VORTAL BHP
Aktualnie jest 860 Linki i 253 kategori(e) w naszej bazie
WARTE ODWIEDZENIA
 Co nowego Pierwsza 10 Zarekomenduj nas Nowe konto "" Zaloguj 18 kwietnia 2024
KONTAKT Z NAMI

Robert Łabuzek
+48501700846
 
Masz problem z BHP
szukasz odpowiedzi ?
Szybko i gratisowo otrzymasz poradę
zadzwoń lub napisz na maila.

Na stronie przebywa obecnie....

Obecnie jest 45 gości i 0 użytkowników online.

Możesz zalogować się lub zarejestrować nowe konto.

Menu główne


Google

Przeszukuj WWW
Szukaj z www.bhpekspert.pl

Tragarze Ewangelii Autor : atest94
Religia Kościół Tragarze Ewangelii Kościół katolicki obrastał przez wieki zakonami, uczelniami i fundacjami wspierającymi dzieło misyjne. Jana Pawła II Polska wita jako rodaka i przywódcę religijnego. Ale on odmienił obraz Kościoła we współczesnym świecie jako najsłynniejszy z misjonarzy. Misjonarze byli przed papieżem Polakiem i będą po nim. Czasem to orka na ugorze, nic jednak nie zwolni chrześcijan od nakazu, żeby szli i głosili Ewangelię narodom świata. Także wśród katolików. ADAM SZOSTKIEWICZ, KRZYSZTOF MROZIEWICZ Do kogo ma dotrzeć misjonarz? Jan Paweł II odpowiada bez wahania: do każdego. Misje kojarzą się zwykle z egzotycznymi krajami i ludami, tymczasem słowo to ma w Kościele nie tylko takie znaczenie. Owszem, misjonarze to przede forpoczta Kościoła w terenie, gdzie chrześcijaństwo jest słabe lub w ogóle nieobecne. Ale wielkie zmiany w XIX i XX w. znacznie skomplikowały sytuację. Europa Zachodnia i społeczeństwa postkomunistyczne odeszły od chrześcijaństwa: zatroskany tym Kościół widzi potrzebę ich nowej ewangelizacji, czasem wręcz od podstaw - tak jak na antypodach niegdysiejszej cywilizacji chrześcijańskiej. Terenem misyjnym nie muszą więc być wcale wyspy Papuasów, mogą nim być centra wielkich miast bogatego Zachodu i pokołchozowe wioski. Stąd siostry od Matki Teresy nie tylko zbierają umierających z chodników Kalkuty, lecz także wynoszą śmieci i fekalia z mieszkań samotnych starców i kalek w Nowym Jorku. A jeszcze trzeba wesprzeć młodymi siłami starzejące się pokolenie księży w Niemczech czy Francji, niegdyś najwierniejszej córy Kościoła katolickiego. Dziś matecznik zachodniego chrześcijaństwa jest w praktyce pustynią wiary katolickiej, gdzie duchowni mogą ćwiczyć cnoty misjonarzy nie gorzej niż w Kazachstanie. "Poganie" - ludzie, którzy nic nie wiedzą o Chrystusie i Kościele - są więc wszędzie. W dżunglach Amazonii i na Syberii, na stepach Mongolii, w chińskim interiorze, na pustyniach Afryki i wyżynach Ameryki Południowej i Azji. W setkach języków, którymi mówią maleńkie plemiona i małe narody rozsiane po Ziemi, nikt nie głosi Ewangelii. Ale Kościół niechętnie używa dziś słowa "poganie". W istocie oznacza ono religijnych analfabetów, a przecież nawet najmniejszy lud ma swoje wierzenia i tradycje. Prawdziwymi "poganami" są raczej ci, co wymazali z pamięci i życia codziennego religię ojców i dziadków, a nie zastąpili jej niczym innym. Czy na pewno chcesz być misjonarzem? Kto nadaje się do takiego mozołu? Kościół powie: każdy chrześcijanin w miarę swych możliwości. Ale w sensie węższym, oczywiście, nie każdy. Co innego młodzieńcze marzenia i przeczucia, że to właśnie moje powołanie, co innego surowa rzeczywistość. Czujesz, że dasz radę? - sprawdza kandydatów jeden z protestanckich poradników. To sam sobie odpowiedz: czy nie uciekasz od ludzkiego nieszczęścia? Nie wydaje ci się, że ogrom ludzkich potrzeb jest nie do zaspokojenia? Nie chcesz mieć większego auta, wyższej pensji, zabezpieczonej przyszłości? Nie marzy ci się małżeństwo i dzieci? Czy byłbyś gotów podjąć się misji nie na Fidżi czy w Kamerunie, ale w Korei Północnej, Arabii Saudyjskiej lub Chinach, gdzie może ci grozić za to więzienie lub śmierć? Czy rozliczyłeś się z samym sobą z własnych życiowych niepowodzeń? Czy nie uznałeś się za kompletnego nieudacznika? Czy uważasz misjonarzy za supermenów, którym nie dorastasz do pięt? Czy zgadzasz się z opiniami, że twój kraj i Kościół potrzebują cię tu na miejscu? Czy bez przerwy martwisz się o pieniądze? A jeśli mimo wszystko nadal czujesz, że chcesz być misjonarzem, to zrób to. Natychmiast. Kto sobie tego misjonarskiego rachunku sumienia nie zrobi, może mieć takie kłopoty jak słynny podróżnik i odkrywca dziewiętnastowieczny David Livingston - najsłynniejszy z protestanckich misjonarzy Afryki tamtych czasów. Zdołał on nawrócić na chrześcijaństwo jedną czarną duszę, a i to na krótko: nawrócony przestał praktykować. Kościół katolicki obrastał przez wieki zakonami, uczelniami i fundacjami wspierającymi dzieło misyjne. Kandydatów dobiera się możliwie starannie i poddaje testom dość podobnym w duchu do tamtego protestanckiego. Uczą się języka, historii, kultury swej nowej misyjnej ojczyzny. Poznają teologiczne podstawy pracy misyjnej (misjologia), elementy psychologii i socjologii, a nawet medycyny tropikalnej. Nie muszą jechać na całe życie, wielu wyjeżdża tylko na kilka lat. Zachęca się ich do współpracy z misjonarzami innych wyznań i Kościołów chrześcijańskich. Ojciec Tomasz Szyszka, który jako misjonarz spędził sześć lat w Boliwii, tak opowiada o swej drodze do Andów: - Jako młody chłopak marzyłem o podróżach. Czytałem Szklarskiego, zachwycałem się Winnetou. Jednocześnie bardzo aktywnie uczestniczyłem w życiu Kościoła. Te dwie aktywności zaczęły się zazębiać i wtedy pojawiło się pragnienie, by poświęcić się Bogu w pracy misyjnej. Wyjechałem do Rybnika, do Zgromadzenia Słowa Żywego Ojców Werbistów. Najpierw odbyłem rok nowicjatu w Chludowie pod Poznaniem, potem dwa lata studiowałem filozofię w Nysie, potem, w Niemczech, filozofię i misjologię. Ksiądz Andrzej Halemba spędził dziesięć lat w Zambii. Miał zdolności i zainteresowania filologiczne. W Afryce napisał słownik języka mambwe z angielskimi odpowiednikami i przetłumaczył na mambwe Nowy Testament. Dużo wcześniej ks. Aleksander Mohl z Galicji napisał gramatykę języka bantu. Wanda Błeńska, lekarka, świecka - świeccy też mogą pracować na misjach, ale naturalnie nie pełnią funkcji zastrzeżonych dla duchownych - była w Etiopii i Indiach, ale w Ugandzie spędziła aż 43 lata, lecząc trędowatych. - Zawsze marzyłam, żeby pracować jako lekarz na misji - opowiada. - Dorastałam i to pragnienie dorastało we mnie. Zanim wyjechała w 1950 r., biskup, który ją zaprosił do swojej diecezji, powiedział, że rząd Ugandy poprosił go o wybudowanie osiedla dla trędowatych. Osiedla niestety nie wybudowano, ale pani Wanda została, aby pracować dla irlandzkich sióstr franciszkanek, które miały dwa duże osiedla dla trędowatych. Jak powstają misyjne zakony? Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997), założycielka Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Bożej Miłości, dorównuje sławą papieżowi. Pochodziła z albańskiej kupieckiej rodziny, od pokoleń katolickiej. Ukształtowała ją surowa, religijna matka. Dziewczynka już jako dwunastolatka odczuwała powołanie zakonne, ale nie towarzyszyły temu żadne mistyczne przeżycia. "To sprawa bardzo osobista - mówiła po latach Matka Teresa - ale nigdy nie miałam wizji". Zetknęła się z jezuitami, których listy z misji w Indiach skrystalizowały powołanie dziewczyny. Matka ociągała się z pobłogosławieniem tych planów życiowych swej energicznej, wesołej, uzdolnionej muzycznie i literacko najmłodszej córki. W końcu zgodziła się. Agnes, tak brzmiało prawdziwe imię Matki Teresy, wstąpiła do sióstr loretanek w Irlandii. W 1929 r. przybyła do Kalkuty, "miasta straszliwej nocy". Dopiero w 1946 r. zaczęła myśleć o założeniu zgromadzenia misjonarek miłości mających pracować wśród najuboższych. Musiała prosić o zgodę Rzymu - bez zgody władz kościelnych w Watykanie, władz zakonnych i miejscowego biskupa nie mogą zapaść żadne ważne decyzje organizacyjne i merytoryczne dotyczące dzieła misyjnego - na opuszczenie na jeden rok sióstr loretanek. Zaraz potem kupiła na bazarze trzy białe sari z niebieskim obramowaniem i bez grosza przy duszy poszła do slumsów. Ułożyła regułę zgromadzenia, ale popełniła błędy formalne i językowe. Poprawiony statut zgromadzenia zawiózł do Rzymu do zatwierdzenia miejscowy arcybiskup. Papież Pius XII poparł inicjatywę zakonnicy z Indii i zgromadzenie zaczęło działać w 1950 r. Zgromadzenie Misyjne św. Karola Boromeusza zrodził widok gromady wynędzniałych Włochów czekających na pociąg na dworcu w Mediolanie. Włosi ci via Mediolan wyruszali w podróż do Ameryki. Biskup Scalabrini tak się przejął tymi nędzarzami poszukującymi lepszego losu na emigracji, że pod koniec XIX w. założył wspólnotę misjonarską mającą troszczyć się o potrzeby duchowe i materialne rodaków za Oceanem. Tak rodzą się zakony misyjne. Ale żeby trwały i działały z pożytkiem - w samych Indiach w czasach, gdy rozwijało się zgromadzenie Matki Teresy, powstało i rozpadło się kilka zgromadzeń męskich - potrzeba, prócz charyzmy lidera, wielu innych rzeczy: mądrego zarządzania i gospodarowania ludźmi, dobrej organizacji, funduszy. Nie sprzyjają misjom burze historii: rewolucje, przewroty. Szkodzą błędy zwierzchników i przełożonych, osobiste ambicje, rywalizacja w łowieniu dusz. Takich błędów, a nawet zbrodni, nie brakuje w kronikach dzieła misyjnego. Nawracanie ogniem i mieczem jest dziś dla Kościołów niemożliwe fizycznie i moralnie, a z błędów historii wyciągnięto słuszne nauki. Kościół nie może być tylko Kościołem białego człowieka Zachodu. Musi odciąć się od negatywnych skutków imperialnego kolonializmu. Nie może milczeć, gdy z powodów politycznych dzieje się zło i niesprawiedliwość. Z kolonializmem nam nie po drodze Rozumiał to już papież Benedykt XV. Za jego pontyfikatu (1914-1922) Kościół zaczął oddzielać dzieło misyjne od polityki potęg kolonialnych i zakładać seminaria kształcące księży tubylców. To był przełom. Pius XI, "papież misyjny", dał konkretne dowody, że Kościół katolicki otwiera się na wiernych z nowych ludów, dopuszczając ich do godności kościelnych. W 1923 r. wyświęcił pierwszego biskupa Hindusa, trzy lata później - sześciu biskupów chińskich. Kiedy Pius XI umierał w 1939 r., młodymi Kościołami lokalnymi w Azji i Afryce kierowało już prawie 50 kolorowych biskupów. Gdy umierał jego następca Pius XII (1958), było ich już prawie 140. Gdy kończył się drugi Sobór Watykański (1965) - już blisko 230. Aż trudno uwierzyć, że zaledwie niespełna 200 lat temu, w 1815 r., wszystkich misjonarzy katolickich poza Europą było raptem 300! W 1900 r. już ponad 6 tys. Wielka zmiana w podejściu do misji zaszła za pontyfikatu Piusa IX (1846-1878), który wciąż, zwłaszcza w Ameryce, powoływał nowe prowincje kościelne i biskupstwa. Katolicyzm rywalizował na przełomie XIX i XX w. z misjami protestanckimi, które rozwijały się jeszcze bujniej. W 1900 r. misjonarzy protestanckich było 16 tys. - prawie trzy razy więcej niż katolickich. Ciekawe, że protestanci późno włączyli się do dzieła misyjnego. Niektórzy uważali, że nakaz "idźcie i głoście Ewangelię całemu światu" dotyczył tylko pierwszych apostołów, a ci go wypełnili. W istocie powód opieszałości misyjnej protestantów był bardziej prozaiczny. Nie mieli zakonów. Nie mieli jezuitów, franciszkanów, dominikanów i tylu innych zgromadzeń, które stały się potężnym i skutecznym narzędziem katolickiego dzieła misyjnego. Dopiero rozwój stowarzyszeń misyjnych, współpraca różnych Kościołów reformowanych i umocnienie się potęgi imperium brytyjskiego zmieniły układ sił na korzyść misji protestanckich. Na początku XIX w. nawet Cerkiew rosyjska utrzymywała 30 misji - na Syberii, ale i w Korei, Chinach, Japonii i Persji, a więc tam, gdzie sięgały wpływy caratu. Propaganda wiary Praca misyjna torowała drogę idei ekumenicznej. W Starym Świecie Kościoły się ledwo tolerowały, w Nowym - misyjnym - musiały się kontaktować, a nawet współdziałać, zwłaszcza w środowiskach wiernych tubylców. W 1910 r. zwołano w Edynburgu Światową Konferencję Misyjną - delegatów młodych Kościołów lokalnych było na niej zaledwie 1 proc., ale niecałe pół wieku później działała już Światowa Rada Kościołów, założona w Amsterdamie w 1948 r., w której Kościoły z Azji i Afryki miały już mocną reprezentację. Tym razem z włączeniem się do dzieła zwlekali katolicy i prawosławni. Po raz pierwszy wysłali swych obserwatorów do ekumenicznej Rady Kościołów dopiero w 1961 r. Kościół katolicki sprzed drugiego Soboru Watykańskiego żywo interesował się misjami, ale - własnymi, bo dominował w nim pogląd, że Kościoły niekatolickie nie są prawdziwymi Kościołami, a więc ich dzieło misyjne nie jest pełnowartościowe. Dziełu misyjnemu służy specjalny urząd watykański. Od reformy soborowej w latach 60. zwie się go oficjalnie Kongregracją do spraw Ewangelizaji Narodów. Powołana bullą papieża Grzegorza XV w 1622 r. zwała się wcześniej Świętą Kongregacją Rozkrzewiania Wiary, po łacinie: propaganda fide, w skrócie Propaganda. Do dziś ten właśnie skrót funkcjonuje wśród rzymskich kurialistów, niezbyt chętnie przyjmujących kościelne nowinki. Kongregację tworzy 41 kardynałów, 9 arcybiskupów, 3 biskupów i sztab kościelnych księży urzędników. Mają władzę ogromną: koordynują całość prac misyjnych Kościoła. Ustalają kościelną rangę misji: prefektura, wikariat, diecezja, nierzadko nimi zarządzają. Dbają o zapewnienie odpowiedniej organizacji i sił duszpasterskich. Kościół jest jednak organizacją scentralizowaną, więc ostatnie słowo należy zawsze do papieża. Kongregacja ma tak wielkie znaczenie, że jej szef (prefekt) zwany jest potocznie "czerwonym papieżem" (od kardynalskiej purpury) i jako jedyny centralny urząd kościelny ma własny uniwersytet, Urbanianum, kształcący kadry na jego potrzeby. No i ma ogromne fundusze. Kościół misyjny działa tak. Najpierw przychodzą misjonarze, dawniej zwykle biali, i tworzą zalążek struktury. Gdy tylko ta tymczasowa apostolska administracja okrzepnie, władzę w terenie przejmuje biskup - najlepiej już tubylczy - a część misjonarzy pomaga mu w kurii, czyli w zarządzaniu. Zwieńczeniem dzieła będzie moment, gdy misjonarze wyjadą: oznacza to, że Kościół z misyjnego stał się lokalny. Zwykle proces przekształcania Kościoła misyjnego w normalny trwa długo, więc w praktyce obie formy żyją w symbiozie, wzajemnie sobie niezbędne. Ale odkąd na miejscu jest już biskup, on jest panem. Oni na nas patrzą Misja to zalążek przyszłego Kościoła lokalnego. Dlatego podejmuje się często zadań, którymi zwyczajna parafia - wspólnota wiernych wokół miejscowego kościoła i jego księży - w Starym Świecie nie jest obciążona. Prowadzi szkoły różnego stopnia i typu dla tubylców, szpitale, ochronki, domy opieki. Ale najważniejsze jest świadectwo wiary. To pociąga do Kościoła bardziej niż gadżety techniczne, a nawet oferta edukacyjna czy medyczna. - W Trzecim Świecie chrześcijaństwa uczy się przez to, że oni patrzą na nas - wyznaje dr Błeńska. - Patrząc na nasze życie widzą, czy my to chrześcijaństwo przeżywamy, jak my żyjemy. Dla analfabety jedyną Biblią jest nasze zachowanie, nasz stosunek do pracy, do innego człowieka, do Boga. Tubylcy zachodzą przecież w głowę, co tak naprawdę kazało tym przybyszom głosić Ewangelię w warunkach często nie do zniesienia i w nieprzyjaznym otoczeniu? Choroby, prześladowania i śmierć męczeńska to przecież do dziś stały składnik dzieła misyjnego. W samym roku 1996 zginęło na misjach 46 katolików (w tym 3 biskupów, 18 księży i 13 zakonnic) zamęczonych w Afryce, Ameryce Płd. i Azji. W zeszłym miesiącu sąd w Indiach skazał na pół roku więzienia urszulankę pod fałszywym zarzutem, że ochrzciła na siłę 94 Hindusów z wioski Maheshpur (Kościół oficjalnie zabrania chrzcić dzieci wbrew rodzicom, a dorosłych bez pewności, że zrozumieli sens swej decyzji o konwersji). Przed paroma dniami miejscowi zaatakowali granatami szpital misyjny w Taxili, pod stolicą Pakistanu. Zginęły trzy siostry pielęgniarki. Prócz Propagandy na rzecz misji pracują Papieskie Dzieła Misyjne powołane przez papieża Piusa XI w 1922 r. To właśnie zebranymi przez nie funduszami rozporządza Kongregacja Ewangelizacji Narodów. Dzieła Papieskie oparły się na wcześniejszych stowarzyszeniach misyjnych utworzonych w XIX w.: dla rozkrzewiania wiary, dzieła misyjnego dzieci i dzieła św. Piotra Apostoła. Sercem tej działalności jest Papieska Unia Misyjna. Dzieła Misyjne działają w ponad 120 krajach. Dzieło św. Piotra powołała młoda świecka katoliczka Joanna Bigard. Kiedy z listu biskupa Nagasaki dowiedziała się o kłopotach finansowych japońskiego seminarium dla księży, wraz z matką zaczęła chodzić od domu do domu i zbierała we Francji ofiary najpierw na utrzymanie jednego japońskiego seminarzysty, potem następnych. Założycielka zachorowała psychicznie i zmarła w zapomnieniu w zakładzie dla obłąkanych. Ale Dzieło przetrwało. Dziś finansuje studia ponad 70 tys. seminarzystów w 884 uczelniach katolickich i funduje stypendia dla setek osób pragnących pracować na misjach. Papieskie Dzieła Misyjne zajmują się promocją misji i pomocą, także finansową, dla misjonarzy katolickich. W przedostatnią niedzielę października Kościół. Zbiera datki od wiernych przeznaczone na misje. Ksiądz Jan Piotrowski, dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych, twierdzi, że w 2001 r. taca na misje przyniosła w Polsce 3 mln 185 tys. zł. - Fundusz misyjny - tłumaczy ks. Piotrowski, który pracował w Afryce i Ameryce Płd. - nie dotyczy tylko państw bogatych, ale jest funduszem solidarności z wszystkimi krajami. Dla dzieci opracowany jest program wychowawczy, budzący wrażliwość i poczucie odpowiedzialności za rówieśników. Na początku lata zorganizowano na przykład spotkanie misyjne dzieci. Każdy z uczestników miał zebrać w ciągu roku dwa złote: złotówkę dla brata w Nikaragui, złotówkę dla siebie. Polskie dzieci uskładały 16 tys. zł na potrzeby dzieci w innych krajach. W skali globu obraca się sumami gigantycznymi. Tworzą je przede wszystkim datki i darowizny, a także fundusze wypracowane w wielu tysiącach organizacji wspierającej działalność misyjną w Kościołach wielkich i małych. Według skrupulatnych, jak przystało na protestantów, wyliczeń amerykańskiego Światowego Centrum Badawczego do spraw Ewangelizacji działa dziś 4 tys. instytucji chrześcijańskich wysyłających misjonarzy. Misjonarzy pracuje 420 tys. Darowizny na cele szerzenia chrześcijaństwa wyniosły w 2000 r. 270 mld dol., dochody misji wyniosły 15 mld. Centrum w Richmond obliczyło nawet, że jeden chrzest w krajach misyjnych kosztował przeciętnie organizacje misyjne - w sensie poniesionych nakładów - 330 tys. dolarów. W świecie katolickim machina misji nie działa może tak sprawnie i nie oliwi jej aż tyle dolarów, ale i katolicy nie próżnują. Na rzecz misji pracuje około 160 tys. księży, zakonnic i świeckich. Do pracy misjonarskiej szczególnie chętnie zgłaszają się księża z Holandii, Belgii, Francji, Włoch, Hiszpanii i USA. Maleńki Kościół w Indiach wysyła na misje ponad tysiąc księży. Młody Kościół afrykański włącza się w dzieło misyjne na Czarnym Lądzie i poza nim. Według danych "Leksykonu zakonów w Polsce" (KAI 2002), wśród naszych zgromadzeń szczególnie aktywni są werbiści (328 misjonarzy, wśród nich opiekun trędowatych w Indiach ks. Marian Żelazek, kandydat do pokojowego Nobla), franciszkanie konwentualni (312), salezjanie (248) , franciszkanie (247), chrystusowcy (237), oblaci (213), redemptoryści (151), kapucyni (147) i jezuici (134, wśród nich kardynał Adam Kozłowiecki w Zambii, były więzień hitlerowskich obozów, który na własną prośbę ustąpił z wysokiego urzędu metropolity Lusaki na rzecz hierarchy Afrykańczyka). W sumie pracuje na misjach ponad 3400 zakonników. Wśród polskich zakonów żeńskich prym w akcji misyjnej wiodą służebniczki starowiejskie (146), franciszkanki misjonarki (122), nazaretanki (116), elżbietanki (105), misjonarki Świętej Rodziny (98), sercanki (96), służebnice Ducha Świętego (88), misjonarki miłości Bożej (76), służebniczki śląskie (67), dominikanki i serafitki (po 57). Ogółem za granicą i na misjach pracuje ponad 2500 sióstr zakonnych z Polski. Białe plamy Ale dziełu daleko jeszcze do pełnego sukcesu. Mimo dwóch tysięcy lat ewangelizacji i jej gwałtownego przyspieszenia w ostatnich wiekach i dekadach, zaledwie jedna trzecia ludzkości to chrześcijanie, a połowa z nich to katolicy. W roku jubileuszu 2000 lat chrześcijaństwa kardynał Jozef Tomko, szef Kongregacji Ewangelizacji Narodów, tak odmalował globalną sytuację dzieła misyjnego: liczba chrześcijan rośnie wolniej niż wyznawców innych religii, a liczba katolików nawet nieco relatywnie zmalała (ok. 17,4 proc. ludzkości). Rośnie za to Kościół w Afryce - z 2 mln w 1900 r. do 116 mln (15 proc. ) i Ameryce Łacińskiej (43 proc. ogółu katolików). Utrzymuje się migracja księży do krajów bogatych, co może zaszkodzić młodym Kościołom w Trzecim Świecie. Najdotkliwszą porażkę poniosła ewangelizacja Azji, gdzie katolików jest zaledwie 3 proc. (105 mln, z czego 60 na Filipinach i 15 mln w Indiach). Analiza kardynała Tomko pokazuje, że wiek XXI będzie w Kościele katolickim należał do Nowego Świata: tam jest dziś najwięcej wiernych, najwięcej energii i najwięcej pracy do wykonania. Sęk w tym, że jest to zarazem Kościół biedny, podatny na zbiorowe egzaltacje religijne, lewicowe ideologie polityczne, nacjonalizmy i radykalne doktryny w rodzaju latynoskiej teologii wyzwolenia, a nierzadko atakowany i rozmywany w przedziwnie poplątanym religijnie otoczeniu (katolicy brazylijscy odprawiają często magiczne rytuały "wudu"). Czy daleka centrala w Rzymie zapanuje nad tymi żywiołami? Kardynał Tomko wsławił się tezą, że Kościół, który głosiłby tylko sprawiedliwość społeczną, byłby nikomu niepotrzebny. Musi głosić Chrystusa jako Odkupiciela wszystkich ludzi. Misjonarze nie są zbędni, bo misja Kościoła się nie skończyła. Są to aluzje do zaciekłych sporów teologów po Vaticanum II. Sam Jan Paweł II uważa, że ludzie dostępują zbawienia nie tylko w Kościele, ale i poprzez obcowanie z Kościołem, a ostatecznie o wszystkim decyduje łaska Boża. Ale papież nie ma wątpliwości, że religie niechrześcijańskie nie mają tej pełni i mocy zbawczej, jaką ma chrześcijaństwo. Posłani do narodów Co odróżnia współczesnych misjonarzy od ich poprzedników? Zmiana nastawienia: zamiast "pogan", których trzeba nawrócić, mówi się o ludziach, do których trzeba dotrzeć z Dobrą Nowiną, ale bez przymusu, szantażu, przekupstwa i z poszanowaniem ich własnych tradycji, kultury, tożsamości. W języku posoborowego Kościoła pojawiły się słowa wyrażające taką dobrą wolę podejścia partnerskiego. Inkulturacja: przejmowanie tego z lokalnej kultury, co nie jest zasadniczo sprzeczne z chrześcijaństwem i nauką Kościoła. Dialog międzyreligijny: regularne i robocze, a nie tylko odświętno-ceremonialne kontakty z innymi wielkimi religiami - żydowską, hinduską, buddyjską, muzułmańską. Ekumenizm: dążenie do zasypania przepaści dzielących Kościoły chrześcijańskie - katolicki, protestancki i prawosławny. Jednak zasadniczy cel misji - założenie Kościoła i stworzenie warunków jego rozwoju - pozostaje najważniejszy. Jan Paweł II powiedział dobitnie: Kościół nie ma misji, Kościół JEST misją. Po Soborze Watykańskim II katolicy otrzymali dwie konstytucje misyjne: soborowy dekret Ad gentes (o Kościele posłanym przez Boga do narodów, zatwierdzony przez Pawła VI w grudniu 1965 r. ) oraz encyklikę Jana Pawła II Redemptoris missio (o stałej aktualności posłania misyjnego, opublikowaną w styczniu 1991 r. Dekret soborowy o misjach stwierdza: "Kościół w żadnym wypadku nie chce wtrącać się w rządy ziemskiego państwa. Nie żąda dla siebie żadnej innej prerogatywy prócz tej, aby z pomocą Bożą mógł służyć ludziom miłością i wiernym posługiwaniem" i zabrania surowo wszelkiego przymusu lub używania niestosownych środków w celu przyjęcia wiary. W encyklice misyjnej Jan Paweł II pisze, że ewangelizacja misyjna jest "pierwszą posługą, jaką Kościół może spełnić względem każdego człowieka i całej ludzkości we współczesnym świecie". W praktyce, mimo, a może wskutek, soborowej rewolucji postaw i szerokiego otwarcia się na świat, Kościół wciąż ma poważne problemy z utrzymaniem nowego kursu. Inkulturacja? Jak ewangelizować Afrykanów, którzy żyją w tysiącach plemion, a każde z nich ma własny, rozwinięty system religijny, mentalność, zwyczaje? Gdzie ksiądz współistnieje z czarownikiem (jak wśród Indian - z szamanem) , a poligamia i swoboda seksualna są na porządku dziennym i mają znamię sakralne? Ksiądz Halemba wspomina z kolei taką scenę: - Przychodzi do mnie młody człowiek i mówi: mój ojciec był kanibalem. A ty mnie uczysz, że trzeba spożywać ciało Chrystusa, żeby być zbawionym. Jak mam to zrozumieć? Misje i kontrmisje Dialog religijny? Jak radzić sobie w krajach takich jak Indie, Chiny czy Japonia, gdzie są prastare kultury i religie. Buddyzm powstał pół tysiąca lat przed chrześcijaństwem, hinduizm jest znacznie starszy od buddyzmu. Nazywanie "poganami" wyznawców religii azjatyckich brzmi nie tylko obraźliwie, lecz po prostu śmiesznie. Niestety, ma ten medal i taką stronę, że to właśnie w Azji, zwłaszcza w Indiach, w muzułmańskim Pakistanie i komunistycznych Chinach, na misjonarzy i chrześcijan najczęściej sypią się razy. Indyjscy nacjonaliści podżegają do represji i przemocy wobec chrześcijan, nawet jeśli - tak jak na przykład polskie zakonnice z Lasek prowadzące sierociniec dla ociemniałych w Bangalore - zajmują się oni pracą charytatywną. Swoisty rewanżem za czasy kolonialne jest też działalność misyjna Orientu w mateczniku cywilizacji chrześcijańskiej. Misjonarze Kryszny i mistrzowie buddyzmu tybetańskiego czy zen docierają już nie tylko do amerykańskich kampusów akademickich, lecz do inteligencji i młodzieży w dużych miastach Polski. Nie tylko bowiem chrześcijaństwo jest misyjne. Prócz religii Wschodu bardzo aktywną działalność prowadzi islam, najpoważniejszy konkurent chrześcijaństwa w skali globu. Muzułmanie nigdy jednak nie zawracali sobie głowy dyskusjami o najbardziej skutecznym i uczciwym modelu nawracania. Gdziekolwiek zatriumfuje islam, niweluje stary podkład kulturowy i zaczyna od zera. Islam penetruje pogranicze z chrześcijaństwem w Afryce Północnej i Azji Centralnej, odbiera dusze Kościołom chrześcijańskim wśród Czarnych w USA. Tylko judaizm i poniekąd prawosławie nie mają ambicji misyjnych. Ale oczekują w zamian, że nikt nie będzie się chciał zadomowić nieproszony na ich podwórku. Na tym tle doszło do ostrego konfliktu Cerkwi rosyjskiej z Kościołem katolickim. Cerkiew nie wierzy, że katolicy im nie zagrażają, że nie chcą im podbierać dusz (tzw. prozelityzm). Dostojników Patriarchatu Moskiewskiego nie przekona więc wypowiedź dominikanina ks. Ludwika Wiśniewskiego, od lat pracującego w Petersburgu: - Nigdy nie używałem słowa misja - Rosjanie są niesłychanie na to wyczuleni. Ale i ja sam nie postrzegałem naszej pracy jako tradycyjnej misji. Jedzie się, żeby służyć tym, którzy tego potrzebują. My nie chcemy katolicyzować Rosji. Przychodzili do mnie ludzie do chrztu i ja zawsze pytałem: dlaczego chcesz się ochrzcić? Były różne odpowiedzi - głębokie, duchowe, ale i proste: bo lubię muzykę organową albo - nie lubię Cerkwi. I wtedy odmawiałem chrztu. Inny polski misjonarz, brat Piotr Kula, który cztery lata przepracował na Syberii, mówi wprost: - Dużym problemem jest niechęć lub wręcz wrogość Kościoła prawosławnego, bezpodstawne oskarżenia o prozelityzm. Kiedyś pop zaproszony został na uroczystość poświęcenia kościoła katolickiego. Pytałem, czy przyjdzie. Ja bym przyszedł, odpowiedział, ale mam na utrzymaniu żonę i dzieci. Gdyby wierni się dowiedzieli, że byłem na tej uroczystości, musiałbym natychmiast pakować manatki. Ekumenizm? Do zatargów z prawosławiem trzeba doliczyć zażartą walkę z wolnymi sektami i Kościołami protestanckimi. Nawet w Polsce, prócz rozśpiewanych młodych krisznaitów, spotykamy coraz częściej na ulicach i placach chodzących dwójkami chłopaków w garniturach, którzy chcą nam powiedzieć coś ważnego o Bogu. Podobny system misyjny stosują wysłannicy Badaczy Pisma Świętego (zwani potocznie Świadkami Jehowy) - chyba najbardziej znanej w Polsce niekatolickiej religijnej organizacji misjonarskiej. Powstała w ubiegłym wieku w USA i działa dziś bardzo aktywnie na całym świecie. Protestanckie misje amerykańskie są skuteczne; nie wszystkie popierają ekumenizm i te bezpardonowo rugują konkurentów, zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej. Dźwigaj brzemię W ostatnich latach, wsparte energią, techniką i ogromnymi funduszami, odnoszą one tam duże sukcesy, wypierając katolicyzm nawet z terenów już przed wiekami dość głęboko zewangelizowanych przez Kościół rzymski. Posoborowych zmian nie da się jednak cofnąć. "Być misjonarzem dzisiaj - pisał Pierro Rosano z watykańskiej Rady do spraw Dialogu Międzyreligijnego - znaczy głosić, że cały pokój, którego gorąco pragnie buddysta, cała uległość ukochana przez muzułmanina, cała harmonia, której spragniony jest hinduista, całe wyzwolenie, do którego dąży dżinizm, cała tajemnica, której poszukuje taoizm - że wszystko to przyszło w Chrystusie, już istnieje, jest ofiarowane każdemu człowiekowi. W tym znaczeniu Jezus i Jego Ewangelia nie przychodzą jako religia Zachodu, lecz jako dokonanie i szczyt religijnych dążeń całej ludzkości". Można też sens pracy misjonarskiej określić znacznie prościej, jak czyni to ks. Wiśniewski: - Radzę być zwykłym człowiekiem i służyć Kościołowi. I nie zrażać się. Wtedy łatwiej dźwigać słodkie brzemię misji. Współpraca: Agnieszka Baranowska, Marzena Gregier Niektóre źródła: Pierre Pierrard: Historia Kościoła Katolickiego; Daniel Olszewski: Dzieje chrześcijaństwa w zarysie; Jan Paweł II i dialog międzyreligijny (praca zbiorowa), The Oxford History of Christianity

Komentarze

Wyświetlanie Sortowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować. Zarejestruj lub zaloguj się
INDIE 2015


Nasza nowa strona


Kodeks pracy


OKRESOWY Dla SŁUŻBY BHP, SZKOLENIE SIP


Kategorie


POZWOLENIA ZINTEGROWANE-HANDEL CO2


Głosowanie

Czy Państwowa Inspekcja Pracy spełnia swoją rolę

[ Wyniki | Ankiety ]

Głosów: 330
Komentarzy: 1


Polecamy ebooki



BHP EKSPERT Sp.z o.o.

NIP 678-315-47-15 KRS 0000558141 bhpekspert@gmail.com
tel.kom.(0)501-700-846
Tworzenie strony: 0,256520032883 sekund.