VORTAL BHP
Aktualnie jest 860 Linki i 253 kategori(e) w naszej bazie
WARTE ODWIEDZENIA
 Co nowego Pierwsza 10 Zarekomenduj nas Nowe konto "" Zaloguj 19 kwietnia 2024
KONTAKT Z NAMI

Robert Łabuzek
+48501700846
 
Masz problem z BHP
szukasz odpowiedzi ?
Szybko i gratisowo otrzymasz poradę
zadzwoń lub napisz na maila.

Na stronie przebywa obecnie....

Obecnie jest 47 gości i 0 użytkowników online.

Możesz zalogować się lub zarejestrować nowe konto.

Menu główne


Google

Przeszukuj WWW
Szukaj z www.bhpekspert.pl

Walka polskich kupców z hipermarketami 16.12.2002 Autor : poradnik
Gospodarka ZBIGNIEW BARTUŚ: Tajemnice wojny o handel - post scriptum
W drodze do Eldorado
Mamy w Polsce tylko jedną rodzimą sieć handlową, która dorównuje zachodnim gigantom. Wojna o polski rynek nie jest jednak jeszcze przegrana.
Zaczęło się jak w opowieściach o superfortunach z Doliny Krzemowej. W 1990 r. "Amerykanin" założył malutką firemkę w wynajętym garażu. Pierwszy milion zarobili nie na komputerach, lecz na sokach, ale komputery szybko zaczęły odgrywać ważną rolę w ich działalności. Efekt przeszedł wszelkie oczekiwania: zbudowali największą polską sieć handlową. Jedyną, która skutecznie stawia czoła potężnej zachodniej konkurencji.
Dziś w twórców firmy Eldorado, której roczne przychody sięgają setek milionów złotych i stale rosną, zapatrzeni są handlowcy z całego kraju. Większość z nich zdaje sobie sprawę, że przejrzeli na oczy trochę poniewczasie: na polskim rynku zdążyły już okrzepnąć największe zachodnie sieci handlowe. Mamy ich najwięcej w Europie - szesnaście. Niemal co miesiąc otwierają nowy hipermarket i dziesięć supermarketów. Ich udział w handlu stale rośnie.
Wśród 6 największych inwestorów zagranicznych w Polsce w roku ubiegłym znalazły się aż 4 hipersieci: Casino (Geant i Leader Price), Carrefour (i Champion), Tesco (i Savia) oraz Metro AG (Real, Media Markt, Praktiker i Makro). Łącznie zainwestowały ponad 2,8 mld dol. Handel w Polsce jest najwyraźniej postrzegany jako dobry i pewny biznes.
- Ale polscy kupcy umierają stojąc - ocenia Zdzisław Kwieciński, krakowianin działający w prywatnym handlu od 20 lat. Od dwóch miesięcy próbuje zjednoczyć działających w Nowej Hucie handlowców i usługodawców, którzy po otwarciu francuskiego hipermarketu przeżywają dramat: - Zderzyliśmy się z czołgiem i byliśmy do tego kompletnie nieprzygotowani.
Niemcy mają silne sieci niemieckie, Francuzi - francuskie, Holendrzy - holenderskie, Brytyjczycy - brytyjskie, Portugalczycy - portugalskie. Polacy mają niemieckie, francuskie, holenderskie, brytyjskie, portugalskie. Dla rozwoju Polski i zamożności Polaków nie jest bez znaczenia, kto na naszym rynku spija śmietankę. A jednak ekspansji zachodnich gigantów potrafiliśmy się przeciwstawić, organizując tylko cherlawe i mało skuteczne protesty kupców, rzadziej - sprawne zrzeszenia, a jeszcze rzadziej - grupy handlowe, które przetrwałyby próbę czasu. Nie mamy ani jednej rodzimej sieci, która obejmowałaby swym zasięgiem cały kraj. Mamy tylko jedną - lubelskie Eldorado - która dorównuje zachodnim gigantom pod względem organizacji i zarządzania.
- W dużych miastach mleko już się rozlało i nie ma co nad nim płakać. Ale wojna o polski rynek jeszcze nie została przegrana - twierdzi Wojciech Zegzda z firmy Lege Artis, znawca polskiego handlu detalicznego i hurtowego.
Walkower
W krajach zachodnich wielkie sieci mają przeciętnie po 40-60 proc. udziałów w handlu. W Czechach i na Węgrzech udział ten wynosi już ok. 26 proc., na Słowacji - 19 proc. W Polsce - na razie 12 proc. Najmniej w krajach Europy Środkowej.
Mamy tu do czynienia z kilkoma paradoksami. Polski handel jest rekordowo rozdrobniony: przeciętny sklep utrzymuje się z zakupów 89 klientów. W Europie wskaźnik ten przekracza 320. Oddaje to w pewnym stopniu siłę kupców: jaki kapitał może zgromadzić ktoś, kto żyje z kilkudziesięciu (w Małopolsce - 50) osób? O jakim rozwoju może mówić? O jakich inwestycjach?
Porażająca słabość polskich kupców jest w dużej mierze konsekwencją ich niespotykanej siły z czasów PRL. W żadnym innym kraju bloku wschodniego nie rozwinął się na taką skalę handel prywatny, w żadnym innym kraju po upadku komunizmu nie doszło do takiej eksplozji przedsiębiorczości w handlu. Polscy kupcy - i ci działający na rynku od czasów PRL, i ci zachłyśnięci łatwymi zyskami z początku lat 90. - uwierzyli, że nie trzeba robić nic. Że stary dobry handelek pozwoli na luksusowe życie kolejnym pokoleniom. I właśnie tak rozumującym kupcom przyszło się zderzyć z czołgiem zachodnich sieci.
Giganci rzadko też napotykali opór ze strony dawnych sieci państwowych i tzw. uspołecznionych - wszelkie WPHW i PHS-y, kompletnie nie przystosowane do gospodarki rynkowej, po prostu padły. To samo spotkało większość krajowych spółdzielni "Społem": fatalne zarządzanie, brak wizji nowoczesnego handlu, brak inwestycji, komunistyczne nawyki obsługi - wszystko to sprawiło, że położone w najlepszych miejscach sklepy były i są przejmowane przez konkurencję.
Bój o prowincję
W 1995 r. było w Polsce 10 hipermarketów. Teraz jest ich blisko 150, a za dwa lata będzie ponad 200. Zachodnie hipersieci od pewnego czasu przyznają, że w dużych miastach jest już za ciasno: takie ośrodki, jak Łódź, Poznań, Olsztyn czy - w pewnym stopniu - także Kraków są przeładowane sklepami wielkopowierzchniowymi. Zarazem coraz więcej Polaków, nie tylko kupców, zdaje sobie sprawę, że ekspansja hipermarketów ma nie tylko bardzo dobre, ale i bardzo złe strony: może szkodzić rozwojowi lokalnemu i grozić zagładą miejscowej przedsiębiorczości. Dlatego rośnie opór społeczny przeciwko kolejnym tego typu inwestycjom.
- To trochę hamuje ekspansję wielkich, ale na pewno jej nie zatrzyma - komentuje Wojciech Zegzda. - Po 2005 r. sieci zdobędą najpewniej i u nas swoje 40 proc. udziałów w rynku. Ich hipermarkety podbiją duże ośrodki, a ich supermarkety będą się rozpychać po osiedlach i mniejszych miejscowościach. Zostanie do wzięcia 60 proc. rynku. Pytanie: kto go weźmie?
Zagraniczne sieci wzięły szturmem najbardziej smakowite kąski w Polsce - wielkie aglomeracje ze stosunkowo zamożnymi konsumentami. Inwestowanie w takich miejscach jest najbardziej efektywne, nakłady zwracają się szybko. Inwestor zyskuje kapitał na dalszą ekspansję. Na prowincji, gdzie klientów jest mniej i są oni bardziej rozproszeni, a przy tym - raczej niezamożni, budowanie marketów nie jest już tak opłacalne. I paradoksalnie właśnie to może być szansą dla rodzimych kupców. Przy okazji swą największą słabość - rozdrobnienie - mogą oni przemienić w atut. Żadna z sieci nie jest bowiem tak blisko klienta, jak owi drobni sklepikarze i usługodawcy.
- Sęk w tym, by nie tylko być blisko klienta, ale i mieć dla niego atrakcyjną ofertę, bogaty asortyment i niskie ceny, najlepiej w ładnej, estetycznej placówce. A tego nie da się osiągnąć bez konsolidacji kupców - komentuje Zegzda.
Jego zdaniem, główna słabość polskich kupców to nie tyle rozdrobnienie, co nieumiejętność współpracy: - Polski kupiec żyje i planuje z dnia na dzień. Dopiero jak jest naprawdę źle, próbuje się ratować, konsolidować. Często jest już za późno.
"Państwo podziemne"
Zdzisław Kwieciński robi w biznesie od 20 lat. Prowadzi księgowość wielu małym firmom, organizuje dla nich szkolenia, ma też rodzinną drogerię na nowohuckim Centrum B4. Odkąd nieopodal stanął (drugi w Krakowie) hipermarket Carrefour, kupcy w okolicy przeżywają kryzys. - To katastrofa - mówią.
Zdaniem Kwiecińskiego, po pojawieniu się Carrefoura obroty sklepów i salonów usługowych w promieniu kilometra spadły o 30-40 proc. - Klientów wywiało. W piątki i soboty jest u nas pusto! - płaczą właściciele. Wielu z nich nie stać nawet na opłacenie czynszów. O utrzymaniu rodziny nie ma co myśleć.
- Można przeklinać władze, że dopuściły do powstania handlowego giganta, ale i my, kupcy, jesteśmy winni - przyznaje Kwieciński. Jako organizator szkoleń rozmawia często z handlowcami. - Namawiam starych kupców: przeszkolę wam personel, a oni na to, że ten pracownik robi u mnie 20 lat i wszystko wie. Mówiłem o formach przyciągania, pozyskiwania klientów. Odpowiadali, że to im niepotrzebne, bo 20 lat handlują bez tego i jakoś idzie. To jest ślepota. Samobójcze myślenie! W dobie ekspansji wielkich sieci trzeba nam nowoczesnych form handlu, marketingowego wsparcia, dobrej organizacji - o tym wszystkim większość kupców nie ma zielonego pojęcia. Z czym oni na czołgi idą?!
Od dwóch miesięcy Kwieciński obchodzi okoliczne sklepy, zakłady usługowe i gastronomiczne z propozycją założenia nowej sieci, opartej na nie eksploatowanym dotąd w Krakowie pomyśle. Panu Zdzisławowi marzy się, by za kilka lat powstała ogólnokrakowska sieć handlowo-usługowo-gastronomiczna, która skutecznie odparłaby atak obcych sieci. - Na razie przypomina to trochę tworzenie państwa podziemnego za okupacji - śmieje się jeden z kupców, którzy postanowili działać wspólnie z Kwiecińskim. Takich zdeterminowanych jest na razie trzynastu, przystąpieniem do programu interesuje się dalszych pięćdziesięciu.
Milsi od giganta
- Przecież sklepy, restauracje, bary, punkty usługowe w Hucie razem wzięte to jeden wielki hipermarket - tłumaczy Kwieciński. - Często ceny mamy lepsze niż w Carrefourze i promocje też mamy, ale nikt o tym nie wie. Gdyby się zorganizować pod wspólnym logo, mielibyśmy większe szanse.
Działacze Małopolskiego Stowarzyszenia Kupców i Przedsiębiorców wyobrażają sobie, że zjednoczone podmioty handlowe, usługowe i gastronomiczne zachowałyby niezależność, ale występowały pod wspólnym szyldem, np. "Złoty". Nie jest to nowość, bowiem w różnych miejscach Polski działają już z powodzeniem - jednoczące niezależne sklepy - rodzime sieci handlowe, takie jak Polomarket i Lewiatan czy (w branży RTV/AGD) Avans. Lewiatan objął już swą opieką 1400 małych i średnich sklepów obsługiwanych przez 16 regionalnych centrów.
Krakowski (nowohucki) Złoty miałby się jednak od niego różnić wielobranżowością: aby klient miał dostęp do hipermarketowego wyboru towarów i usług. Zachętą do korzystania z sieci byłby program lojalnościowy (Zbieraj Złote Punkty) - stali klienci korzystaliby z rabatów i innych udogodnień w sieci. Kwiecińskiemu marzą się nie tylko wspólne szyldy, gazetki, karty klienta, ale i ujednolicone elewacje zrzeszonych, a nawet zadaszenie niektórych pasaży handlowych.
Złoty Pasaż - przy podobnym jak w hipermarkecie wyborze towarów i niskich cenach - zachowałby podstawową zaletę małych sklepów: klient nie jest tu anonimowy, znajduje fachową obsługę i wsparcie dotyczące nie tylko towaru, który kupuje - argumentują pomysłodawcy. Teraz pozostaje im przekonanie do pomysłu pozostałych przedsiębiorców, co - jak przyznają - nie jest łatwe.
- Niektórzy tylko pomachają na czołgi szabelką, a wiadomo, jak to się kończy - komentuje Wojciech Zegzda, który kibicuje również tworzeniu innego zrzeszenia małopolskich handlowców - Jurajskiej Sieci Handlowej pod auspicjami Jurajskiej Izby Gospodarczej.
- Mamy już ponad stu kupców i producentów, którzy chcą współdziałać w ramach sieci - cieszy się prezes JIG Kazimierz Czekaj. - Sieć to niższe ceny, sprawniejsze dostawy, promocje, wszystko to, co pomaga walczyć z ekspansją obcych.
- Jeśli sieć nie powstanie, za rok, dwa nas nie będzie - alarmowali na spotkaniu JIG w Modlniczce właściciele sklepów Roman Wiśnios i Henryk Krawczyk. - Nic nas nie uratuje przed ekspansją hipermarketów, które dla Zabierzowa czy Krzeszowic to nie 10 tys., ale 500-1000 metrów kw.
Producenci artykułów spożywczych, nie tylko z Małopolski, w tym tak duzi jak Toska czy Danone, zachęcają kupców do jednoczenia się. Przyznają, że zrzeszenia drobnych sklepów są dla nich często lepszym partnerem niż obce sieci. Przede wszystkim - płacą w terminie, co w przypadku hipersieci nie jest regułą. I wcale nie stoją na straconej pozycji: przykład Europy Zachodniej świadczy o tym, że małe, łatwo dostępne sklepy lokalne są potrzebne i hipermarkety im nie zagrażają, pod warunkiem, że nie stoją zbyt blisko.
- O to już zadbaliśmy w trakcie wyborów - przyznaje prezes Czekaj. - Postawiliśmy na ludzi, którzy potrafią patrzeć szerzej na rozwój lokalny i dostrzegać zagrożenia.
Wielu z nich zdobyło mandaty radnych, zostało członkami zarządów, wójtami. Będą pilnować, by władza sprzyjała lokalnej przedsiębiorczości. I raczej nie dopuszczą do powstania gigantów handlowych na swym terenie. Jeśli już - zbudują je sami, wysiłkiem wszystkich kupców.
Pomysł takiej ucieczki do przodu (pod hasłem: hipermarket - tak, ale własny) pojawił się kilka miesięcy temu w Oświęcimiu. Promuje go prezes Stowarzyszenia Gospodarczego Ziemi Oświęcimskiej Zbigniew Leś, było to nawet jedno z jego haseł wyborczych (na razie nie przyniosło sukcesu). Leś marzy, by hipermarket powstał z masowej zrzutki kupców i innych mieszkańców, którzy zostaliby automatycznie akcjonariuszami. Część (większość?) funduszy na budowę pochodziłaby jednak z kredytu bankowego zaciągniętego pod zastaw gruntów komunalnych, bo zdaniem kupców, gmina powinna w to wejść w ramach wspierania lokalnej przedsiębiorczości. Miałaby z tego zresztą zyski. Fundusze chce też wyłożyć miejscowe "Społem", które pod wodzą obecnego zarządu zmieniło nie do poznania swe placówki, tworząc w nich m.in. nowoczesne supermarkety.
- Zarabiamy w nich duże pieniądze, które z powodzeniem inwestujemy w metamorfozę kolejnych sklepów - mówi prezes Henryk Arczyński, a mieszkańcy przecierają oczy ze zdumienia. Niektórzy dodają, że trzeba było realnego zagrożenia ze strony zachodnich gigantów, by "Społem" zrozumiało, iż dalej po dawnemu handlować się nie da, że PRL-owskie nawyki trzeba pochować w PRL-owskiej trumnie. I w tym sensie ekspansja obcych wyszła wszystkim na dobre.
Artur Kawa i Jarosław Wawerski, twórcy Eldorado, nie potrzebowali tej bolesnej nauki. Swoją sieć zaczęli tworzyć od podstaw w 1990 r., zanim wkroczyły do nas zachodnie giganty. Byli przygotowani na ich nadejście i są dziś jedyną polską firmą, która skutecznie stawia im czoła. Dla wszystkich polskich kupców są przykładem tego, że Polak potrafi. Jak budowali swoje Eldorado?

Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się
INDIE 2015


Nasza nowa strona


Kodeks pracy


OKRESOWY Dla SŁUŻBY BHP, SZKOLENIE SIP


Kategorie


POZWOLENIA ZINTEGROWANE-HANDEL CO2


Głosowanie

Czy Państwowa Inspekcja Pracy spełnia swoją rolę

[ Wyniki | Ankiety ]

Głosów: 330
Komentarzy: 1


Polecamy ebooki



BHP EKSPERT Sp.z o.o.

NIP 678-315-47-15 KRS 0000558141 bhpekspert@gmail.com
tel.kom.(0)501-700-846
Tworzenie strony: 0,255524873734 sekund.