Wypadki [1]: Przewiesić czujnik trochę dalej [2]

Autor : God Dodano: 28-11-2006 - 20:49
Wypadki-przykłady [3]
Śledztwo   Pęka zmowa milczenia wokół tragedii w kopalni. W Halembie musiało zginąć 23 górników, żeby ich koledzy zaczęli mówić, jak pod ziemią oszukują czujniki metanu

Notatka:
TOMASZ SZYMBORSKI

ADAM GRZESIK GRZEGORZ PODŻORNY

Radio Zet

Dopiero gdy w kopalni Halemba zginęło 23 górników, ich koledzy za­częli mówić, jak łamią przepisy

—            często na polecenie lub za cichą zgodą przełożonych.

Wkopalnijest jak w wojsku — na samym dole kopalnianej hierarchii jest górnik, nad nim władzę ma sztygar, nadsztygar, kierownik od­działu. Na samym szczycie są dy­rektor kopalni i naczelny inżynier.

—            O tym, że w kopalni ludzie oszu­ kują urządzenia pomiarowe, wie­ dzą wszyscy od dyrektora w dół. Znają te triki, też wcześniej praco­ wali na dole — mówi Marek Wo­ dzisz, górnik strzałowy.

Jeździli czujnikami

Halemba jest kopalnią najwyż­szego zagrożenia wybuchem meta­nu. Stężenie gazujest monitorowa­ne non stop.


Czujniki metanu, które alarmują, gdy gaz zbliża się do granicy 2 pro­cent stężenia (po przekroczeniu 5 procent może nastąpić wybuch), wiesza się przy ścianach. Urządze­nia sygnalizują niebezpieczeństwo dźwiękiem. Kiedy czujnik — jak mówiągórnicy — „zapipa", to znak, że metanu jest już około 2 procent. Wtedy trzeba przerwać roboty, wy­łączyć maszyny i uciekać.

Pracownicy Halemby z którymi rozmawiała „Rz", opowiadają, jak na dole omijają przepisy: — Czasa­mi czujniki co chwila wyłączały prąd. Sztygar wtedy wrzeszczał: „Zrób z tym coś!" — opowiada je­den z górników.

Żeby nie przerywać pracy, górni­cy oszukują czujniki tak, żeby poka­zywały niższe stężenie.

Wojciech przepracował ponad 20 lat pod ziemią. Po śmierci 23 ko­legów „ruszyło go sumienie": — Kil­ka razy usłyszałem od sztygara: „Przewieś ten czujnik trochę dalej". Metan jest lżejszy od powietrza, więc czujniki trzeba powiesić bliżej ziemi. Albo zamocować wstrumie-
niu pompowanego powietrza. Wte­dy mówi się, że jeździmy czujnika­mi". Inny sposób — w płóciennych rurach, którymi powietrze dostar­cza się do chodników, wycinane są otwory i tam wstawiane są czujniki. Według niego w Halembie „jeź­dziło się" pod koniec prac. Po co? Żeby móc zameldować, że ściana jest gotowa, albo żeby zacząć wydo­bycie.

Górnicy chcą mówić

Marek Wodzisz, górnik strzało­wy, ma dosyć udawania, że na dole w kopalni przestrzegane są przepi­sy: — Na dole się nie myśli, że coś może się stać. Jak się dziesięć razy udało, to sądziliśmy, że tak już bę­dzie zawsze. Wciąż nas poganiano: „Zrób coś, bo ściana musi pójść". Widziałem na innej ścianie, jak czuj­niki wkładało się pod strumień sprężonego powietrza. Mówiło się wtedy, że „trzeba go przewietrzyć".

— To nieprawdopodobne. Oni nie są samobójcami. Nie manipulu­ją urządzeniami — uważa Jan Sien­kiewicz, rzecznik Halemby.



Górnicy chcą opowiedzieć o oszustwach prokuraturze, która bada przyczyny tragedii w Halem­bie. — Powiem, jak naprawdę w tej kopalni było. Pod warunkiem że prokuratura nie zdradzi nikomu mojego nazwiska—mówi Wojciech.

Wciąż nie wiadomo, dlaczego w Halembie doszło do wybuchu. Czy metan miał wysokie stężenie, bo kilka miesięcy temu postawiono w ścianie tamy? — Najprawdopodob­niej powstał balon gazów, który był jak bomba z opóźnionym zapło­nem. Górnicy mieli czujniki meta­nu, które sygnalizowaiyjedynie, że stężenie przekroczyło poziom wy­buchu. Nie wiedzieli, czy wynosi właśnie 5 procent, czy 25 procent— mówi Zbigniew Domagała, szef Sierpnia '80 z Halemby.

Właściciel prywatnej firmy górniczej, której pracownicy zginęli w Halembie, przyznał wczoraj, że poprosił policję o ochronę.

Uwaga, idzie inspektor

S prawdzaniem, czy kopalnie nie łamią przepisów, zajmuje się Wyż-

szy Urząd Górniczy (WUG). Jeżeli górnicy chcą zawiadomić o niepra­widłowościach, mogą zadzwonić lub wysiać do kontrolerów e-mail. — Sęk w tym, że kiedy inspektorzy pojawią się w kopalni, wieści o tym roznoszą się błyskawicznie. Ludzie na dole mają czas, żeby np. przesu­nąć czujniki na swoje miejsce—mó­wi Danuta Olejniczak-Milian, rzecz­nik WUG.

— Do tej pory nie dostaliśmy żadnych informacji o manipulowa­niu czujnikami — mówi Michał Szulczyński, rzecznik gliwickiej Prokuratury Okręgowej.

Wczoraj w Zakładzie Genetyki Molekularnej i Sądowej bydgoskie­go Collegium Medicum zaczęły się badania identyfikacyjne ofiar kata­strofy. Biegli porównują kody DNA ofiar i ich bliskich. — Badania po­trwają około tygodnia — informuje prof. Karol Śliwka, kierownik Kate­dry Medycyny S ądowej.

RZECZPOSPOLITA



Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się [4]
Links
  [1] http://bhpekspert.pl/index.php?name=News&catid=9
  [2] http://bhpekspert.pl/index.php?name=News&file=article&sid=1049
  [3] http://bhpekspert.pl/index.php?name=News&catid=&topic=54
  [4] http://bhpekspert.pl/user.php