenił? Wypadek już był, ale innego rodzaju. Nocą dwóch zatrudnionych na budowie robotników szło nowym mostem. Z przęsła spadli do rzeki. Jeden doznał obrażeń kręgosłupa, drugi - głowy. Na szczęście żyją. Pierwszy pal i ostatni Jednak z mostu radość jest, nie tylko wśród miejscowych. - W Malkowicach, po drugiej stronie, mam bar. W sprawach zaopatrzenia i innych korzystam z promu 3-4 razy dziennie. Pan wie, jaki to wydatek? A tu jeszcze czasem jest tak, że prom nieczynny, bo albo woda za niska, albo za wysoka. Albo już za późno, bo zmrok zapadł. I wtedy dawaj, 50 km objazdu, choć domy widzisz z brzegu. Prom, owszem, zostawić, jako atrakcję turystyczną - powiada Bogdan Antos, który w samochodzie czeka na wjazd na pokład. - Jaka tam atrakcja - słyszy to Nowak. - Czasy dzisiaj szybkie, ludzie gonią do przodu, byle prędzej, byle prędzej... Bogdan Antos nie ustępuje. - Latem, w wakacje, dużo ludzi zatrzymuje się tutaj z dziećmi. W ruch idą aparaty i kamery. Edyta Wojtasik, drobna blondynka w fiacie seicento z rejestracją świętokrzyską, do tej pory trzy razy przeprawiała się tędy przez Wisłę. - Wolę prom od mostu. Niechby tu został. To takie fajne... Dojdzie jednak do tego, że jeżeli ktoś koniecznie będzie chciał popływać promem, będzie musiał się pofatygować, wraz z biegiem Wisły, na północny wschód, do Borusowej. Tam prom działa ciągle niezagrożony. W Górce otwarcie mostu przewidywane jest na październik. Budowa trwała rok, a wbicie pierwszego pala miejscowi długo będą pamiętać. - Oj, uroczyście było, festyn zorganizowano, a niektórzy wybawili się, pojedli i popili co niemiara. Bez tego nie da się roboty ani zacząć, ani skończyć... Prawdopodobne więc, że w tym roku po oddaniu mostu będzie w Górce równie wesoło. Notatka: Byliśly i my na wytyczeniu osi pod budowę mostu , zapraszamy na festyn uwieńczający oddanie mostu do eksploatacji.Nowy most ułatwi komunikację np. z Nowego Sącza do Lublina , Sandomierza czy Kielc.Koszyce też przygotowują się do przyjęcia gości tranzytowych.Całkowicie zmienił się obraz Rynku w Koszycach , może na razie zbyt dużo brukowanej kostki , ale w przyszłości zazielęni się jak dawniej.

Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się [3]
Links
  [1] http://bhpekspert.pl/index.php?name=News&file=article&sid=195
  [2] http://bhpekspert.pl/index.php?name=News&catid=&topic=52
  [3] http://bhpekspert.pl/user.php