VORTAL BHP
Aktualnie jest 860 Linki i 253 kategori(e) w naszej bazie
WARTE ODWIEDZENIA
 Co nowego Pierwsza 10 Zarekomenduj nas Nowe konto "" Zaloguj 29 marca 2024
KONTAKT Z NAMI

Robert Łabuzek
+48501700846
 
Masz problem z BHP
szukasz odpowiedzi ?
Szybko i gratisowo otrzymasz poradę
zadzwoń lub napisz na maila.

Na stronie przebywa obecnie....

Obecnie jest 27 gości i 0 użytkowników online.

Możesz zalogować się lub zarejestrować nowe konto.

Menu główne


Google

Przeszukuj WWW
Szukaj z www.bhpekspert.pl

Budowlane materiały,firmy-Sprzedać się obcym. art nr 576 Autor : Roman
Gospodarka Zamiast się jednoczyć, producenci czekają na lepsze czasy. Mogą ich nie doczekać.Sprzedać się obcym! - oto marzenie Adama, ponad 40-letniego pracownika oświęcimskiego Ecobetu, jednego z największych producentów betonu komórkowego w południowej Polsce.
Na co dzień Adam słucha wprawdzie Radia Maryja, które przestrzega przed wyprzedażą majątku narodowego, w wyborach parlamentarnych głosował na Ligę Polskich Rodzin, a w samorządowych - na Samoobronę, ale z perspektywy jego miejsca pracy - krajalnicy bloczków - wszystko się jakoś gmatwa.
-Niemal cały polski rynek materiałów budowlanych jest już w Unii Europejskiej, to znaczy w rękach wielkich zachodnich koncernów i tak pozostanie, czy wejdziemy do UE czy nie wejdziemy, chyba żeby doszło w Polsce do jakiejś rewolucji antykapitalistycznej - tłumaczy Adam. - Na rynku pozostały nieliczne samodzielne polskie firmy. Toczą bój na śmierć i życie z potężną konkurencją - i większość przegrywa. Ecobet radzi sobie wprawdzie dobrze, ale... osobiście nie chciałbym bezradnie obserwować, jak moja firma jest miażdżona.

Jeszcze trzy lata temu polski rynek bloczków z betonu komórkowego, z których buduje się nad Wisłą większość domów, wydawał się żyłą złota. Liczni krajowi producenci zaopatrzyli się w skomputeryzowane linie technologiczne i precyzyjne krajalnice oraz wszelkie inne nowinki techniczne, dokonując często skoku z epoki wczesnego Bieruta wprost w XXI wiek.

- Szybko doszlusowaliśmy do najlepszych - podkreśla dyrektor Grzegorz Porzycki z Ecobetu. - Wyśrubowane normy ekologiczne i zdrowotne, wymiary z dokładnością do milimetrów...

- ...bloczki z uchwytami, na pióro i wpust, profilowane... - dorzuca szef skawińskiego Prevaru Andrzej Szewczyk.

Wszystko to wymusiła obca konkurencja, przede wszystkim ze strony skandynawskiego Ytonga. Jednak to nie zachodnie firmy doprowadziły wielu polskich producentów na skraj upadku.

Zrobiliśmy to sami.

Taniec śmierci
Wielu analityków uważa, że to, co działo się ostatnio i nadal dzieje u nas na rynku materiałów budowlanych można odnieść w ogóle do całej polskiej prywatyzacji z udziałem zachodnich koncernów. Niczym w jakimś rytualnym (chocholim?) tańcu rządzący powtarzają dokładnie ten sam zestaw kroków i niemal zawsze tak samo zachowują się polskie załogi.

Ów taniec występuje w dwóch odmianach: w pierwszej rząd, szukając w prywatyzacji szybkich pieniędzy na załatanie dziury budżetowej, oddaje kontrolę nad głównym graczem w danej branży (np. cementowej czy gipsowej) jakiemuś potężnemu koncernowi. Uruchamia to lawinę konsekwencji, z których podstawowa jest taka, że pozostali gracze nie mają wyjścia: albo nie wytrzymując konkurencji bogatego i inwestującego na potęgę giganta również oddają się w ręce obcych, albo - z tego samego powodu - upadają.

Tak było na opisywanym już na naszych łamach strategicznym rynku cementu czy wapna.

W drugiej odmianie tańca rząd niczym ślepiec nie zauważa, że rozhuśtanie jakiejś branży doprowadziłoby z pewnością do rozwoju całej gospodarki, a co za tym idzie wzrostu gospodarczego, spadku bezrobocia itp. Zostawia więc tę branżę samą sobie, a ta w wyniku brutalnego rynkowego boju rodzimych firm wykrwawia się. Obce koncerny przyglądają się temu z boku, czekając na finał, który łatwo przewidzieć. Taką sytuację mamy od lat w budownictwie mieszkaniowym: kolejne rządy mają gęby pełne frazesów o kole zamachowym gospodarki, ale żaden, w przeciwieństwie do kolegów z Czech i Węgier, nie potrafił wprawić tego koła w ruch.

Zachowanie polskich przedsiębiorstw i ich załóg jest również charakterystyczne. Po pierwsze - konkurują ze sobą na terenie praktycznie całej Polski oraz na rynkach zagranicznych. To z jednej strony dobrze, bo konkurencja jest generalnie rzeczą zdrową, ale batalia przypomina często walkę kogutów gotowych wydziobać rywalowi oczy albo wręcz zadeptać go na śmierć. Rzadko pojawia się refleksja typu: zachodnie koncerny są wielkie, a i tak stale się łączą, więc trzeba pomyśleć o podobnych ruchach.

Po drugie - mimo wyraźnych już przemian w myśleniu polskich załóg w ostatnich latach, szeregowi pracownicy i przywódcy związkowi nadal zbyt rzadko rozumieją, że warunkiem dobrej kondycji załogi jest dobra sytuacja firmy. Często więc nadmierne żądania pracowników i ich ślepy upór w torpedowaniu trudnych działań naprawczych prowadzą do bankructw.

Możemy to teraz obserwować w branży betonów komórkowych, w której wciąż dominują rodzimi producenci.

Full service
Pionierem w produkcji betonu komórkowego jest szwedzki Ytong. Mówi się "szwedzki", choć w ostatnich latach należał do brytyjskiego koncernu Readymix (RMC), a siedzibę ma od dawna w Niemczech, skąd wywodzi się również jego wieloletni konkurent - Hebel. Ytong działa w 28 krajach i produkuje rocznie więcej betonu komórkowego niż wszystkie polskie firmy razem wzięte.

Światowy potentat wkroczył na nasz rynek w połowie lat 90. i został przez polskich konkurentów zlekceważony. Zresztą do dziś większość z nich nie uważa go za rywala. Dlaczego? Bo materiał Ytonga jest stosunkowo drogi, a na polskim rynku - przynajmniej na razie - główną rolę odgrywa cena. Jak twierdzą jednak właściciele składów budowlanych, może się to szybko zmienić.

- Już się zmienia! - twierdzi szef jednego z największych składów budowlanych w Krakowie. - Większość naszych firm obudzi się niebawem z ręką w nocniku!

Ytong, poddany przez wiele lat olbrzymiej presji konkurencji na wymagających rynkach zachodnich, doprowadził produkcję bloczków do perfekcji. Kiedy więc na naszych budowach murarze cieszyli się, jeśli połowa rodzimych bloczków nie różniła się wymiarami o więcej niż 2 centymetry, Szwedzi wytwarzali z dokładnością co do milimetra materiał, z którego można było stawiać ściany bez użycia zaprawy - na cienką warstwę kleju.

Ytong stworzył też system kompleksowych usług: od propozycji projektu domu, poprzez wyliczenie ilości i ceny wszelkich potrzebnych materiałów, po ich dostawę na plac budowy i nadzór nad wykonawstwem. Podczas gdy większość polskich producentów produkowała jedynie bloczki, i to zaledwie w kilku wymiarach, Ytong miał w ofercie wszystko, czego potrzeba, by postawić dom od fundamentów po dach.

Z tym wszystkim Ytong wszedł do Polski. - Myśmy go zlekceważyli, traktując jak zupełnie inny segment rynku - przyznają polscy konkurenci. - Bo nasz materiał na ściany przeciętnego domu kosztuje 8 tys. zł. A materiał Ytonga - ponad 20 tys. zł. Klientów, którzy ze względu na poziom usług czy jakość zdecydują się tak przepłacić, jest wciąż niewielu.


Jak burza
Jednak zaraz po wejściu Ytonga niemal wszystkie polskie fabryki zaopatrzyły się w nowoczesne linie produkcyjne, pozwalające spełnić coraz ostrzejsze normy zdrowotne i ekologiczne. Kupiły też precyzyjne krajalnice, bo dwucentymetrowe różnice w wymiarach bloczków stały się dla polskich klientów nie do zniesienia, choćby z uwagi na większe zużycie kosztownej zaprawy oraz obniżoną odporność cieplną muru z grubaśnymi spoinami.

- A ogrzewanie domu kosztuje dziś jak cholera - powtarzają gospodarze, którzy jeszcze kilka lat temu kupowali wszystko.

Zakłady, które z jakichś powodów nie zainwestowały w nowinki i nie zaproponowały coraz bardziej wymagającym polskim inwestorom nowej jakości, po prostu padły.

Spowodowało to przejściową panikę u części pozostałych producentów: próbując nagle dogonić Zachód, zaczęli się doposażać w linie pakujące bloczki na paletach, a także w ciągi technologiczne do wytwarzania bloczków specjalnych - z uchwytami, na pióro i wpust itp. Było to kilka lat temu, gdy na rynku budowlanym panowała jeszcze dobra koniunktura, podsycana dodatkowo przez rząd zapowiedziami zniesienia ulg podatkowych. (- To jedyna "działalność" rządu w tym zakresie - ironizują branżowcy). Dzisiaj wielu producentów uważa, że były to inwestycje przedwczesne: polski klient potrzebuje bowiem głównie prostego, a przede wszystkim taniego bloczka.

Mimo to Ytong poszedł jak burza. Najpierw fabryka w Ostrołęce, która trzy razy z rzędu zdobyła tytuł najlepszej na świecie, zwiększyła sprzedaż sześciokrotnie (z wytworzonych w niej materiałów można by postawić 40-tysięczne miasto) i nie mogła zaspokoić potrzeb klientów. W 2000 r. Ytong za 35 milionów marek postawił więc drugą fabrykę, w Sieradzu. Powstał najnowocześniejszy zakład w Europie.

- Zdecydowaliśmy się na inwestycję w Polsce, bo to największy i najbardziej dynamiczny rynek zbytu - komentował Manfred Leist, prezes Ytong Holding AG. Firma miała już wtedy ok. 10 proc. udziału w naszym rynku.

Niemiecki koncern Hebel, wieloletni konkurent Ytonga, pojawił się w Polsce wcześniej, ale nie zainwestował w nasz rynek nawet ułamka szwedzkich nakładów i nie odniósł sukcesów. W połowie zeszłego roku gruchnęła jednak wieść o połączeniu Ytonga i Hebla pod skrzydłami niemieckiego megakoncernu Haniel, a właściwie jego budowlanej odnogi - Haniel Bau-Industrie GmBH.

- To już nie jest słoń, to prawdziwy olbrzym w branży materiałów budowlanych - komentują znawcy.

Zatrudniający ponad 50 tys. pracowników w 30 krajach na pięciu kontynentach Haniel ze swymi 20 miliardami euro przychodów rocznie może namieszać na naszym rynku. Zwłaszcza że ma w Polsce nie tylko dwie fabryki Ytonga, ale i siedem fabryk popularnych silikatów (cegieł i innych elementów wapienno-piaskowych), i dużą kopalnię kamienia. Do Haniela należą takie marki, jak Fels (kruszywa), Farmacell (płyty gipsowo-włókninowe) czy Silka (silikaty).

Koncern ma też od trzech lat jedną piątą udziałów w grupie handlowej Metro AG, prowadzącej w Polsce sieci hipermarketów Makro, Real, Praktiker i Media Markt. Przekłada się to oczywiście na określone preferencje przy wyborze materiałów do budowy kolejnych megasklepów.

A polscy producenci gazobetonu? Stosując terminologię komentatorów sportowych, można powiedzieć, że zostali złapani "na wykroku". Wprawdzie uzbroili się w nowoczesne technologie i ich produkty dziś nie odstają jakością od konkurencji, ale poza zapisaniem się do Stowarzyszenia Producentów Betonów i promowaniem wytwarzanego przez siebie materiału nie zrobili nic, by podnieść swą efektywność. A właśnie ona decydować będzie wkrótce (już decyduje!) o być albo nie być.

- Jeszcze trzy lata temu, w czasie hossy, fabryki operowały w promieniu 100 km i to w zupełności wystarczało, żeby dobrze prosperować. Dziś, gdy na rynku dołek, firmy wożą swój towar nawet po 400 kilometrów i więcej, żeby coś sprzedać, a i tak niektóre pracują na 50 proc. mocy, a większość na dwie trzecie. Depczemy sobie po odciskach - przyznaje szef skawińskiego Prevaru Andrzej Szewczyk.

W warszawskim Prefabecie można usłyszeć dosadniejsze słowa: polskie firmy w walce ze sobą po prostu się wykrwawiają. Najmniej traci na tym Ytong (Haniel Bau), bo to zupełnie inny segment rynku, którego nasi producenci z małymi wyjątkami nie próbują zdobyć. W większości polskich firm, wśród których dominują spółki pracownicze, przyjęto strategię byle przetrwać, może coś się ruszy. Coraz więcej nie wytrzymuje.

Skawina, która pośrednio kontrolowana jest przez kapitał zagraniczny (jej udziałowcami są m.in. Opolwap należący do belgijskiego koncernu wapienniczego Lhoist oraz Cementownia Małogoszcz będąca własnością francuskiego Lafarge), trzyma się mocno, ale tylko dlatego, że załoga zgodziła się uczestniczyć w drastycznym cięciu kosztów. Za przyzwoleniem związków zawodowych na 14 miesięcy zawieszono układ zbiorowy pracy i ludzie zarabiają płacę minimalną, żeby nie dopuścić do zwolnień. Zakłady, które tego nie zrobiły, po prostu padają, tonąc w długach.

- Dzieje się tak również dlatego, że - widząc przecież konsolidację zagranicznych podmiotów - same nie potrafią się łączyć, działać razem - komentuje Bogdan Panhirsz, dyrektor handlowy sieci Polskie Składy Budowlane, która właśnie na łączeniu rodzimych hurtowni zbudowała swą potęgę i jako jedyna stawia skuteczny opór zagranicznym hipermarketom budowlanym.

Konsolidacja prowadzi zawsze do obniżenia kosztów działalności (np. poprzez wspólną księgowość, marketing czy logiczny podział rynku). Jej rezultatem byłoby zapewne zamknięcie kilku najmniej efektywnych zakładów, ale pozostałe w dobrej kondycji doczekałyby zapowiadanego boomu w mieszkaniówce. I to one - a nie zachodnie kolosy - zgarnęłyby zyski z tego tytułu. Wszyscy to wiedzą, ale większość nic w tym kierunku nie robi.

W naszych okolicach konkuruje ze sobą pięć fabryk: w Oświęcimiu, Skawinie, Bielsku, Łagiszy i w Stalowej Woli. Dochodzą do tego Żelisławice i Głogów Małopolski. - Raczej nie widzę szans na ich zjednoczenie, choćby ze względu na skomplikowane stosunki właścicielskie, bo np. Ecobet należy do Firmy Chemicznej Dwory, Prefabet-Bielsko do miasta, a Łagisza jest spółką pracowniczą - komentuje szef Prevaru. - Trzeba więc czekać na lepszą sytuację na rynku.

Próby jednoczenia podjął jedynie Solbet z Solca Kujawskiego, producent m.in. rzadkich w rodzimej ofercie białych bloczków z uchwytami. Został inwestorem strategicznym w Stalowej Woli, Głogowie i Kolbuszowej. Konkuruje z nim irlandzki megakoncern CRH, który przejął Kozienice i Redę i od pewnego czasu poluje na kolejne okazje. Niektórzy dodają: jak sęp.

Zjednoczeni lub kupieni przez obce koncerny w naturalny sposób wyprą solistów, tak jak to się dzieje na konkurencyjnym rynku ceramiki zawojowanym przez Wienerbergera. Padliny po polskich firmach będzie sporo...
Beton komórkowy (gazobeton) wytwarza się ze spoiwa (cement, wapno albo jedno i drugie), kruszywa (piasek - wtedy, jak w Ytongu, beton jest biały, albo popioły lotne - wtedy jest szary), wody oraz środków spulchniających i powierzchniowo czynnych. W Polsce większość producentów korzysta z popiołów lotnych z elektrociepłowni - dlatego polski beton komórkowy jest przeważnie szary. Tnie się go z reguły na poręczne bloczki o różnej grubości służące do szybkiego wznoszenia ścian. Ponieważ materiał ten jest bardzo ciepły, można z niego wznosić mury jednowarstwowe.

Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się
INDIE 2015


Nasza nowa strona


Kodeks pracy


OKRESOWY Dla SŁUŻBY BHP, SZKOLENIE SIP


Kategorie


POZWOLENIA ZINTEGROWANE-HANDEL CO2


Głosowanie

Czy Państwowa Inspekcja Pracy spełnia swoją rolę

[ Wyniki | Ankiety ]

Głosów: 330
Komentarzy: 1


Polecamy ebooki



BHP EKSPERT Sp.z o.o.

NIP 678-315-47-15 KRS 0000558141 bhpekspert@gmail.com
tel.kom.(0)501-700-846
Tworzenie strony: 0,264957904816 sekund.